Powtórka z rozrywki. Przypadkowa osoba zostaje nauczycielem i odkrywa, że nie jest takim egoistą i że naprawdę chce czegoś uczniów nauczyć. Było... czasem zrobione lepiej czasem gorzej. Tym razem motywem przewodnim jest muzyka rockowa. "Szkoła rocka" to tak naprawdę sentymentalna podróż do czasów młodości rodziców uczniów tytułowej szkoły, kiedy rock był symbolem buntu, wolności i odkrywania świata. W tej lekkiej komedyjce jednak rock został już oswojony i zamiast dzikiego tygrysa dostajemy łagodnego puszka.
Średnia rozrywka, która latem uchodzi płazem. Jednak gdybym miał ponownie oglądać, to wybrałby raczej "Gliniarza w przedszkolu" lub "Zakonnicę w przebraniu".