... mamy tradycyjne już "śledztwo" smoleńskie przeplatane smoleńskimi miesięcznicami. Trudno bowiem oglądać taki film jak "Sully" i zapomnieć o polskich analogiach - kapitan Wrona i kapitan Protasiuk. Bohater i przegrany? Być może.
Wracając do filmu autorstwa Clinta Eastwooda, bądźmy szczerzy i powiedzmy otwarcie, że nie jest to jego najlepsze dzieło, jednak czy mogło takim być? Chyba nie, bo materii filmowej nie znalazłaby nawet nasza komisja smoleńska pod światłym przewodnictwem A. Macierewicza. Ot, wyjątkowe w historii lotów cywilnych wydarzenie, jednak nie pierwszy raz okazuje się, że nie wszystko da się przenieść na ekran i uzyskać błyskotliwy efekt końcowy. Film co najwyżej udany, a jego jedyną zaletą jest utrwalenie niewiarygodnego kunsztu pilota. Dlatego tym razem pochylmy głowy nie przed reżyserem, a przed skromnym bohaterem - dosłownie i w przenośni - tego obrazu.