obejrzałam go, tak od niechcenia i z lekkich nudów. Film był dobry ale bez szału, o wiele lepszy był "To właśnie miłość"...bardziej mnie rozbawił. Ale zdecydowanie warto było się przemęczyć do końca, bo sceny końcowe przy piosence Pink i ten taniec tego całego Efrona- o wow! Boże, dlaczego mój mąż nie ma takiego poczucia rytmu i ruchów. Przewijałam tą scenę ze 3 razy, bo uwieeeelbiam mężczyzn, którzy tak dobrze się czują na parkiecie.