Po wybaczeniu mojego cynizmu i spoilera w tytule, możemy przejść do dyskusji. Film mi się podobał - samo życie. A ja - jak wiecie - cenię sobie tendencję do odzwierciedlania rzeczywistości (stąd właśnie "dramat" jest moim ulubionym gatunkiem filmowym).

Na uwagę zasługuje też postać Jeffa Bridgesa, a raczej nie "postać" a sam aktor. Aktor, który w graniu ról ludzi "zmęczonych życiem" jest rewelacyjny. Kto wie, może właśnie zmęczony życiem, Pan Bridges jest?
Niezapomniane role w "Drzwiczki w podłodze" , "Kraina traw" , "Big Lebowski" i bardzo fajnie się dzieje, że możemy właśnie w tym roku dopisać film "Crazy Heart" właśnie!


Dwa Oscary, najlepsza piosenka, "The weiry kind" (wg mnie zasłużenie).
I za rolę pierwszoplanową dla Bridgesa. Też zbyt wiele obiekcji nie mam.