PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=138858}

Superman: Powrót

Superman Returns
2006
5,5 32 tys. ocen
5,5 10 1 31816
4,7 16 krytyków
Superman: Powrót
powrót do forum filmu Superman: Powrót

Muszę coś zaznaczyć na samym początku. Czym jest ten tekst? Nie mam żadnego, cholernego poejącia! Po prostu nie spię (noc) albo jem śniadanie (ranek) ciągle podniecony tym filmem. Podniecony, ale patrzący na wszystko trzeźwym okiem (O ile trzeźwością można nazwać stan po wypiciu 2 Red Bullów i kawy). Superman, Superman,Superman! Prawdę powiedziawszy wyszedłem z kina z lekkim bólem głowy. Nie wiedziałem nic więcej poza tym, że... podobało mi się. Natomiast zdałem sobie sprawę, że muszę go obejrzeć AGAIN, AGAIN and AGAIN. Ale teraz troszeczkę się
uspokoiłem.

Otóż według mnie to najlepszy film o superbohaterski jaki kiedykolwiek powstał. Dlaczego tak uważam? Ponieważ być ciepły, melancholijny i spokojny a tego wlasnie brakuje kinu superobohaterskiemu w ostatnich czasach. Film ma też wiele błędów (których nie mogą się ustrzec żadne działa s-f) ale stawiam go i wiele wyżej niż Spider-man 1 i 2, a mniej więcej na równi z innym filmem-który bardzo pozytywnie mnie poruszył- Batman Begins

Nie nazwał bym tego w żadnym wypadku recenzją. Nie nazwał bym tego też "analizą filmową". Więc co to jest? Jak patrzę na film "Superman Raturns"? Jak go odebrałem? Na początek powiem czym film nie jest. Spodziewaliście się filmu w stylu "Nowe przygody Supermana"? Zacytuję Lexa Luthora- WROOONG! Film nie jest w takim stylu. Nie ma kolorowych, słodkich historii, i wielkiej, szczęśliwej miłośći. Spodziewaliście się może jednak czegoś w stylu "Smallville"? Już cieplej-mamy rozterki moralne i trud bycia innym. Jednak oprócz tych dwóch rzeczy- to nie jest "Smallville". Więc dalej WROOONG! A może marzyliście o sentymentalnej podróży w przeszłość, gdzie ponownie spotkacie klimat stworzony przez Richarda Donnera? Jesteście blisko, ale nie do końca...
Ja czekałem na ten film parę ładnych lat. Pochłaniając kolejne seriale, kolejne kreskówki ciągle miałem wrażenie, że Superman czeka gdzieś w piwnicach amerykańskich wytwórni filmowych. Czeka spowity cieniem niczym mroczny rycerz i cicho popiskuje "panowie reżyserzy! Tu jestem. Zauważcie mnie do cholery jasnej!". Po perypetiach związanych z takimi osobistościami jak Kevin Smith, Tim Burton (Obaj panowie mieli chrapkę na zekranizowanie Supermana) film dostał swojego reżysera... Bryana Singera. Miałem obawy co do jego pomysłów. Jego wizje wydawały się odważne, a sam pomysł sequela dwóch części Supermana z Christopherem Reevem był dość ekstrwagancki. Jak to będzie wyglądało w praniu? Jak "begginer" Brandon Routh poradzi sobię jako ikona amerykańskiej kultury, oraz jego ciamajdowatym alter-ego- Clark Kent? Jak będzie wyglądał powrót Supermana po latach? Tyle pytań, a takie niejednoznaczne odpowiedźi.


Film zaczyna się malutkim wytłumaczeniem, jak doszło do tego, że ten znany całemu światu bohater postanowił opuścić Ziemię na parę lat. Tłumaczy też w pewnym stopniu laikom kim jest ów wielki superbohater. Słowa Jor-Ela pojawiające się na początku są świetnie wmontowane. Mógłbym nawet powiedzieć, że głos Marlona Brando brzmiał tutaj lepiej niż w orginalnym "Supermanie" Donnera. Mógłbym tak powiedzieć, ale nie powiem ponieważ możecie mnie uznać za głupka Przecież są to dokładnie te same słowa świętej pamięci Marlona Brando, wmontowane w nowy film!!!! Co ja poradzę na to, że brzmią teraz dla mnie lepiej. Potem widzimy eksplodującą planetę Krypton- jakże inaczej przedstawioną niż te ktore dotychczas widzieliśmy.

Tym tyry tym tym, tym tyry tym tym...

