Mógłby być niezłym westernem, ale:
1. muzyka. Sama w sobie - niezła, ale nie pasuje ani do lat 20-30 w ZSRR, ani do konwencji, a szczególnie fragmenty z typowym "radzieckim" rockiem lat 70.
2. manieryczny jak wszystkie filmy tego "sławnego reżysera.
3. Szyłow - w modnym, w latach 70. XX w. sweterku "boucle", a esauł w białym plejbojowskim garniturze także z tych lat, a nie z czasów CzK.
4. miejscami rozwlekłe "obrazy" - wizje = zbędne
5. brak logiki w filmie - logika jest na drugim planie - na pierwszym "debiutant".
.... ale są gorsze.