Uwielbiam ksiązki Sparksa, uwielbiam i "jesienną miłość" (jakby ktos nie wiedzial - tytul ksiazki, ka podstawie ktorej nakrecono film), i uwielbiam tę historię. Czy taka miłosc nie istnieje? pewnie nie, ale film daje na to nadzieje. Daje tez nadzieje na rycerza z bajki, i pewnie wiele dziewczyn zakochalo sie w glownym bohaterze;) I wszystko to fajnie. Tylko czemu od razu film jest tak nieznosnie hollywoodzki? nieznosnie slodki? w dodatku kims znanym w roli glownej..... moze nie da sie inaczej nakrecic tej historii niz slodko, nie wiem, ale jakos mnie to troche razi.... I moze przez milosc do tworczosci Sparska, mam taka jakas niechec do wszystkich filmow na podstawie jego ksiazek (takze list w butelce, pamietnik, noce w rodanthe - jeszcze nie widzialam 'i wciaz ja kocham'). Az strach sie bac, jak slodko wyjdzie "ostatnia piosenka" z boze-czemu-nie-grzmisz miley cyrus w roli glownej ;o