Krótko o fabule: są sobie trzy tancerki Go Go, są one szalone, są agresywne. Na środku pustyni urządzają sobie rajd swoimi samochodami. Spotykają kolegę (?) ze swoją dziewczyną. Jest kilka prowokacji, jest wyścig z owym kolegą, w końcu jedna z tancerek bije się z nim i brutalnie go morduje. Jego dziewczyne porywają i jadą dalej. A dalej trafiają na dom na środku pustyni, gdzie mieszka sobie pewna równie mordercza rodzinka...
Zaczyna sie zajebiscie, liczylem na duzo tandetnej zabawy. Tandeta była, gorzej z zabawą. To co jeszcze jakos podobalo sie w "Motor Psycho" (czyli minusy filmu będące jednak jego - jedynymi - plusami), tutaj juz męczyło. Czemu? Bo bylo tego więcej. Meyer nawet probowal chyba zrobić tu jakąś grę psychologiczna miedzy postaciami, co mu nie wyszlo zbyt dobrze. Oprócz porządnej muzyki, no i może calkiem przyjemnej gry aktorskiej (ale tylko dlatego, ze tak slabej! :D), film ten nie ma nic do zaoferowania. Oczywiscie mimo wszystko jest to pozycja obowiązkowa dla kazdego milosnika starej klasy B, ale doprawdy nie rozumiem jak film ten moze byc obiektem az takiego kultu (a ponoć gdzies tam na Zachodzie jest).