Pierwszy raz obejrzałam ten film ze dwa lata temu, na początku mojej fascynacji koreańskimi produkcjami, kiedy o realiach życia w Korei Południowej wiedziałam bardzo mało. Film obejrzałam więc szeroko otwartymi oczami, przeżywając bardziej szok kulturowy niż zagłębiając się w przekaz. Pamiętam tylko, że pozytywnie mnie wtedy zaintrygował.
Dziś o Korei wiem znacznie więcej, a do powrotu do tego filmu skłoniła mnie chęć przyjrzenia się jeszcze raz obsadzie (bo okazało się, że większość grających w nim aktorów to moi dzisiejsi ulubieńcy, których oczywiście wtedy nie kojarzyłam za bardzo).
No i nie żałuję poświęconego czasu, bo za tym drugim razem zobaczyłam i zrozumiałam więcej, a film stał się dla mnie dającą do myślenia, cyniczną obserwacją dzisiejszej zagonionej rzeczywistości przerażająco przepracowanych Koreańczyków, którzy choćby bardzo chcieli, to nie mogą wyrwać się ze straszliwych schematów rządzących dziś ich światem.
Dla mnie to absolutnie nie jest komedia romantyczna, raczej może komediodramat, z charakterystyczną dla koreańskiego kina satyrą.
Polecam. Koniecznie do samego końca, bo zakończenie jest mega.