Na ekranie pojawiają sie litery. Rozmazująca się w super-prędkością czcionka, taka sama jak w poprzednich filmach.Potem następuje podróż przez różne galaktyki. Wycieczka przez kosmos jest długa, mijamy asteroidy, słońca, planety . Panie i panowie, po prawej mamy zniszczoną planetę Ambrosia 19 ( Sam wymyśliłem nazwę) a po lewej mijamy Kashyyyk (pomachajmy Chewbace). Zdecydowanie jest to piękne otwarcie filmu. Siedząc w kinie miałem cały czas szeroko otwarte oczy, a podniecenie sięgało zenitu, kiedy statek z "przybyszem" zaczął zbliżać się do Ziemi, mijając Wenus, Marsa, Księżyc. BARDZO PIĘKNE ROZPOCZĘCIE FILMU! JAK NA RAZIE BOMBA!
Scena w której widzimy posiadłość Gertrudy można także zaliczyć do filmowego wstępu. Tutaj jest mroczno. Niebo co chwilę rozdzierają błyskawice. Starsza kobieta umiera, rodzina dobija sie do drzwi. W sumie- nie czułem po tej scenie żadnej niechęci do złego Lexa Luthora. Niczym się nie różnił od tych ludzi, stojących pod drzwiami i czekających na spadek po wdowie. Czułem jednak do Lexa niesmak z innego powodu- okazuje się, że pokazał tej starej kobiecei "przyjemności jakie ona nigdy nie zaznała". To tylko pokazuje, jak bardzo zdesperwoany był Lexiorek. Cóż się nie robi aby odzyskać dawną potęge Noel Neil swietnie zagrała głosem w tej scenie. Lex Luthor dał pokazać się jak człowiek z poczuciem humoru, ale nawet w scenie sciąganie peruki widać wewnętrzny mrok. To nie jest Gene Hackman. W tym momencie już to wiedziałem i w tym momencie przetarłem swoje rączki.
Przechodzimy do Smallville. Stary Ben Hubbard żegna się z Marthą. W filmie nie dowiadujemy się, że to Ben (Człowiek który miał pilnować Marthę w czasie pobytu Clarka w Fortecy Samotności) ale we wcześniejszych spoilerach i w jednym z trailerów można go zobaczyć. W finalnej wersji filmu jego rola została całkowicie przycięta. Martha myje naczynia ze smutnym wyrazem twarzy- co tylko uświadamia mi jak bardzo samotna jest ta kobieta. Ma przyjaciela-Bena.Jednak nie zastąpi on jej męża i syna. Z kąd wiem, że ten człowiek odjezdzający samochodem to na pewno Ben? Dzięki kryptoreklamie pewnej gry planszowej... Zauważcie grę Scruble, która zaczęła się trząść wraz z przybyciem statku Clarka. Widzimy na niej takie słowa jak "Shelby" lub "Alienacja" oraz "Ben". Clark zostaje odnaleziony przez Marthę. Syn wtula sie w ramiona matki.
-Oh Clark.Oh synku....
Lex i Kitty na statku- scena w której widać megalomanię Luthora oraz chęć bycia "wielkim człowiekiem". Arogancja, mania wielkośći i piękna nawiązanie do mitologii greckiej. Parker Posey w roli Kitty Koslowsky daje sobię wyśmienicie radę.Pierwsze pozytywne zakoczenie- poniewż niw spodziewałem się niczego szczególnego po tej postaci. Okazuje sie, że ta kobieta nie jest do końca taką "głupiutką, słodką idiotką". A myślałem, ze taka ona właśnie będzie. Kevin Spacy daje popis, a jego mina kiedy mówi "I chcę za to swoją dolę" jest bezcenna. Lex pragnący być kimś ponad człowiekiem, mimo tego ze z uparciem twierdzi, że nie chce być bogiem.
Scena w której Lex dostaje się do Fortecy Samotności jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych w filmie (jak dla mnie). Jak do cholery Jor-El mógł nie wiedzieć, że osoba przed nim stojąca to nie Kal-El? Zaawansowana technologia wyprzedzając Ziemię o tysiące lat, a nie można sprawdzić z kim się gada? Zabezpieczenia w Fortecy Samotności jak dla mnie wołają o pomstę do nieba. Już mój sąsiad zabezpieczył lepiej swój garaż i BMW trójeczkę przed niechcianymi intruzami. Luthor dowiaduje się wszystkiego o kryształach.Czy Wy też czuliście ducha Marlona Brando? Czy też czuliście przygnębiający klimat opuszczonej Fortecy- a możę nawet ziemskiego cmentarza na cześć planety Krypton? W Singerowskiej Fortecy nie było nic podniosłego ani pełnego siły. Tu była tajemnica i mrok. Chociaż to może być moje własne, subiektywne odczucie.Plus Kitty Koslowsky wspominająca o tym, że Lex zachowuje sie jakby tu kiedyś był. Scena ta połączona z ponurą muzyką przywołuje na myśl coś mistycznego ale i mutnego. Dla mnie Forteca w tym filmie była jak wielki, opuszczony cmentarz.
Smallville once again! Clark budzi sie w swoim pokoju, idzie na dwór i wspomina dzieciństwo. Whoaaa! Tylko pojawia się pewien bardzo irytujący szczegół. Po co młody Clark Kent nosi okulary?Przecież Superman nie miał problemów ze wzrokiem, a jako dziecko nie potrzebował jeszcze "podwójnej osobowośći". Czyżby Superboy Prime zmieniając universum wpłynął także na tę filmową wersję przygód czlowieka ze stali? Czy Donnerowski Superman stał się Superboyem i musiał skrywać swoją tożsamość za okularami? Oczywiście tutaj ironizuje. Oki..Scena była na serio za*ebista, skakanie ponad kukurydzą świetnie nakręcone a i ekfekty specjalne (połączone z muzyką) zostawiają dobre wrażenia estetyczne. Ale co do cholery jasnej na oczach Clarka Kenta robią okulary? Nawet w filmie Donnera widzimy, że Clark będąc w licealnym wieku tych okularów nie nosił. Yyyyy...Błąd czy niedopatrzenie? Tym bardziej, że inne elementy filmu łączące dzieło Donnera z Superman Returns są na zadawalającym poziomie (Nawet motyw tego, jak Luthor odzyskał wolność-co wydawało się na początku niedorzecznośćią). Humorystyczna scenka, kiedy Clark rzuca pieskowi kamień sprawiła, że pierwszy raz głośno się roześmialem w kinie. Potem Clark ogląda telewizję- widzi przemoc, wojnę w Iraku, przestępstwa. Potem rozmawia z mamą i tłumaczy swoją nieobecność. W tle widzimy zdjęcie Jonathana Kenta (Ten sam, który grał go w filmie Donnera, czyli Glen Ford).Strawiłem jakoś to, że padło tutaj jedyne podczas całego filmu słowa nawiązujące do Jonathana Kenta. Chyba za bardzo pulubiłem tę postać dzięki "Smallville" i brakowało mu tutaj zaznaczenia tego, jak ważny to był człowiek w procesie wychowawczym przyszłego Supermana. Następuje rozmowa Clarka z matką, w której tłumaczy on swoją nieobecność i opowiada o tym co widział. W tym momencie nastąpiła u mnie kolejna refleksja dotycząca absencji Supermana. Idea Supermana opuszczającego Ziemię na 5 lat aby sprawdzić, czy Krypton istnieje nie ma prawa bytu nawet w "alernatywnych universach DC". Czemu? Odpowiedźi podam w punktach:

1)Nawet jeżeli Superman ma ogromną potrzebę spotkania się z podobnymi mu istotami to on wie o tym, że cały świat na niego liczy.Krypton jest bardzo daleko. Postać Supermana zawsze bała się (Co zostało w ciekawy sposób przedstawione w "Smallville") tego, że nie może być w wielu miejscach na raz. Bał się zawsze tego, że może nie dać rady w walce ze złem, lub ludzie się na nim zawiodą. Myślicie, że opuścił by Ziemię chociaż na rok? Nie kupił bym tego pomysłu w komiksie i nie kupuję go tutaj!
2)Uwierzył w donosy astronautów bez konsultacji z nimi? yyyy...
3)Na pewno wierzył w to, że kiedyś powróci z tej wyprawy. Zrezygnował ze swojego życia Clarka Kenta nie obawiając się, że ktoś skojarzy to "podwójne zniknięcie"?
4)Dlaczego Jor-El miał by kłamać? Dlaczego Clark nie uwierzył mu, że Krypton na prawdę zniknął? Myślał, że tatuś zrobił sobię chory dowcip wysyłajac go na obcą planetę? Myślał, że Jor-El nie próbował by się z nim kontaktować gdyby Krypton na prawdę istniał? Troszkę to naciągane i głupie ze strony Supermana.

