To dobrze. Aż dziw bierze, że w tych czasach ugrzecznionych filmów (choć może niekoniecznie muzyki) powstawały takie outside'owe dzieła.
Jestem po lekturze 'WIld Angels' i na pewno po ten też sięgnę!
To był mój pierwszy film o motocyklach. Tam usłyszałem Harleye. I zapadłem w chorobe motocyklową! Hej!