Historia życia Daniela Morgana, osiemnastowiecznego australijskiego banity. W roli głównej Dennis Hopper i zapewne gdyby nie to, że twórcom udało się namówić go do udziału, ich dzieło już dawno zatonęłoby w odmętach zapomnienia. "Mad Dog Morgan" jest bowiem produkcją skrajnie niskobudżetową, zrealizowaną przez ekipę o nikłym (albo też żadnym) doświadczeniu, co też jest wysoce odczuwalne przez cały seans. Zdjęcia i montaż wołają wprost o pomstę do nieba, ale ma to swój urok: niby na poły amatorka, poczęta jednak przy udziale bardzo przyzwoitej obsady aktorskiej. Dystrybucją w Stanach zajmowała się Troma i pomimo, że widoczne jest pewne pokrewieństwo z tworami z ich stajni, to jednak skłamałbym mówiąc, że to ten sam poziom. Z perspektywy lat rzecz może miejscami budzić lekkie rozbawienie, ale zważywszy na warunki i możliwości jakimi dysponowali twórcy, uważam, że należy im się uznanie. Mi tak naprawdę w największym stopniu przeszkadzał ciężki do zrozumienia australijski akcent, jakim posługują się odtwórcy. Taki "Mad Max" na ten przykład miał przynajmniej wersję "amerykańskojęzyczną"...