Muszę przyznać, że jak na film z Lundgrenem, „Strzelec wyborowy” jest filmem przyzwoitym. W ogóle jest to jeden z lepszych filmów z tym aktorem, a w porównaniu z jego najnowszymi osiągnięciami, to wręcz dzieło wybitne. Oczywiście jest to film ewidentnie B-klasowy, ale jako film akcji ogląda się go w miarę przyjemnie. Najważniejsze, że film nie nudzi (przynajmniej nie tak strasznie). Fabuła jest tu (próbuje być) dość zawiła, tempo akcji jest bardzo szybkie i w ogóle akcja jest dość zróżnicowana, nie jest monotonna (choć prawie pół filmu schodzi Dolphowi na pościgu za tą laską), próbuje się tu również przebić trochę dramatyzmu i refleksji, co oczywiście w tego typu filmach wywołuje raczej śmiech tudzież zażenowanie. Jest tu też sporo nieprawdopodobieństw i film jest w sumie przewidywalny: raczej nie trudno zgadnąć, jak to wszystko się zakończy. Za atut filmu trzeba uznać fakt, że w przeciwieństwie do nowszych filmów Lundgrena, na „Strzelcu wyborowym” widz nie zastanawia się, jakim sposobem twórcy dociągną seans do obiecanych dziewięćdziesięciu paru minut. O aktorstwie nie ma co pisać, bo wiadomo, że Dolph umiejętności aktorskich nie ma żadnych, ale te jego niektóre „melodramatyczne miny” przynajmniej potrafią rozśmieszyć. Podsumowując, jeśli ktoś lubi sobie obejrzeć B-klasowe kino akcji w starym stylu, to „Strzelec wyborowy” jest idealnym rozwiązaniem. 5/10.