Po sporej ocenie innych sądzę, że znaczna większość nie czytała książki. W innym wypadku nie rozumiem fenomenu tego filmu. Film prócz imion głównych bohaterów niewiele miał wspólnego z dziełem Sparksa. Zabrakło głębi, dobrze rozrysowanych postaci, zaprezentowania tego czym i jak ważna była dla Jamie wiara. Spłycenie zaręczyn, podarunku od Jamie w postaci głupiego dziennika matki. W dodatku multum przeżutych kotletów (pomysłów) zaczerpniętych z innych filmów romantycznych spowodowało, że oglądałem to z bólem. Jako adaptacja książki 1/10, jako film sam w sobie 4, stąd ocena ostateczna 3 (0,5 pkt. za "Only hope").