Zauważyłem, że przetacza się tu kilka dyskusji o ilości efektów specjalnych w filmie.
Moim skromnym, nie to jest bolączką piątej "pułapki". Problem raczej tkwi w braku napięcia.
Każda poprzednia część budowała napięcie- gradacja akcji i Bruce w totalnie przerąbanej sytuacji zaaranżowanej przez dobrze wymyślonego schwartzharaktera.
Dlatego też tłumaczenie tytułu w przypadku jedynki było dość adekwatne, a i później nie wiele traciło na znaczeniu- Bruce był zawsze osaczony zawsze w Pułapce.
W tym filmie nie było wcale napięcia. Była za to akcja. W ch*j akcji.
"Co w tym złego? Przecież to film akcji!" można zapytać.
Otóż akcja wzięła górę nad napięciem- A to już źle.
Dla mnie film wygląda tak- Przyjechał do Moskwy, pozabijał ludzi, albo krzesła, albo cokolwiek tam na niego wyskakiwało bez ładu i składu, wyskoczył przez okno i co...? jajco! Żaba zamieniła się w kobyłę- świat uratowany.
Czułem się jakbym oglądał zza ramienia jak kolega gra w Call of Duty. Żadna frajda