Film można podzielić na trzy części: pierwszą nazwał bym "zagniewani młodociani" drugą "wielka miłość" trzecią "wielka strata". Najlepiej wg. mnie wypada ostatnie 30 minut filmu. Gra aktorska jest momentami tragiczna, a kwestie banalne. Film nie jest najgorszy, ale też wielkim dziełem nie jest dlatego dziwi mnie to że taki film jak ten jest wyżej w rankingu filmweb'u od takich produkcji jak np. Philadelphia. Jeśli ktoś chce obejrzeć dobry wyciskacz łez bez happy endu to polecam Słodki Listopad, który dużo ciekawiej przedstawia problem miłości w obliczu choroby. Wracając do "Szkoły uczuć" film jest bardzo, ale to bardzo średni nakręcony dla spragnionych miłości 12-16 latek :-). Takie jest moje zdanie.