Metropolis-miasto przyszłośći. Spokojny, słoneczny dzień. Za chwilę ma się rozegrać scena, która zaprezentuje jedne z najważniejszych postaci w filmie. Clark Kent przybywa do Daily Planet. Wita go Jimmy Olsen- najlepszy Jimmy Olsen jaki kiedykolwiek pojawił się na ekranie zarówno filmów kinowych jak i seriali! Sam Huntington od razu sprawił, że na moich ustach zagościł uśmiech. Jimmy Olsen-prosty, żywiołowy chłopak, który potrafi rozbawić każdego. Jimmy-przyjaciel Clarka Kenta oraz niedoceniony fotograf. Kiedy Clark zostaje przywitany przez Olsena, w końcu można się przyjrzeć naszemu okularnikowi. Ciamajdowatość i udawane zagubienie jest odgrywane przez Routha bardzo dobrze. Ale najlepsze sceny z Clarkiem miały dopiero przyjś a ja już polubiłem tę wersję Kenta. Perry White też w końcu się pojawia. Cyniczny, troszkę zimy ale pracowity i stanowzy redaktor gazety. Jestem pod wrażeniem introdukcji postaci i sposobu w jaki zostały one przedstawione.
Clark widzi Lois w telewizji, następnie patrzy na jej biurko. Brandon odgrywa świetnie zarówno uśmiech jak i zdziwienie które przechodzi w smutek kiedy widzi nazwę artykułu, za który Lois Lane otrzymała Pulitzera. Jimmy oświeca Clarka. Okazuje się, za panna Lane jest mamą. I tutaj nachodzi mnie kolejna, lekko irytująca refleksja:
Margot Kidder w "Supermanie" była brzydka.Pewnie teraz zostaną skierowane w moją stronę najgorsze obelgi i wyzwiska, ale o gustach się nie dyskutuje. Nie podobała mi się. Zawsze zastanawiałem się, co Superman w niej widział. Kiedy byłem starszy w końcu to zrozumiałem. Byla to silna i niezależna kobieta. Kobieta która zarówno potrafi sama dać sobie radę, jak i poszukująca kogos kto w końcu ją uratuje.
Lois Lane w "Superman Returns" zachowuje się jak... Lana Lang! Ohhh yeah! A Lana Lang to najbardziej znienawidzona przeze mne postać w "Smallville". Superman zniknąl na 5 lat, a ta stara się zapomnieć o nim odwracając się do niego plecami. Co? Czy ona zapomniała o tym jak wiele razy ratował jej życie? O tym, jak pomagał jej w potrzebie i o tym, że był dla świata zawsze kiedy ten go potrzebował? Podobnie jak Lana- zachowała się jak dziecko! Odwraca się plecami od rzezy,które nie rozumie oczekując odpowiedźi. Jest egoistyczna,egocentryczna i w ogóle bitch. Ale uspokój się Kubuś. To dopiero początek filmu- przecież nawet nie widziałeś Lois Lane w akcji, a już wyrobiłeś sobię o niej osąd. Jakie to unprofessional
Do Lois Lane jeszczy wrócimy
Jimmy zaprasza Clarka na "drinka" bo zauważa, ze jego przyjaciel potrzebuje czegoś mocniejszego. Teraz może i się czepiam, ale to jest cholernie NIE SUPERMANOWATE! Dzieciaki biorą Supermana za przykład. Nie mam nic do alkoholu, ale wydało mi się to niesmaczne. Znam przodującą role w społeczeństwie polskim tej formy używki. Jednak w mojej rodzine wiele złych rzeczy stało się przez alkohol. A Superman był dla mnie super, bo nie czepiał się tego typu dziadostwa. Niektórzy zaznaczą, że w Supermanie III widąc bohatera całkowice nawalonego. A ja Wam powiem-dlatego właśnie tamten film to dla mnie dno!
Superman pijący piwo nie jest cool :-(
Lex Luthor wraca do swojej posiadłości. Wspaniały dialog pomiędzy nim a Kitty, w którym Lex ponownie pokazuje swój geniusz oraz odkrywa wątpliwą błyskotliwość swojej przyjaciółki. No jasne- dla prymitywnych umysłów zaawansowana technologia zawsze będzie kojarzyła się z magią. Znowu zadaje sobię pytanie- Co tam kobieta w nim widzi? A co Lex widzi w niej? yyyyy... Kobiety na pewno nie są piętą Achillesową Lexa. Ale jego arogancja i megalomania jest (pozdrowienia dla różnego rodzaju megalomanów z for komiksowych-czyli dla mnie też). Scena z modelem miasta jest symboliczna. Zauważcie jak Lex stoi nad tym modelem- obrazuje to jego chęć rządzenia miastem oraz chęć zdobycia władzy absolutnej. Wspaniały moment filmu, który pokazuje nam psychikę Luthora. Zachwyt dla gry aktorskiej Spaceyego dalej mnie nie opuszcza... A teraz szokujące wyznanie! Czu uwazam tego Lexa Luthora za najlepszego jaki kiedykolwiek był? NIE! Najlepszym, ekranowym Lexem jest dla mnie dalej Rosenbaum. Głownie dzięki bardzo dobrej grze aktorskiej (czasami wręcz świetnej) oraz scenariusza, ktory daje popisać się Michaelwoi. A najlepiej zagrany Lex Luthor (Nie chodzi mi tutaj o postać, ale o grą aktorską)? Kto nim jest? Czapki z głów... To Kevin Spacey! Rosenbaum dał mi wiele wspaniałych momentów (buuu..jak to brzmi) ale bylo też pare luk w jego postaci. Lex Spaceyego został najlepiej zagrany jak to możliwe. Sądze, że ze scenariusza więcej się Spaceyemu wycisnąć nie dało. Kolejny dialog o krewtkach pomiędzy Kitty a Lexem. Zabawny...
Bibbo w swoim barze to kolejny smaczek filmowy. Bohaterowie pijący Budweiser'a nie podobają mi się. Pisałem już wyżej dlaczego. Jednak scena ta jest bardzo dobra- widzimy zdołowanego Clarka Kenta, oraz jak zwykle żywiołowego Jimmego. Oraz podwójne znaczenie pytania Bilbo- "Pewnie trudno jest wracać po latach?" jest mistrzowskim posunięciem. Jack Larson to druga postać po Noel Neil, która była w pewien sposób związana z Supermanaem a teraz "wraca po latach". Dwóch Jimmych siedzi po przeciwnych stronach baru. Sentymentalna podróż w przeszłość jaką zaserwował nam w tym momencie Singer była wzruszająca. Potem Lex wraz ze swoją ekipą "bawią" się kryształem. Woda zaczyna bulgotać, ascena kiedy Luthor cofa się oi krok do tyłu (Czyżby ucieczka?) fajnue wygląda.
