Film jak wielka rzeka. Powolna, niemal nudna akcja. Bohaterowie nieprzerysowani, dzięki temu bardziej realni. Z kunsztem ukazany dramat artysty, którego w życiu obchodził głównie on sam i teraz życie traktuje go podobnie. Samotność, która chwilami aż boli. Nie ma tu plastikowej stereotypowej hollywoodzkiej dramy ani tandetnych kabaretowych dowcipów. Jest za to dobrze zagrana muzyka, świetnie oddany klimat artystycznego życia na walizkach, które nie pachnie fiołkami. Znakomity film na chłodny jesienny wieczór. Trochę smuci, trochę krzepi.