Co tu dużo mówić, film jest przepiękny, wzruszający...Śmierć głównej bohaterki pokazuje nam, że nic nie jest wieczne, że MY nie jesteśmy wieczni, że każdy umiera, a wiadomo, że nastolatkowie nie myślą o śmierci, a może czasem powinni? Dodatkowo w filmie urzekła mnie piosenka "Only hope". Jest tak piękna, że oczy same łzawią;) A muszę się przyznać, że nie słucham ogólnie tego rodzaju muzyki.
Do wiecznie narzekających: nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wszyscy Ci którzy krytykują ten film są strasznie zgorzkniali i sami nigdy nie przeżyli takiej porywającej, silnej miłości, która rozrywa serce i dusze na pół...A szkoda, bo wiele stracili. I nie mówię tu tylko o miłości damsko-męskiej, bo straciłam mi bliską osobę z rodziny, którą kochałam i wiem jak to boli i wiem, że gdybym mogła cofnąć czas to więcej czasu spędziłabym z tą drogą mi osobą...a teraz zostały mi wspomnienia i żal, poczucie winy, że straciłam tą osobę i ona już nie wróci...