PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=127826}

Szybciej, koteczku! Zabij! Zabij!

Faster, Pussycat! Kill! Kill!
1965
6,6 2,1 tys. ocen
6,6 10 1 2121
6,4 11 krytyków
Szybciej, koteczku! Zabij! Zabij!
powrót do forum filmu Szybciej, koteczku! Zabij! Zabij!

No jestem ciekawy jak z tego czegoś uda się Quentinowi wycisnąć coś, co by wyglądało jak pełnoprawna sztuka filmowa. Chyba Tarantino się trochę za bardzo zapatrzył w gridnhausowe cacka.

ocenił(a) film na 10
Gerard_Polanski

Być może się zapatrzył. To mi trochę podpada pod Death Proofa... ale może być dobre, tylko czy odkrywcze, jak poprzednie jego produkcje z Pulp Ficiton na czele? (choć sukcesu PF już pewnie żaden jego film nie powtórzy)

ocenił(a) film na 3
Zygfryd666

Wszystko co Tarantino nakrecil po Pulp to shit.

schiz

Nie powiedziałbym.

użytkownik usunięty
Gerard_Polanski

Wow!Nie miałam pojęcia że Tarantino przygotowuje remake "Faster Pussycat"!
To dopiero wiadomość!Trochę dziwna, bo przecież reżyser jest powszechnie znany z obfitego czerpania garściami inspiracji z innych filmów,a już zwłaszcza z klasyki obrazów typu B.Przecież jego wcześniejsze tytuły wprost nawiązują np do twórczości Russa Meyera.A teraz już nawet remake!Jestem go ogromnie ciekawa!Coś mi nawet mówi że może być nawet lepszy od poprzednika...

Gerard_Polanski

23 lipca 2009 podczas lansowania Inglorious Basterds w Stockholmie Quentin osobiscie zaprzeczyl plotce ze bedzie robil remake tego filmu. Zaprzeczyl tez plotce ze bedzie robil remake trylogii "Millenium" Stiega Larssona- powiedzal ze nigdy o tym nieslyszal, ale skoro nieslyszal, to moze dziennikarz podsunol mu pomysl :)

ocenił(a) film na 10
maximodo

Tylko nie 'podsunoł' ;)

Ale to dobrze, że nie będzie tego robił. Niech zrobi coś swojego... słyszałem, że 3 Kill Billa. 2 części były spoko, ale czy brnąć w to dalej?

Wspomniałem wyżej, że nic nie pobije sukcesu Pulp Fiction? Miałem może rację, ale Bękarty Wojny otarły się o geniusz Pulp Fiction. To na pewno najlepszy film Q od czasów PF.

Zygfryd666

Też chętnie bym to zobaczył...

Zygfryd666

Jeżeli już tu jestem to tylko zaneguję stanowczo zdanie Zygfryda666 "ale Bękarty Wojny otarły się o geniusz Pulp Fiction. To na pewno najlepszy film Q od czasów PF"

nieudane zakończenie filmu, tandetna rola E.Rotha to tylko dwa ale wystarczające powody żeby Bękarty były dla mnie 'jedynie' bardzo dobrym filmem, te powody oraz kilka innych decydują również że Bękarty Wojny stawiam niżej niż Kill bill, jackie brown, czy nawet grindhouse.

ocenił(a) film na 10
RealKalps

RealKalps - Jackie Brown? Toś chyba na głowę upadł, ale przecież to najgorszy film Quentina!!! Bękarty wojny zagrany był genialnie - Brad Pitt, a przede wszystkim Christoph Waltz, to jest mistrzostwo świata co zrobił w tym filmie. Poza tym zakończenie... nie wiem czego tu sięczepiać? Było w klimacie całego filmu, a film był w klimacie Tarantino. Jeśli podoba Ci się bardziej Jackie Brown (najmniej Tarantinowski z jego filmów), to ja tego nie pojmuję.

ocenił(a) film na 3
Zygfryd666

Jackie Brown o 5 klas wyzej niz Bekarty bo daje 5 a tym drugim 0.

