Film taneczny czy nie, jakąś fabułę powinien posiadać. A tu znów nas raczyli schematem typu "poznają się, wszystko jest super, pojawia się ktoś zły, coś burzy, wszyscy są smutni, pod koniec jednak znów wszyscy się radujemy, juhu". No i nie mogło zabraknąć typowego pocałunku głównych bohaterów na zakończenie, jakże by inaczej.
Świetne podsumowanie dwunastolatki po seansie: "trzeba było dużo czytać".

fabuła mogła by być lepsza lecz w filmie o tańcu przecież nie zrobisz bóg wie jakiej historii bo film zamiast przetańczony będzie przegadany. W 3 części ewidentnie postawiono na taniec, którego było więcej niż w poprzednich częściach, a czy się on komuś podobał czy nie to już kwestia gustu, mnie się podobał bardzo. Film dla mnie 8/10 ponieważ oceniam film według własnych oczekiwań, a idąc do kina nie oczekiwałem znakomitej fabuły czy znakomitej gry aktorskiej tylko tańca.

Twórcy mogli zrobić ten film na trzy sposoby. Jeden z nich to postawienie na oryginalną fabułę i zaciekawienie widza nie tylko latającymi nad głowami bańkami. Nie trzeba usuwać scen tańca, wystarczy zamienić pozostałe na coś, czego w kinie jeszcze nie było. Byłoby świetnie. Drugi z nich to całkowite skupienie się na tańcu i usunięcie jakiejkolwiek fabuły. Dokument w 3D też by się nastolatkom podobał, nie? No i trzeci, jakiego się trzymali - fabuła do bani, jedynie sceny tańca warte uwagi. Najgorszy z możliwych.
Nieważne, na jaki film idę, musi być w nim coś ciekawego. Nastawiłam się na kolejną typowo amerykańską produkcję i dokładnie taką papkę otrzymałam. Mam więc jedynie kolejny powód, by od tego typu filmów trzymać się jak najdalej ;-)