Obejrzałam film i nie mogłam przestać myśleć o zachowaniu Jean. Z jednej strony, co sama przyznała, wiedziała w co wchodzi, a z drugiej, kiedy może mieć to, czego chciała, rezygnuje z tego. Nie mam pojęcia co miała na myśli, mówiąc Otisowi, że go kocha i zamykając mu drzwi przed nosem. Jej zachowanie nie potwierdza jej słów i nie wierzę, że go naprawdę kochała. Bad udowodnił, ze nie poszedł na odwyk tylko po to, aby ją odzyskać, ale zrobił to także dla siebie, co udowodnił przez następne półtora roku i nie zachlał się na śmierć, jak go odrzuciła. Jestem zła, bo w miłości nie przekreśla się człowieka za jeden błąd, szczególnie, że sama podjęła decyzję zostawienia małego z Badem, wiedząc, jakie jest ryzyko, więc sama też jest winna tego, co się wydarzyło. Przy tym, jak Bad się zmienił po tym wydarzeniu, jego błąd nie powienien mieć znaczenia, gdyby naprawdę go kochała - wybaczyłaby mu, otoczyłaby go opieką i dała ciepło oraz szczęście, którego od lat nie doświadczył.
Dla mnie też postawa Jean jest niezrozumiała. Facet zmienia swoje życie na lepsze dzięki temu, że poznał Jean i jej synka. Sytuacja w centrum handlowym przelała czarę goryczy i dała impuls Badowi do zmiany na lepsze. I jeszcze pinda przyłazi z pierścionkiem do niego i prosi o wywiad. Totalny brak klasy. No ale cóż....Być może scenarzysta i reżyser uznali, że ckliwe zakończenie z happy endem byłoby zbyt pospolite.
Dokładnie o tym samym pomyślałem przed chwilą! Innego wytłumaczenia jej reakcji nie widzę!
Jesteście przyzwyczajeni do banalnych happy endów, jak już tego nie ma to wielka obraza..
Ale i tak było to mało realistyczne, bo każdy alkoholik by znów zaczął pić, myślałem że tak się stanie i to będzie droga powrotu do kariery (nie ma bluesa bez "bluesa" )..
Szczerze mówiąc, ja zaczęłam myśleć o scenie z Buddy'm, synem Jean, który uciekł mu z baru. Pytanie brzmi; dlaczego to zrobił. Kilka spraw w filmie zostało otwarte, a wątek nie doczekał się końca. Mówię tu o historii syna Bada oraz o ojcu Buddy'ego. Jego matka wyraźnie unikała tematu losów swojego małżeństwa, a zamykając drzwi przed nosem Bada wspomniała o tym, że doskonale wiedziała, w co się pakowała. Moim zdaniem, ojciec Buddy'ego był właśnie alkoholikiem. Gdy zobaczył nowego kochanka mamy w barze, chwiejącego się na nogach, uciekł. Później jeszcze był przerażony, nie pożegnał się nawet ze swoim przyjacielem. Matka zrozumiała, że popełniła błąd, wiążąc się z artystą. Postanowiła sobie nigdy więcej nie spotykać się z alkoholikami, w jakimkolwiek stanie oni by się nie znajdowali. Jest to jednak jedynie moja luźna interpretacja. Pozdrawiam serdecznie :)
Będziesz matką to zrozumiesz ;) Wyraziła się szczerze i jasno - kocha go, ale nie zaufa mu już. Podjęła to ryzyko, bo chciała być z nim, ale syn jest ważniejszy. A ona straciła do niego zaufanie i nie powierzyłaby mu już opieki nad nim. Nie widzę powodów dla których mały miałby uciekać z baru. To jest czterolatek, wystarczyło, że coś go zainteresowalo na ulicy, zgubił się w tłumie i cześć. Jej postawa jest dla mnie całkowicie zrozumiała, a film dzięki temu nie był banalny.
Obejrzałam film wczoraj. Akcja była powolna, leniwa, nieśpieszna. I nagle po zakończeniu poczułam straszny smutek. Niby nic, ot ida sobie w dal, on jej udzieli wywiadu... Nie wiem czy ona go kochała, wiem, że nie dała mu drugiej szansy. Po prostu. Zawalił to prawda. Popełnił wielki błąd, dziecko to duża odpowiedzialność. Ale ludzie zawalają wiele razy, nagminnie i uporczywie. A on, mimo, że popsuł coś jeden raz, po czym zmienił się i trwał w tej zmianie nie otrzymał drugiej szansy. Został srodze ukarany. Jasne, jej wybór. Wybrała faceta, którego być może mogła być pewna. Oczywiście tak jej się wydaje, bo czy można być pewnym kogokolwiek? Chwilami miałam wrażenie, że reżyserowi po prostu zależało, aby film nie skończył się nachalnym happy endem. I stąd to wszystko.
Właśnie dzisiaj obejrzałem ten film.Zgadzam się! Myślę bardzo podobnie! Też o tym cały czas myślałem i myślę...Nie rozumiem tego zachowania! Dodam tylko, że ten błąd Bada był spowodowany przede wszystkim alkoholem, a dokładniej mówiąc nałogiem alkoholowym, więc skoro pozbył się tego problemu to reakcja Jean bardzo mnie dziwi...
Teraz pomyślałem, że chyba scenarzysta (a dokładniej autor powieści na podstawie, której był nakręcony ten film) zrobił to po to aby hmmmm jak to ująć zakończenie było lepsze.Bo wiadomo, że jak jest happy end to film nie zdobędzie takiego uznania, nagród jak wtedy gdy zakończenie nie kończy się sielsko...
A ja sądzę, że jesteśmy po prostu przyzwyczajeni i w filmach, i w życiu, że ludzie (a najczęściej kobiety) muszą komuś dawać tzw. drugą szansę i że to jest takie dobre, szlachetne i właściwe... A może właśnie przydałoby się więcej stanowczości, zwłaszcza wobec osób uzależnionych... Może wtedy małżeństwa z alkoholikami nie ciągnęłyby się latami, unieszczęśliwiając na trwałe przede wszystkim dzieci na to patrzące... Wracając do filmu - być może gdyby mu wybaczyła, za jakiś czas uznałby, że jednego drinka nie zaszkodzi wypić i za chwilę wszystko wróciłoby do utartego schematu, a tak dowiedział się, że za pewne błędy płaci się najwyższą cenę, że jednym złym ruchem może nieodwołalnie wszytko spieprzyć i to go skuteczniej i trwalej zahamowało...? oczywiście nie wiadomo co by było gdyby, ale uważam że takie zakończenie jest właśnie bardziej, jakby to ująć, prawdziwe...
Z jednej strony konsekwencja, ale z drugiej strony to błąd Bada nie był niewybaczalny. Czterolatek mógł uciec gdy matka np. płaciłaby za zakupy w sklepie. Wystarczy odwrócić się na chwilę. Nie ma ludzi, którzy nie popełniają błędów, rodziców, opiekunów też.
Po prostu kobiety czasami są dziwne. I nic się na to nie poradzi.
Często powtarza się schemat, że ciągnie je do wszelkiego rodzaju wykolejeńców i alkoholików. Później żałują i się z nimi rozstają, żeby za chwilę związać się z następnym takim samym.
Dlatego mi w zakończeniu bardziej nie pasuje to że spotkała kogoś normalnego. Chociaż jaki ten człowiek w rzeczywistości jest jeszcze pewnie nie wiadomo.
W każdym razie bohater filmu przestając pić wypadł z jej targetu.