Miało być 6 jednak zakończenie spowodowało, że dałam 7/10. Zawsze po filmach tego typu
spodziewam się czegoś w stylu: gwałtowne wpadanie w ramiona, głębokie wyznania
miłości, wręcz arie miłosne. Natomiast tutaj było tak... cholera smutno. Smutna piosenka,
scena pozbawiona słów (między bohaterami bezpośrednio), natomiast spojrzenia mówiące
ich tysiące. I przyznam, że naprawdę mnie to ruszyło. Chciałabym, aby w filmach więcej było
scen w których, nie te oklepane do zwymiotowania słowa 'kocham cię' są pokazywane,
natomiast właśnie takie.... hm... zrozumienie bohaterów? Dla mnie naprawdę okej.
No przecież zabili Harego Osborna, to co mieli się z tego cieszyć że ich przyjaciel nie żyje.
Oczywiście, że nie. Natomiast nie było powiedziane po jakim czasie spotkali się w tej kawiarni. Poza tym oglądałam naprawdę dużo filmów, w których podejście było 'a co tam, że ktoś zginął, znów jesteśmy razem yeaaaaah'. A tu zrobili to inaczej i bardzo mi się to podobało.
Alvin Sargent i Sam Raimi nie poszli na łatwość jak w innych tego typu filmach o miłości, i gdy by się wydawało że na koniec wielka miłość a tu nie smutne zakonczenie mało jest właśnie takich filmów wzruszających a więcej z happy endem .
Bo to był ostatni film Trylogia wiedzieli już że Spidermana 4 nie zrobią więc go uśmiercili, gdyby robili jeszcze kolejne części to by żył.
Nie no, wtedy jeszcze nie wiedzieli, że 4 nie będą robić. Ta decyzja poszła dopiero w 2010 r., po tym jak studio i Raimi nie mogli się dogadać.
Miało być 7, jednak scena tańca, emo Peter i tylko 10 minut Venoma sprawiły, że jest 4