Wielki szacunek dla Agnieszki Holland za intrygujące przedstawienie tak mrocznej i w gruncie rzeczy toksycznej dla siebie i otoczenia postaci. O tym ma być kino, o niejednoznacznościach, rzeczach nieoczywistych, niezrozumiałych wyborach i o człowieku, w którym tkwi czułość wraz z okrucieństwem. Tyle tylko że tutaj akcenty zostały rozłożone aż nadto równomiernie, w związku z tym odnieść można wrażenie, że to po prostu solidnie zmontowane i zagrane kino. I to wszystko. Młodzieniec porywający się na ojca z siekierą, przepowiadający śmierć i w końcu tę śmierć na innych sprowadzający to jednak w moim odczuciu tylko zachowawczy egocentryk. I niewiele w tym zamieszania zrobi wątek zakazanej miłości. Zabrakło mi tu emocji – i u aktorów i ostatecznie we mnie jako oglądającym. Tak nietuzinkowo dobrana historia o tym, że człowiek to anioł i diabeł powinna powodować, że się ogląda z ciarkami na plecach i morzem przemyśleń. Za dużo ich nie mam.