Jakoś nie przekonuje mnie "La Ragazza che sapeva troppo" jako pierwsze giallo. Może to moje czepialstwo, ale na ten tytuł zasługuje bardziej "Sei donne per l'assassino" gdyż tutaj mówimy już pełnokrwistym (dosłownie) mrocznym kryminale z niezwykle charakterystyczną postacią mordercy, którego strój zasłużył na występ w jakimś luźny sequel.
Oczywiście nie ma co ukrywać, jak na włoskie kino klasy "b" przystało jest tu sporo tandety, ckliwych dialogów oraz złego aktorstwa. Wszystko to jednak wydaje się niezauważalne, przy klimacie wytworzonym przez Bavę. Składają się na niego oczywiście piękne wnętrza, kolorowe światła, a także okrutne morderstwa. Sama intryga też nie została poprowadzona głupio. Reżyser wszakże myli tropy często, co ostatecznie sprawiło, że źle wytypowałem osobę killera. A tropów by do niej doprowadzić było sporo: wystarczyło połączyć właściwe.
Jestem zadowolony. To prawdziwa gratka dla fanów włoskiego horroru, będąca jednocześnie wzorcem dla produkcji sygnowanych nazwiskami kolejnych mistrzów gatunku. Możecie traktować opisywany film jako pozycję obowiązkową.