Z powrotem w barze. Fajnie, ze zadbano o taki szczegół jak pokazanie w TV meczy baseballowego (który Superman miał wkróce uratować). Nadaje to wiarygodności zarówno czasu, jak i miejsca. Clark dowiaduje się o tym, że samolot jest w niebezpieczeństwie. W końcu mamy okazję zobaczyć jak Clark w fajny, oldschoolowy sposób przebiera się w Supermana. I teraz nadszedł czas na refleksje nad kostiumem. Pamiętacie burzę, jaka powstała po tym kiedy w sieci pojawiły się pierwsze zdjęcia prezentujące Supermana w swoim nowym kostiumie, z drobnymi łuskami a'la Spider-Man z filmu? Jednym się podobał, innym nie. jedni uważali to za krok w przyszłość a jeszcze inni za profanację. Dość tych bredni- przecież to dokładnie ten sam (emblemat ma w sobie zarówno ducha srebrnej, jak i złotej ery komiksu) stary, świetny kostium w nowym wydaniu. Żadnych udziwnien, zadnych bajeranckich nowości. Kostium jest jak dla mnie bardzo dobry, a sam Brandon prezentuje się w nim wyśmienicie. Taki właśnie powinien być kostium Supermana- ciasny, przylegający do ciała oraz dający uczucie lekkości. Można się przyczepić do wyglądającej troszkę skórzano peleryny, ale według mnie jet taka aby można było ją potem łatwiej generować komputerowo w niektórych scenach.
Lois w tarapatach, a odrzutowce potrolujące wahadłowiec dostrzegają szybko poruszający się "samolot nieznanego pochodzenia". Bardzo fajnie Cała scena ratowania samolotu to jak dla mnie WYPAS ! Superman używa swojego termicznego wzroku (takiego jak Clark w "Smallville"), podnosi wahadłowiec, urywa skrzydło, stabilizuje lot samolotu, goni go, łapie. Już wiem, że Routh jako lecący i ratujący ludzi Superman wypada przyzwoicie.No i te rozwiewane przez wiatr włosy. Miodzio... To jest świetna scena prezentująca zarówno potęga jak i pewne ograniczenia mocy człowieka z niebieskich ratuzach. Troszeczkę rozśmieszyła mnie natomiast scena, kiedy pasażerowie samolotu doświadczyli "stanu nieważkości" (Nie kochani. Nie podawano im narkotyków na pokładzie, chodzi o inny "stan nieważkośći). Samolot jedną nogą jest w kosmosie a Lois Lane co robi? PRÓBUJE ZŁAPAĆ OŁÓWEK, który sobię lata. Fajnie wyglądająca scena, ale nasza dzielna reporterka miała minę jakby się ujarała Więc może jednak stewardesa poczestowała Lo jakimś bluncikiem ;-P ? Samolot został uratowany w zajebiscie widowiskowy sposób, a sam powrót Supermana został nagrodzony brawami. Nie wiem czy brawa były za to, że pasażerowie zostali uaratowani czy za to, że nasz kryptończyk uratował mecz baseballowy. Bo jak wiemy amerykańce lubują się w tym sporcie. Dzieciak- kibic baseballowy drący się "Superman" był słodki. Sama mina Kal-Ela, przepełniona dumą (cieszył sie z własnego powrotu) była bezczenna. Lubię Cię Brandonie Routh :-) Bardzo Cię już lubię Superman mówiący o lataniu i statystykach jest bezcenny. Śmiałem się sluchając tego i wiedziałem od razu, co zamierza mówić. ZŁOTA MYŚL SUPERMANA- nie bójcie się ludziska latać samolotami.
Ok.Superman wrócił- świat szaleje,ludzie biją brawa, laski znowu mają kisiel w majtakch Scena z Lexem stojącym nad znisczoną piwnicą pokazuje jaka jest potęga kryptońskich kryształów. Bo jeżeli coś takiego narobił taki mały kawałeczek, to strach pomyśleć co zrobi duży. OŁ JE!
Perry krzyczący do wszystkich gabinecie konferenycjnym Daily Planet pokazuje swoją stanowczość i daje rozkazy. Do roboty ludzie! Nie obijać się lenie! Superman wrócił do jasnej cholery! Clark znowu widzi Lois. Tym razem jest ona w gabinecie Perrego. Tutuaj Lois stwarza wrażenie kobiety silnej i stanowczej. Przynajmniej taka miała być koncepcja. Była jednak arogancka i irytująca poniewż my-widzowie wiemy, dlaczego nie chce napisać artykułu o Supermanie. Z powodu własnych, chorych, samolubnych pobudek. Potem wpada do gabinetu zdyszany Richard i caluje swoją ukochaną. Podoba mi się przytłumione dźwięki jakie słyszy Clark- sposób ukazywania super-słuchu. Na początku nie polubiłem Richarda White'a ponieważ on i Lois tworzyli wrażenie karierowiczów, ktorzy w nie za bardzo odpowiedzialny sposób opiekują się swoim dzieckiem. Ale do Richarda jeszcze wrócimy niejednokrotnie... Clark spotyka Jasona, co jest bardzo fajną sceną. W szczególności komicznie wyglądał spsób w jaki dzieciak używał inhalatora. Typowy sposób pokazywania słabszej strony bohatera, aby potem było większe zdziwienie kiedy ten dzieciak użyje swoich mocy.Ale nie wyprzedzajmy faktów. Śmiałem się kiedy Jason powiedział, że jego matka nigdy nie wspominała o Clarku. Śmiałem, by po chwili przejść we wściekłość kiedy Richard zapoznał się z Clarkiem. "Clark jest po prostu...Clarkiem"- to było zimne z jej strony. No i ten "oficjalny" pocałunek pomiędzy Clarkiem a Lois. Popatrzcie w tej scenie na mimikę Brandona Routha. W tym momencie wiedziałem, że strzałem w dziesiątke było to, że Singer dał mu tę rolę. I co dziwne-polubiłem tego smarkacza już kiedy oglądałem pierwszy raz tę scenę. A myślałem, że właśnie Jason będzie słabszym punktem filmu
Wracamy do Lexiora, który czyta o powrocie Supermana. No i Kitty wspominająca o tym, że Es jest słodziuuuutki. "Koledzy Lexa" wracają z bronią od ruskich. Wszędzie Ci ruscy
W windzie widzimy jak kazdy czyta o Supermanie, a Lois znowu zgrywa Lanę. Czemu Lanę? A kogo najmniej obchodziły bohaterskie czyny Clarka w "Smallville" mysląc tylko o swoich potrzebach miłosno-seksualnych? Znacie już odpowiedź! Clark rozmawia z Lois, ta znowu traktuje go jak cień. Jednak zwierza mu się w sprawie tego, że Superman się z nią nie pożegnał. Potem odjeżdza w siną dal taksówką, a Clark zostaje sam na ulicy. Scena świetnie zagrana przez Routha i Bosworth, jednak znowu zadalem sobię pytanie... Co Clark Kent widzi w tej aroganckiej reporterce? Nie zrozumcie mnie źle. Arogancja jest dobra- lubię być arogancki. Ponoć dziewczyny lubią takich chłopaków, którzy są cwani oraz pełni tajemnic. Sa też mężczyźni ktorych kręcą kobiety a'la "gwiazda filmowa".Lois nie jest gwiazdą filmową. Lois jest tutaj irytująca :-( No i podobała mi się tutuaj kryptoteklama Mountain Dew, bo lubię ten napój. A jak wiadomo Clark Kent też go lubi (Obejrzyjcie pilot serialu "Smallville" aby zobaczyć, że cała lodówka na farmie Kentów wypełniona jest tym napojem).
