Ogólnie film wygląda, jakby Miller nakręcił go w słusznej długości, ale komuś z wytwórni to się nie spodobało, więc zmusili go do wycięcia kilku minut. Kolejne sceny nijak nie składają się w logiczną całość. I kto to w ogóle jest ten Match? Po raz pierwszy usłyszałem o facecie z okazji tego filmu i teraz już wiem dlaczego. Koleś jest na tyle bezbarwny, że po jakimś czasie przestało mnie obchodzić co się z nim stanie. Co prawda nikt z sali nie wyszedł, (swoją drogą nie kapuje, jak można zapłacić za bilet, wyjść po 5 min, a potem film oceniać, nie ważne jak nędzny by nie był) ale to pewnie dlatego, że ludzi i tak było mało. Mam wrażenie, że coraz mnie ludzi chodzi do kina. Może wybieram akurat niepopularne pory, ale razu pewnego, będąc na seansie "Wojny charliego wilsona" we wrocławskim Pasażu, na przeogromnej sali byłem tylko ja i jakiś staruszek. A był to piątek wieczór, więc teoretycznie najlepszy czas na kino, zwłaszcza komedię. Zastanawiam się jakim cudem im się to opłaca. A wracając do tematu, to na plus można zaliczyć stylizację (czy stylistykę?) i grono pięknych pań na dalszych planach. 5/10