Frank Miller to wielki rysownik, ale do kina ma mieszane szczęście. Przygodę z filmem zaczął od przyzwoitego pomysłu ROBOCOPA 2 Irvina Kershnera by potem popełnić scenariusz do fatalnego ROBOCOPA 3.
Po wielu latach przerwy Millerem zainteresowała sięspółga genialnych twórców Robert Rodriguez i Quentin Tarantino co zaowocowało powstaniem klasycznego już i niemal olśniewającego SIN CITY (8/10).
Miller dostał w tym wypadku stanowisko współreżysera projektu.
CHwilę później na ekranach pojawiło się arcykasowe 300 (6/10), ale hcoć dla wielu ten film jest również kultowy to dla mnie miał on nie miał zbyt wiele do zaoferowania widzowi prócz efektownej i wybujałej realizacyjnej formy.
Nic więc dziwnego, że popularny rysownik postanowił skonsumować modę na swoje nazwisko w Hollywood. I tak powstał rzeczony SPIRIT- DUCH MIASTA, którym Frnak Miller udowodnił, iż jeszcze długo nikt nie powinien powierzać mu stanowiska reżysera.
Tutaj gołym okiem widać, że Frank Miller był na planie SIN CITY czy nawet 300 jedynie "pomagierem" dla ekranizatorów jego obrazkowych historii.
W swym najnowyszm filmie Frnak Miller bierze na warsztat obrazkową twórczość innego wybitnego rysownika - Williama Eisnera. Szkoda tylko, że efekt jaki odtrzymaliśmy jest godny pożałowania.
SPIRIT - DUCH MIASTA to największa finansowa wpadka końca 2008 roku. Film został (i to nieco kolokwialne określenie jakiego użyje jest w pełni uzasadnione) dosłownie schlastany przez krytyków w USA i całkowicie odrzucony przez widzów.
W Polsce będzie chyba podobnie, gdyż na seansie o wieczornej porze oprócz mnie na sali zasiadło jeszcze tylko 6 osób.
Prawie nikt na świecie nie chce iść do kina na SPIRITA - i całkiem słusznie.
Czemu? Najnowsze dziecko Franka Millera to kino pretensjonalne, ostentacyjnie głupie i pomimo krótkiego czasu projekcji męczące.
Od strony plastycznej SPIRITOWI niczego nie brakuje. Miller wykorzystał tutaj wizualną i realizacyjną stylistykę jaka towarzyszyła filmom SIN CITY i 300- tak więc o zaskoczeniu nie może być mowy. Z tym, że w dziele Millera jest więcej czystego kiczu niż w poprzednich filmach przy których maczał palce.
FRank Miller udowodnił, iż jako rysownik potrafi na ekranie skomponować wizualnie efektowny kadr... i poza tym nic więcej, niestety.
Jako ciąg obrazków nowy film tego rysownika może się miejscami podobać, ale do kina nie hcodzimy tylko by podziwiać obrazki!
W SPIRIT - DUCH MIASTA niemal zupełnie brak jest emocji, realizatorskiego przytupu, interesujących wątków i ciekawych postaci. FRanka Millera nie interesuje to co opowiada, ani tym bardziej fakt -jakie emocje mają w widzu wywołać poszczególne sceny. Film ten ogląda się na zimno, bez najmniejszego zaangażowania, a z minuty na minutę narasta w nas uczucie zmęczenia i zażeonwania tym co widzimy.
Ukazani w tym filmie bohaterowie są źle nakreśleni przez twórców, brak im jakichkolwiek ciekawych cech. Całość dobiaja masa kretyńskich dialogów oraz kompletnie pozbawionych scenu psycholgicznych motywacji niektórych bohaterów obrazu.
Wiele scen w tym filmie jest zwyczanie niezamierzenie śmiesznych (choć- zapewne- część z nich miała być z założenia zabawna)- ale i w tym wypadku jest to uczucie obronne wywołane żenującym spektaklem jaki odbywa się tuż przed naszymi oczami.
FranK Miller miesza tu filmowy komiks ze stylistyką kryminału noir, ekranową groteską oraz fantastyką. JEdnak to co iinym twórcom przychodzi nadzywczaj lekko przy okazji produkcji Freanka Millera okazuje się być niespodziewanie niesmacznym i ciężkostrawnym daniem.
Filmu nie ratuje też znamietnia obsada. Gabriel Macht w roli tytułowego Spirita jest zwyczajnie bezpłciowy. Nie lepiej wypada też Eva Mendes, której ekranowa obecność ogranicza się jedynie do prezentowania jej kobiecych atutów. Fatalnie gra też Scarlett Johansson, która poza udziałem w nowych produkcjach Woody Allena przez ostatnie 3 lata okazuje się być mistrzynią złych aktorskich wyborów.
W całym tym ekranowym bałaganie najlepiej aktrsko wypada Samuel L. Jackson, który radośnie bawi sie swoją rolą. Jednak charyzma tego czarnoskórego giwazdora nie jest w stanie uratować tego filmowego knota (a na dodatek odgrzewanego kotleta) nakręconego bez duszy i serca.
SPIRIT- DUCH MIASTA może być seansem wyjątkowo przykrym nawet dla najbardziej bezkrytycznych wyznawców Franka Millera. Moim zdaniem to jedna z najgorszych ekranizacji obrazkowych serii jakie w ostatnich pojawiły się na ekranach światowych kin.
Zdecydowanie przesadzasz. Film wcale nie był aż tak kiepski, jest średni. Ma kilka fajnych patentów ale reszta to raczej upadki...
Jedno jest pewne - oglądało mi się go wcale dobrze, wiec Twoja kwestia o męczeniu się na filmie jest "lekko" przesadzona...
Na pewno lepiej by było gdyby za reżyserie zabrał się Tarantino czy Rodriguez ale nie zabrali się.