Clark odlatuje "poszpiegować" trochę Lois. Używa x-ray'a w staroświecki sposób. Ale fajnie to wyglądało. Bez "Smallvillowskich" szkieletów ale ciągle fajnie :)Dowiadujemy się w tym momencie, że mały Jason nie lubi zielonego groszku (Tak jak Clark Kent w "Smallville") ale nie wiem, czy jest to celowe nawiązanie czy po prostu zbieg okolicznośći. Wspaniały dialog pomiędzy Richardem a Lois rzuca jasne światło na Marsdena. On na prawdę tutaj gra czymś więcej niż tylko ładną buzią i wielkim bicepsem. I podoba mi się to. Lois mówiąca, że nigdy nie kochała Supermana sprawia, ze nasz człowiek ze stali czuje się lekko wyobcowany (słowa Jor-Ela wkomponowane w tę scenę bardzo pasują). A co robi Superman aby wyładować się a jednocześnie wyciszyć? Leci w kosmos a potem medytuje. Wsłuchuje się w błaganie ludzi a następnie rusza im na ratunek! Bardzo ładnie wygląda Superman w stanie nieważkości. Chociaż można się lekko przyczepić do lśniącej, komputerowo generowanej peleryny.
Scena walki na dachu banku z przestępcą o ksywce "wieeelka spluwa" jest bardzo widowiskowa i heroiczna. Pokzuje potęge Supermana oraz stopień jego niezniszczalnośći. Nawet mu rogówki nie uszkodził No i miodzio, kiedy ten niezbyt yyyynteligentny przestępca próbuje załatwić Supermana za pomocą pistoletu.
Kitty pruje przez miasto z zepsutymi hamulcami. Nagle samochód unosi się w powietrze a Superman kładzie kładzie go na ziemi. Ładny efekt specjalny, ale nie to było powodem tego, że PRAWIE ZADŁAWIŁEM się popcornem. Cóż za zajebiste, piękne i genialne nawiązanie do Action Comics #1 kiedy Superman podnosi Volkswagena. To było boskie Lex Luthor kradnie metoryt. Ciekawe po co mu on? Nie mam pojęcia (ironia)...
Kitty wyraźnie zainteresowana jest Esem. Kiedy ten odlatywał a ta złapała go za ręke, mialem dziwne (to tylko moje chore skojarzenia) uczucie, ze chciała go jednak złapać za coś innego aby sprawdzić czy wszędzie jest on taki "super". Wiem, wiem... przesadzam
Raporty telewizyjne pojawiają się na wszystkich kanałach. Superman był w Niemczech, Francji a nawet w ... Gotham City! Bomba- Supermanowski odzew na to, że w "Batmanie Forever" padła nazwa miasta Metropolis. Bardzo ładne nawiązanie do Batmana. Małe, skromne ale wiadomo o czyje miasto chodzi, więc wystarczy mi to jak na razie. Clark przychodzi do biuira Perrego. Znamy tę scenę z trailerów. Biedny Jimmy Nie mógł zrobić lepszej fotki. Ta mała kropka nad budynkami nie zadowoliła Perrego. I tu koleja refleksja. Clark Kent odzyskał swoją pracę w redkacji, ponieważ jeden z dziennikarzy umarł, prawda? Wraca bez zadnych konsekwencji. A Jimmy od 5 lat jest dalej tym nie docenionym fotografem. Troszkę to smutne, tym bardziej ze wykazywał się niejednokrotnie błyskotliwością. W koncu to on wpadł na to, ze za "brakiem zasilania" może stać Lex Luthor. Dobra uwaga... No i ciekawa reakcja Clarka na to, że Lex wyszedł z więzienia. Bezcenna mina. Clark próbujący porozmawiać z Lois na temat ich "związku" znowu daje nam wrażenie ciamajdy-Kenta. I tak właśnie powinno być...
Lex rozmawia z Kitty. Popis Spaceyego i Posey. Lex to zimny drań ktory dąży do celu po trupach. Kolejny raz zadałem sobię pytanie "Co ona w nim widzi?:
Jason gania ze śmietnikiem na głowie, a Clark, Richard i Lois pracują w skupieniu. Ja tam bym w takich warunkach nie mógł pracować Szkoda mi było trzymającego się na uboczu Clarka. I fajny dialog przybliżajacy laikom działanie kryptonitu oraz mocy Supermana.Jednak kiedy Richard i Lois roześmiali się patrząc na Kenta, miałem ochotę ich zabić. Richard odchodzi z "wiadrogłowym" a Clark chwilkę rozmawia z Lois. Rzeczy Lois upadają na Ziemię, a on pomga jej pozbierać. Zwróccie uwagę na twarz Clarka, kiedy jest bez okularów i ten wyraz frystracji, że nie może jej powiedzieć prawdy o sobie. Piękna muzyka i zdjęcia, kiedy Lois odjeżdza windą na dach Daily Planet a Clark jąobserwuje. Bo cóż innego mógł robić jako Clark Kent? Tylko obserwować... Scena na dachu jest ptzede wszystkim patetyczna i romantyczna. Lois mówi o tym, że świat nie potrzebuje zbawcy. Clark przeleciał się z nią nad Metropolis i próbuje pokazać, ze jednak świat tegoż zbawcy bardzo potrzebuje. Chociaż wcale nie musiał-Lois dobrze o tym wiedziała, bo mówiąc te słowa ciągle myślała tylko i wyłącznie o... sobie! Niczym cholerna Lana Lang... Smutne Następnie wspomina o tym, co powiedział jej Clark. O tym, że pożegnania są bardzo trudne. Superman pyta się "Kim est Clark?".Lois na to: "A nikt taki. Taki jeden gościu z którym pracuje.Nie wart uwagi..." (Oczywiście żartuję, ale jej słowa właśnie tak dla mnie brzmiały). No i niedoszły pocałunek. Szkoda mi się wtedy zrobiło Supermana i ponownie zadałem sobię pytanie- w kim on się do cholery zakochał? Lois wraca na dół, i kłamie Richarda w żywe oczy. Po prostu pięknie. Zirytowały mnie jej kłamstwa i szkoda mi się zrobiło też Richarda. Ta kobieta to istna modliszka Ogromnym plusem tej sceny była mina Jimmego Olsena, ktory zajadał kanapkę. Rozkoszny i komiczny widok.... Fajne podwójne znaczenia miała też scena w której Perry porównuje Pulitzera do Oskara. Czyżby tworcy "Supermana:Powrót" liczyli na tę nagrodę? Nie ważne za co, nie ważne ile..ważne że W OGÓLE ;-)
Superman ląduje w Fortecy Samotnośći. Jeszcze bardziej przygnębiające miejsce, kiedy widzimu pusty panel i brak jakichkolwiek kryształów. Wszelka wiedza, jaka zgromadzona została przez Jor-Ela. Teraz to już był na prawdę jeden, wielki, pusty cmentarz. Smutne ;( chlip, chlip. Kal-El zdaje sobię sprawę, że ktoś był w Fortecy podczas jego nieobecnośći. Scena w której Lois działa na własną ręke i prowadzi śledztwo jest całkiem fajna.Widzimy na twarzy Bosworth pasję, a i sama postać zachowuje się w końcu tak jak zachowywać się powinna. W końcu na ułamek sekundy mamy dawną, prawdziwą Lois. Niestety za chwilę wraca przygłupia Lois ponieważ przyjezdza do posiadłośći Luthora z synem (sic!). Bardzo inteligentne posunięcie. Aha..Wie ktoś co to za marka tego Audi, którym Lois jeździ? Fajne autko :-D i kolejna kryptoreklama :)he he he