Zygfryd666

Jackie Brown to hołd dla kina czarnych lat 70' według mnie świetny film. Świetny soundtrack i przekonywująco napisane role, dobrze odegrane. może jest to najmniej brutalny film Quetina, może najbardziej spokojny. ALE TEN KLIMAT! Bękarty momentami wnosiły się na ten poziom, i są według mnie dużo mniej Tarantinowskim filmem niż Jackie Brown. Pam Gier, Samuel L Jackson czy Robert Forest oni stworzyli wiarygodne postaci przy których rola Brada Pitta to jakiś żart. Najlepiej w Bękartach zagrali August Diehl (niemiec w barze), Christoph Waltz, Diane Kruger czy już nawet śmiesznie się wywiązał Omar Doom bo jego bondżiorno było śmieszniejsze niż Pitta dlatego że on podobno najgorzej znał włoski ;p

ocenił(a) film na 3
RealKalps

Od siebie dodam że ja NICZEGO dobrego w Bękartach nie widzę i uważam za jeden z.... o ile nie najgorszy film QT, ktory skonczyl sie po Pulp i Psach. Bill Kill dno. Taki moj gust i tyle.

ocenił(a) film na 10
schiz

Dziwne i niepojęte jest dla mnie co piszecie. Ale cóż ja, marny człowiek, mogę zrobić? Jedynie napisać: grubo się mylicie, gdyż nie można, po prostu nie można cenić wyżej Jackie Brown. Nie jest to film zły, ale oceny i peany wasze na cześć jego są delikatnie przesadzone! ;)

ocenił(a) film na 3
Zygfryd666

moja ocena 5 to nie pean; średni; inni jak chca niech daja wyzej; ale chce obejrzec ponownie. Za to zgodzę się z teza że peany wasze na cześć Bękartów są grubo przesadzone!

ocenił(a) film na 10
schiz

Ok, ale dalej nie pojmuję dlaczego się Bękarty nie podobają. Aktorstwo, scenariusz, muzyka i inne elementy - praktycznie wszystko na najwyższym poziomie. Jednak mogę to przyjąć i przeżyć jakoś. Mi tylko się nie podobało, że przez pół filmu chciałem do kibla i prawie mi pęcherz rozerwało. ;) pozdro

ocenił(a) film na 3
Zygfryd666

wspolczuje. trza bylo kaczke ze soba przyniesc. wielkie poswiecenie! Film jest NUDNY! PRZEGADANY! AKTORSTWO? ŻENADA. PO 20 MINUTACH CHCIALEM PRZYSPIESZYC [DVD]. TO INNY CZLOWIEK, INNE DIALOGI, rezyseria....niz ten co robił PSY I PULP. to moja opinia.

ocenił(a) film na 10
schiz

Inny, ale nie gorszy. Aktorstwo - a zwłaszcza Christoph Waltz, to dla mnie największy atut właśnie. Przegadany też nie był - u Tarantino ZAWSZE główną rolę odgrywały długie, mistrzowskie dialogi. Choć może momentami mógł wydawać się nużący, to jako całość nie pozostawia mi żadnych złudzeń.

Ale ja kończę dyskusję, bo to nie Temat na rozmowy o Bękartach. Dodam tylko, że zdecydowanie wolę jak kręci właśnie coś oryginalnego i niebanalnego, niż miałby się bawić w taki remake, który notabene przypomina fabułą Death Proof.

ocenił(a) film na 3
Zygfryd666

Jego reanimacja z Rodriguezem cyklu filmideł Death Proof tez jest załosna. Waltz dobry ale kilka minut dobrego aktorstwa na ponad 2 godz ....to pulpa.

ocenił(a) film na 10
schiz

Chwila - "Jego reanimacja z Rodriguezem cyklu filmideł Death Proof tez jest załosna"? Mówi to ktoś, kto wystawił klasykowi kina expoitation ocenę UWAGA, UWAGA: 3. A to oznacza, ze po prostu nie rozumiesz i nie lubisz tego typu produkcji - twoje prawo. Tylko nawet wtedy powinieneś zrozumieć zamiłowane QT do tego gatunku i chęć złożenia hołdu, co zresztą wyszło mu super. Lepiej zresztą (lub po prostu nieco inaczej) niż Rodriguezowi.

