Byłem w zeszłą niedzielę na (podobno) ostatniej części Spider Mana i muszę przyznać, że było warto! Po filmie nie spodziewałem się niczego specjalnego. Liczyłem tu na zwykłe komputerowe widowisko (czytając nowinki ile to na nie wydano), a mimo to wyśmienicie spędziłem czas!
Wychowałem się na kreskówkach typu Spider Man, Batman, czy popularnym Supermanie. Właśnie dlatego w 2002 roku zainteresowałem się premierą pierwszej części ekranizacji komiksu o człowieku-pająku. Byłem ciekaw jak twórcy chcą przekazać komiksową wówczas postać na srebrny ekran. Nie kryłem, też podniecenia tym, że mój idol z dzieciństwa nagle "ożyje". Mimo, że wyrosłem już z produkcji tego typu, to nie pożałowałem kasy i wybrałem się na Spider Mana do kina. Film zrobił na mnie dość duże wrażenie! Naprawdę mi się spodobał. Czuć w nim było te same emocje co w kreskówce, a może nawet coś więcej? Wydaje mi się, że dobrze się stało, że Peter Parker, został wreszcie sfilmowany, toteż parę lat później ponownie wybrałem się do kina. Tym razem już na sequela filmu. On nieco mnie rozczarował, ponieważ: znałem dobrze rywalizację P. Parkera z Octumusem i spodziewałem się tego co po pierwowzorze, a tymczasem, zamiast wciągającej akcji otrzymałem dużą dawkę humoru, z babcią wiszącą na parasolce na przedzie.
No i wreszcie nadszedł maj 2007 i do kin weszła ostatnia (prawdopodobnie) , zwieńczająca całą trylogię trzecia część Spider Mana. Poszedłem na nią, bez specjalnego entuzjazmu, ponieważ po dwójce spodziewałem się kolejnego obniżenia poziomu, a dostałem dokładnie to co chciałem, czyli emocje i wciągającą akcję, oraz... lekką dawkę śmiechu (szczególnie rozbawił mnie gag w wydawnictwie z lekami :D). Słowem połączenie pierwszej części z drugą, a do tego coś nowego. Ogromną dawkę efektów specjalnych, o których wspominałem już wcześniej. Mimo, że fabuła znów była mi znana z kreskówek, liczyłem tu na drobne zmiany jak przy dwójce, a tymczasem obejrzałem zaskakujący nowy koniec, który wcale nie był bez sensu :D.
Film ponownie zadowoli fanów człowieka-pająka, a o to przecież chodzi przede wszystkim. Ja ze swojej strony polecam go gorąco, bo jest to film, który odrywa nas na 140 minut od, często szarej i nieciekawej rzeczywistości. Mimo, drobnych wpadek (o których nie wspomnę) oceniam film 10/10!!!