Śmieszne było ta, jak dzieciak komentował wszystko dookoła. "Czy to jest wtargnięcie?". Uśmiałem się... Tak samo jak z późniejszego "jesteś łysy" skierowanego w stronę Lexa. Chociaż jak widziałem minę Luthota, to przeszła mnie ochota na śmiech. Te oczy zabijają. I mógł ich wtedy zabić nawet za pomocą sczoteczki do zębów którą trzymał w rękach. Brawa dla Spaceyego.
A TERAZ TRYMAĆ SIĘ MOCNO PORĘCZY! MOJA ULUBIONA SCENA! Rozmowa Lexa z Lois na statku Gertrudy. MIODZIO!
Lex wita się z dzieciakiem, i nawet próbuje być miły. Podobało mi się jego spojrzenie, kiedy próbował wmówić sobię, że Lois myśli dokładnie tak jak on. Że obydwoje uważają, że swiat nie potrzebuje Supermana. Troszeczke chce z nią flirtować (zwraca uwagę na sukienkę Lois) ale daje sobię z tym spokój. Po co mu TAKA kobieta Lois mówi o tym, że nasz łysy przestępca powinien jeszcze siedzieć w więzieniu wiele, wiele lat. Luthor swoją wolność zawdzięcza Supermanowi. Świetnie zagrana scena, w której Spacey lekko pajacuje, ale w granicach dobrego smaku.Lex pokazuje Lois kryształy. Tłumaczy jej swój plan i mówi o tym, że Ziemia to jedyna rzecz, której nie można wyprodukować. Wspaniałe dialogi, świetne aktorstwo panie Spacey. Połknąłem tego Luthora w całośći i czuję go. Czuję go jak cholera! Podobnie jak swojego Lexa wyczuł Spacey. Potem łysol pajacuje w znajej nam z trailerów scence WROOONG. Genialnie zagrane i widać prawdziwie szalonego Lexa Luthora. Potem bawi się swoim kryptonitem, a my widzimy, że na dzieciaka kamyczek też w jakiś sposób oddziaływuje. Widzieliśćie oczy Luthora? On w pewnym momencie chciał uderzyć dzieciaka kawałkiem kryptonitu. Scena na statku w całkości należała do Kevina. Bez dwóch zdań.
Clark i Richard działają razem. Hasło w komputerze Lois brzmi "Superman" co zdziwiło Richarda. Słyszał ktoś kiedyś o głupszym haśle? Kryptonit, Kalel, cape, superduper... Ale Superman? Znowu odejmuje to Lois Lane punkty błyskotliwośći.
Lex uzywa w koncu swojego krzyształku na otwartym morzu. Popatrzcie na jego twarz. Spokojna, rysuje się szatański uśmiech. TEN CZŁOWIEK WIE, że za chwilę zniszczy pół kontynentu, a jednak jest szczęśliwy. Dobra postać Lexa. Dobry aktor go grający...
Lois zostaje zaatakowana przez cwaniaczka z bandy Lexa. Dzieciak rzuca w nim fortepianem, mają jednak wcześniej atak astmy. Zauważcie, ze Lois specjalnie tym zaszokowana. Pewnie już wcześniej wiedziała, że Jason ma w sobię coś "innego".
W redakcji Daily Planet faks od Lois znajduje nikt inny jak biedny, NIDOCENIONY JIMMY OLSEN. On powinien już dawno awansować w Daily Planet. Takie moje zdanie kurde bele! Clark dowiaduje się o współrzędnych i goni do windy sie przebrać. Zwróccie uwagę na nazwy artykułów wiszącyh na sciane DP. Nazwy artykułów nasuwają na myśl najważniejsze wydarzenia z zycia filmowego Supermana ale są podobne do tych w komiksie. Zwróccie uwagę kiedyś na ściany w komiksowym Daily Planet. Przykrywają je właśnie takie artykuły. Superman ratujący miasto to popis efektów specjalnych. W szczególności podoba mi się nawiązanie do mitologicznego Atlasa (kula Daily Planet). Budowlaniec złapany w locie przez Supermana to też przyzwoita, widowiskowa scena. Jeszcze jeden maly błąd. Wiadomo, że kostium Supermana chroni aura. Ale peleryny nie.Dlaczego nie spłoneła ona w ogniu, kiedy Es gasił instalacje gazowe? Któż to wie...
Efekty specjalne kumulują się w tej części filmu. Jest co oglądać Mi osobiście podobał się też wynurzający z morza kontynent. Richard odnalazł Lois, ale wkrotce wszyscy potrzebują pomocy Supermana. Tego samego, o którym Loi napisała artykuł. Ten sam którego niby nie potrzebuje. Ten sam ktory przed chwilą ocali życie jej, jej synka oraz mężczyzny którego podobno kocha. yyyyy :-/
Superman pomaga Richardowi odlecieć wraz z Jasonem i nieprzytomną Lois z piekła na Ziemi. Symboliczne "dzękuje" sprawiło, że na moich ustach zawitał uśmiech. Polubiłem Richarda White'a-muszę to przyznać. To facet z jajami, ktory pokochał Lois Lane bardzo. Es leci zmierzyć się z Luthorem.Boom-prawie wbija się w ziemię! Znajduje Luthora, a potem następuje bardzo fajny dialog pomiędzy nimi. Bardzo podoba mi się biały garnitur Lexa. Odróżnia go od ciemnych dekoracji robiąc z niego centralną postać tej sceny. W dodatku mały paradoksik- biały kolor (symbol czystości) a za chwilę ma się rozegrać krwawa jatka. Na podłożu jest porozrzucany ( a raczej wrośnięty) kryptonit więc Superman powinien już leżeć. Nie wiem czemu stoi na nogach-może kryptonitu jest za mało, a może Singer wymyślił mniej bolesne działanie tego pierwiastka na Supermana? hmm... Superman dostaje niezłe wpiernicz od Lexa, oraz jego ludzi. Podoba mi się efekt bąbli na rękach Supermana. Z kąd one się wzieły? Czy to efekt radioaktywności kryptonitu? Ludzie Lexa dalej biją Supermana. Scena w stylu "Pasji"... Podobała mi się dlatego, że wiadomo iż ten bohater nawet po takim cierpieniu zatryumfuje. Dodaje mu to człowieczeństwa, ale także i bohaterskości. W końcu Superman zostaje ugodzony w bok przez Luthora. Wiecie co? Ja też czułem tutuaj biblijny klimat. Może rzeczywiście zarzuty co do Chrystusowatości Supermana były prawdziwe? W dodatku Superman został ugodzony w ...bok! Lex rozkłada ręce, co tylko uświadcza nas w przekonaniu, że to na pewno nie jest ten sam łysy criminal mastermind znany z filmów Donnera. Ten Lex jest mrocznym, szalonym potworem. Zwróccie uwagę na oddech Supermana. Pełen bólu i pełen słabośći. WSPANIAŁA SCENA. Es wpada do wody. Znowu pojawia się głos Jor-Ela, mówiący o słabościach ludzkiego serca.