ocenił(a) film na 3
Zygfryd666

mozliwe ze nie jestem tego gatunku milosnikiem.
Podaj jednak pare innych klasykow exploitation bym poznal, bo moze widzialem.

ocenił(a) film na 10
schiz

Kilka z tych co znam: "Thriller - en grym film", "Sex and Fury"(i inne z japonskich), "Ilsa, Wilczyca z SS", "I Spit on Your Grave", "The Last House on the Left", "Supervixens", "House of 1000 Corpses", "Bękarty Diabła", "Men Behind the Sun", "The Texas Chain Saw Massacre", "Zombie flash eaters", "Cannibal Holocaust", "The Beyond", "Salo, czyli 120 dni Sodomy" - te różnorodne filmy podpiąłbym pod całe EXPLOITATION właśnie (które samo dzieli się na podgatunki).

Podałem tylko na szybko przkładowe filmy. Nie wszystkie mi podeszły zresztą (np. Salo, czy Men Behind the Sun średnio). Właściwie wdziałem jeszcze mało tego typu "dzieł" i się na tym nie znam. Ale śmiało mogę powiedzieć,że jest to dla nie ważna gałąź kinematografii i będę zgłębiał ją dalej.

ocenił(a) film na 3
Zygfryd666

Thriller - en grym film-2; Ilsa, Wilczyca z SS-3;Last House on the Left-3;Supervixens-1;House of 1000 Corpses-3; Bękarty Diabła-2;Texas Chain Saw Massacre-7! [KLASYKA]; Zombie flash eaters-4;Cannibal Holocaust-5;Salo, czyli 120 dni Sodomy-3.
Sex and Fury-NIE widzialem i nie chce; Men Behind the Sun-NIE widzialem i chce
I Spit on Your Grave-chodzi o francuski, japonski czy usa? Beyond-Z ktorego roku?

widac ze nie kocham gatunku, ale go tez zglebiam i oceniam.

ocenił(a) film na 10
schiz

Słabo oceniasz, ja to widzę inaczej, ale nieważne. I Spit on Your Grave - ja widziałem USA z 1978, The Beyond - 1981. Ale skoro nie lubisz tego typu filmów, to nie masz co się napalać na inne. Ja, np. się nie napalam na komedie romantyczne,ale zdarza mi się je oglądać.

ocenił(a) film na 3
Zygfryd666

ja sie nie napalam. zglebiam. lubie je ogladac jak bardzo sa złe. wole horrory niz durna jatkebez skladu i ladu a takie sa te exploitation filmiki. smiesznie złe.

ocenił(a) film na 10
schiz

Nooo na tym to właśnie polega: są "śmiesznie złe", kiczowate i pokazują wszystko co zakazane, tabu, a co fascynuje i przeraża, ze szczegółami, bardzo sugestywnie. Sam nie jestem fanem przesady zresztą (patrz: "Guinea Pig").

schiz

schiz zamilcz idioto

ocenił(a) film na 10
max_38

łołoło

Gerard_Polanski

Tarantino nie do konca potrafi sprawic, zeby jego wlasne filmy wygladaly jak pelnoprawna sztuka filmowa, tym bardziej z takim czyms byloby mu trudno :)

jasiu15

No masz rację, w końcu to kompletny amator i beztalencie. To pewnie dlatego od przeszło 20 lat każdy niemal każdy jego film nominowany jest do Oskara lub pokazywany w Cannes. Bo wiadomo - tam też decydują takie same beztalencia jak on. Nie to, co jasiu15.

Gerard_Polanski

Był kiedyś taki koleś a nazywał się Piero Manzoni. Pewnego razu wpadł na ciekawy pomysł - zrobił kupę do 90 ponumerowanych puszek. Swoje Opus Vitae nazwał , cytuje "gówno artysty". Swoje dzieło sprzedał za cenę wagi gówna w złocie. Obecnie jest warta więcej niż glinianka w której mieszkasz.
Mam nadzieję , że zrozumiałeś aluzję.

GarvinSitho

Tak się zastanawiam, ci cię predysponuje do zakładania, że skoro nasze gusta są odmienne, musisz od razu twierdzić, że od razu mieszkam w gliniance.

