Po obejrzeniu tego szajsu musiałem się tu zalogować po długiej nieobecności na filmweb, oczywiście miałem fajnie opisane błędy i idiotyzmy występujące w tym filmie ale po kliknięciu dodaj temat znikło mi wszystko co napisałem tak więc nie będę przedłużał i proszę mnie nie brać za prostaka bo nie dość że film mnie zdenerwował swoją głupotą to jeszcze filmweb mnie wkur***.
Kiedyś myślałem że Indiana 4 był słaba kontynuacją później że Die Hard 4, a jeszcze kiedyś że MI:2 to tragedia ale to co zrobili z Die Hard 5 to jest śmiech na sali, wiem że to film akcji, ma być dużo akcji ale ja chyba naprawdę zatrzymałem się na filmach akcji końca lat '90, Die Hard 1 był świetny widz powili wchodzi w fabułę filmu, akcja się rozwija, toczy i kończy, tak samo jak z DH2 no i trochę kombinowanym DH3.
W DH 5 pierwsze 35 minut wygląda jak by było przycięte tak z dobre 20 minut, John gra totalnego idiotę, widz zaznajomiony z serią nie wie co jest grane jak świnia w rzeźni.
Później następują słabe wręcz biedne dialogi, a końcowe Yupikayey brzmi jak czerstwy chleb w ustach szczerbatego.
Za ruskimi nie przepadam ale ten stereotyp ruska "praktycznie wszystkich ze wschodniego bloku" z taksówki mogli sobie darować, no i jeszcze na koniec czarne charaktery, też bez polotu jak by byli z papieru, scena śmierci na wirniku przypomina klon śmierci Hansa Grubera, no i jeszcze głupia ruska dziewucha która mając karabiny, ludzi wlatuje samolotem w budynek tak aby nie trafić w Johna i jego syna, USA znowu wygrało.
Najbardziej nie logiczna scena jest w Czarnobylu z tym całym "promieniowaniem" ale chyba każdy wie o co chodzi.
No i jeszcze scena w pierwszych 30 minutach filmu gdzie John wyskakuje przed samochód syna, brakowało tylko "porozmawiaj zemną JESTEM NA WAKACJACH"
Takie znaki firmowe jak Die Hard, John McClane i Yupikayey zobowiązują do czegoś więcej, gdyby z DH5 wyciąć nazwę i postać johna to mógłby to być nawet niezły film akcji.
Ogólnie nie byłem nawet tak rozczarowany po DH4 ale może podobnie albo trochę mniej po Indianie 4 ale tam wszystko było składne i w naturalny sposób przemyślane.
dla mnie tylko DH 1 i 2 o 3 to już szkoda mówić DH 4 to w ogóle a DH 5 definiuje nowe znaczenie słowa "dno".
DH 6 to już tylko John McClane w kosmosie. Najlepiej jak go oczywiście przez przypadek wsadzą w rakietę lecącą na Marsa i tam spotka bandziorów i się z nimi jako pasażer na gapę rozprawia spokojnie mogę napisać taki scenariusz ciekawe czy wyprodukują.
Co tu napisać hmmm DH 5 jest wynikiem statystycznych podejść do tworzenia filmów w Hollywood robi się filmy od szablonu i zasadniczo z twórczością czy pomysłowością nie mają nic wspólnego.
Jeśli film niskobudżetowy się spodoba to kręcą wypasioną wersję jak było np. z "Gorączką".
Indiana 4 takie samo drewno aktorskie jak DH 5 jakby tych kolesi wyciągnęli z baru po miesięcznej libacji i kazali gapić się w kamerę tylko że on nie wie w którą i się pyta "w tę ?"
Wszyscy zwyczajnie odcinają kupony od tytułów to samo z Tożsamością Bourne'a i innymi MI... etc....
te wszystkie filmy to jest jeden scenariusz tylko zmienili imiona miejsca i tytuł.
Ludzie się śmieją z Paris Hilton, że zagrała w jakimś kiepskim filmie no sory ale film z Paris Hilton to arcydzieło przy tym czymś, czymś bo do tej semantyki nie przypisuję odpowiedniego słowa.