Pierwszą osobą która ujrzała w oddali człowieka ze stali był Jason. Czy użył rentgena lub teleskopowego wzroku? Nie wiadomo. Okazuje się znowu, żę Brandon Routh wspaniale gra CIERPIĄCEGO SUPERMANA. Wsłuchajcie się w jego krzyk kiedy Lois wyciąga mu kryptonit. Żegna się z Lois i leci w chmury...
Kolejna, bardzo ważna scena w ktrej nasz bohater "ładuje swoje baterie".Piękne zdjęcia i piękny widok słońca. Łykam ten pomysł. Patetyczna scena, ale potrafi poruszyć. Superman nurkuje do wody, podgrzewająć po "smallvillowsku" podłoże.
Zauważcie zwątpienie w oczach Lexa, kiedy Kitty pyta go o to, czy na pewno zamierza zabić tych wszystkich ludzi. Tak jakby stracił sens swojego istnienia, którym było... zabicie Supermana. Następuje trzęsienie Ziemi, a ja już wiedziałem co się dzieje.To Es postanawia zając się "wyspą". "Gang Luthora" ginie przgnieciony przez skałę, a Lexowi udaje się uciec. Jak zwykle. Ujawnia się też dobra część pani Katherine, która pozbywa się kryształów. Superman bierze sprawy w swoje ręce. Pomińmy fakt, że powinien zginąć wchodząc w atmosferę, ponieważ przy jego twarzy przez cały czas był kryptonit. To szczegół... nie zauważyłem go oglądając film w kinie. Superman używa całych swoich sił aby wyje*ać w kosmos ten kawałek nowego kontynentu. Wielkie poświęcenie, oraz użycie całych rezerw siły. Podobnie jak w czasie walki z Doomsdayem. Wykorzystał całą swoją moc, a potem stracił przytomność. Spada, spada, spaaaadaaa... BOOM!
Superman w rękach lekarzy, policji bardzo mi się podobał. Teraz świat w końcu mógł zrobić coś dla niego. Serce nie daje znaku życia, kryptonit jest ciągle w jego ciele. W końcu jednak go wyciągnięto. Poruszająca scena, ktora wraz z muzyką wspaniale buduje napięcie oraz moment oczekiwania... co dalej?
Jak to co dalej barany? No pewnie, że przezyje! Toż to Superman...
Perry White w humorystycznej scenie, w której widzimy, że przygotował on dwa tytuł na pierwszą stronę Daily Planet. Drugi tytuł "Superman Lives" to nawiązanie do niedoszłego projektu filmowego. Rysunek przedstawiający Lois, Richarda, Jasona i Supermana był słodziutki. Lois jedzie wraz z Richardem i swoim "wyjątkowym" synem. Dojezdza do szpitala, gdzie widać tlumy ludzi oczekujących na wyzdrowienie Esa. Miłe i podnoszące na duchu. Może i Lois nie doceniała tego bohatera, ale miliony ludzi nie mogą się mylić Człowiek ze stali musi być spoko, skoro tylu ich tu przyjechało. Lois całuje Esa. W czasie kiedy jego matka zdradza Richarda, Jason głaszcze stroj (Kto wie?..Moze kiedyś przyjdzie mu się w niego wbić i kontynuować krucjatę ojca). Wychodzi z pokoju szpitalnego, ale synek wyrywa się jej i także całuje Esa.. w czoło! słodkie, ach.. jakież to słodkie.
Kolejna refleksja o Supermanie i Lois. Superman jest dobry (wiem, wiem..Mało odkrywcze to moje stwierdzenie). To on w tym związku jest tą dobrą stroną konfliktu, ponieważ Lois zachowuje się bardzo niedojrzale. Kłamie, całuje, mówi ze kocha, mówi ze nie kocha... ufff. Zmęczyło mnie to wszystko. Superman będzie trzymał się od Lois z daleka, dopóki wie, że ona kochaRicharda. W scenie na dachu Daily Planet dowiedział się z jej ust, ze Roichard wiele dla niej znaczy. To mu wystarczyło aby dać sobię spokój. Oczywiście teraz, kiedy wie iż Jason to jego syn- wszystko nabiera nowego znaczenia. Będzie dalej walczył o tę miłość. Ale przynajmniej sprawa dziecka stała się dla niego prostsza. A możę trudniejsza? hmmm... Lois dała w tym filmie plamę na całego. W scenie kiedy Lois wychodzi ze szpitala widać Marthę Kent. Kobieta się ciepło uśmiechała, ale można się domyśleć co czuje kobieta, która nie może odwiedzić w szpitalu swojego syna- bohatera.
Lex na bezludnej wyspie. Smallville once again Humorystyczna scena w której widzimy furię Lexa ktory wie, że przegrał. Ale ciągle żyje. I wiemy, że wróci z tej wyspy cały i zdrowy. W końcu policja go nie złapała, więc furtka do kolejnych niecnych czynów stoi otworem. Lex wróci... Wróci na pewno. I jeżeli dalej będzie mial twarz Kevina Spacey- obejrzę sequel z miłą chęcią. Ale przydał by się też jakiś nowy łotr. Lex współpracujący z Darkseidem albo Mongulem? To by było ciekawe...
Superman znika ze szpitala. Nie zostawił nawet kartki z podziękowaniem za opiekę he he he
Lois pisze artykuł "Dlaczego świat potrzbuje Supermana". Łza spływa jej po policzku. Pełna sprzeczności kobieta.
Scena ze śpiącym Jasonem i stojącym nad nim Supermanem jest genialna. Pokazuje prawdziwe obawy ojca, ze jego dziecko będzie szykanowane, lub odrzucone przez świat z powodu swojej "inności". Słowa Jor-Ela "Syn staje się ojcem, a ojciec synem" nabierają tutuaj nowego znaczenia. Zaiste syn stał się ojcem... Jednak sprawa trójkąta miłosnego ciągle jest nierozwiązana. Może w kolejnej części.
Lois-Zobaczymy cię jeszcze... w pobliżu?
Superman-Po tym jak przez cały film raniłaś moje serce? Szczerze w to wątpie! LOL
Wspaniała scena odlotu, która przywołuje wspomnienia związane z filmem Donnera. Ciepły uśmiech Routha skierowany do kadru i ... KONIEC
Prześmiewcza konwencja tego tekstu jest celowa. Film mi się oglądało świetnie, ale mam nadzieję, że dzięki temu wszystkiemu co napisałem wyżej, widać jak na dłoni jakie elementy filmu mi się nie podobały. Jednak płakałem oglądając go, łapałem za fotel, nawet wstrzymywałem powietrze. Czy film mi się podobał? Jasne do cholery! Czy film mnie wzruszył, poruszył? Kurde bele, oczywiście! Czy jest to najlepszy film komiksowy jaki widziałem? Pewnie! Czy jest to dzieło idealne? Nie! Nie jest to dzieło idealne, ponieważ działami idealnymi są dla mnie filmy typu Ed Wood, American Beaty, Brokeback Mountain. Superman to natomiast bardzo dobry film którym nie rozczarowałem się w ogóle. WIĘC CZEMU DO CHOLERY JASNEJ ŚREDNIA TEGO FILMU JEST MNIEJSZA NIŻ KOMIKSOWYCH G*WIEN TYPU SPIDER-MAN 1 i SPIDER-MAN 2?

ocenił(a) film na 10
Ed_Burton_Wood

Oj nie nie, film uważam za piękny i rzeczywiście lepszy od ostatnich filmów o superbohaterach, ale nie zgodzę się z paroma szczegółami. Za bardzo Cię ponosiła momentami wyobraźnia. Widziałeś coś, czego nie było, a na dobrą sprawę to była taka jedna scena, w której Routh zasłużył na chłostę. Ponadto pomysł z synem Supermana mi się nie podobał, Lois nie przypominała Lany Lang ze "Smallville", chociaż zagrała kiepsko. Nawet Jimmy był postacią, która ma w sobie więcej wigoru niż Lois. Ponadto- Brandon choć nieźle, to jednak nie zagrał tak dobrze jak Reeve i nie można ich nawet porównać. Film był świetny, zawiera elementy, które nie zostały ukazane w poprzednich częściach, ale za to brakuje mu trochę mimo wszystko. 'Mroczność' tego dzieła jest niepodważalna i tylko ktoś, kto naprawdę lubi Supermana, jest w stanie znieść te 2,5h bez najmniejszego wahania.

Spory kawał czasu temu nasunęła mi się myśl- Dlaczego nie nakręcą remake'u pierwszego 'Supermana'. Odpowiedź przyszła z czasem i brzmi: Ponieważ żaden aktor nie jest w stanie dorównać ś.p. Christopherowi Reeve jako Superman. Taka prawda, remake wzbudziłby zainteresowanie, ale większość ludzi okrzyknęłaby film beznadziejnym, ponieważ wtedy mieliby porównanie pomiędzy sposobem zagrania oryginalnego scenariusza przez Reeve'a i Routh'a, a tego ten drugi niestety nie byłby w stanie znieść.

Podsumowując- film mi się bardzo podobał, ale Superman był, jest i raczej zawsze będzie jeden, a jest nim Reeve bez wątpienia.

A na koniec dylemat każdego prawdziwego fana- Chcę kolejnej części z Supem, czy też nie? Cholera, chciałbym zobaczyć go w kolejnych wyzwaniach, ale jak mają to schrzanić to chyba podziękuję...

Jest to i mój dylemat. Póki co, jako zawzięty fan komiksowych superbohaterów, czekam na trzecią część Spider-Mana. Zobaczymy co Tobey tym razem pokaże (choć zakładam, że nic nowego).

ocenił(a) film na 10
Tetsujin

Profanacja. Zapomniałem dodać, że Kevin Spacey był gwiazdą tego filmu, nie Brandon Routh. Niestety właśnie na nieszczęście Supermana to Spacey tutaj najlepiej zagrał.

ocenił(a) film na 8
Tetsujin

wdł mnie Brandon nie zawiódł. Ani troche. Pokazali tego bohatera lekko z innej strony, właśnie dzięki temu aktorowi i właśnie to pozwala mi stwierdzić że ten aktor w niczym nie ustępuje zmarłemu już supermanowi lat 70tych i 80tych.

ocenił(a) film na 8
Indrid_Cold_84

No i to się nazywa recenzja! Pozdro El-Kal he he. Moim zdaniem, kwesta gustu, mi podobają mi się wszystkie ekranizacje superbohaterów (no może nie wszsytkie bo niektóre to dno totalne) ale Spider-man jest dobrą ekranizacją. Jak każdy film zawiera błedy (Superman Returns też ma ich trochę) ale podsumowując jest poprostu dobry. Wiadomo, że jedni lubią bardziej X-men inni Avengersów a jeszcze inni Supermana. Kwesta gustu co się komu podoba bardziej. Mnie osobiscie podobają się prawie wszyscy superbohaterowe ale najbardziej pociąga mnie świat DC. Ale spokojnie do czołówek udanych ekranizacji mogę zaliczyć: Superman Returns, Spider-many, Batman Begins oraz X-men (szczególnie dwójkę, którą uwazam za najlepszą)