Był takie poeta Stefan Napierski, który napisał: co dla głupiego niezrozumiałe, to głupie. Mam nadzieję, że zrozumiałeś aluzję.

I jeszcze jedno, spację stawia się tylko po przecinku. Poprawnie wstawiony przecinek możesz sobie obejrzeć w poprzednim zdaniu.

Gerard_Polanski

Do uwidocznienia efektu musiałem użyć tego sformułowania , choć nie była to w żadnym stopniu próba obrazy. Podpowiem ci tylko , że meritum tego co miałem do przekazania znajduje się wcześniej.

Strasznie głupi ten cytat. Wyobrażam sobie taką sytuację: wchodzi do ciebie z przysłowiowego "buta" artysta , wbija na salon robi wielką kupę na środku i pyta się: " co ona symbolizuje?" , ty oczywiście nie masz najmniejszego pojęcia , po czym on rzuca tym samym sucharem.

Piszesz jakbym nie wiedział. Skoro już się czepiasz pisowni , to IMO w pierwszym zdaniu powinno być chyba "co" zamiast "ci". W tym samym zdaniu robisz kolejny błąd , tzw. powtórzenie.

GarvinSitho

Sprawdzałem czujność :) A swoją drogą, co Ty masz z tą kupą? Można nie lubić filmów Tarantino, ale porównywanie jego filmów do wyczynów kolesia walące do puszek to spora przesada.

Gerard_Polanski

Chodziło mi o to , że największa kupa zawsze najlepiej się sprzedaje i dotyczy to praktycznie każdej dziedziny życia duchowego ( no , może oprócz literatury ).
Za taką kupę uważam właśnie filmy Tarantino , który jedzie wyłącznie na sprawdzonej marce , która jest ważniejsza od treści i idealnie maskuję prosty fakt: Tarantino utknął na dobre w swojej konwencji i nie umie się z niej wyplątać.
Zadaj sobie pytanie: czy jeśli jakiś inny twórcą zrobiłby kropka w kropkę taki sam film jak Tarantino , miałby taką samą popularność wśród widzów i uznanie wśród krytyków? Moim zdaniem nie.

GarvinSitho

"Zadaj sobie pytanie: czy jeśli jakiś inny twórcą zrobiłby kropka w kropkę taki sam film jak Tarantino , miałby taką samą popularność wśród widzów i uznanie wśród krytyków? Moim zdaniem nie".

Programowo nie lubię gdybać. Poza tym Gus van Sant udowodnił, że można zrobić film kropka w kropkę jak Hitchcock, a i tak nie będzie to film wybitny. Zresztą, to dość naturalne, że odbieramy dane dzieło sztuki jako coś przefiltrowanego przez pryzmat konkretnej, rozpoznawalnej wrażliwości.

Co do "jechania" na sprawdzonej marce. Pojawia się pytanie, gdzie kończy się bycie wiernym własnej, autorskiej poetyce, a zaczyna się zjadanie własnego ogona. Przyznam, że w "Django" odczułem bardziej to drugie, jednak "jechanie" na sprawdzonej i wyrobionej marce to domena zarówno Georga Lucasa, jak i Hanekego, Bergmana czy Polańskiego.

Gerard_Polanski

Nie wiem czy mnie dobrze zrozumiałeś. Chodziło mi o coś takiego , że powiedzmy jakiś kompletnie nieznany reżyser stworzyłby identyczny film jak Tarantino tylko z tą różnicą , że film byłby autorstwa tego drugiego.Nie mam na myśli też żadnego remake'a jak w przypadku Van Santa.

No więc właśnie. IMO Tarantino od lat stoi w miejscu , w ogóle nie odstępuje od utartej konwencji i trzyma się jej jak gówno buta. Nawet taki Lynch czasem spuścił z tonu i stworzył sobie prosty dramat pozbawiony symboliki. A Tarantino lawiruje między gatunkami , ale każdy jego film wydaje się kopią kopii jego wcześniejszych filmów , ale też różnych skrawków zebranych od innych reżyserów.

GarvinSitho

A co do Manzoniego... Nie uważasz, że jego wariactwo na coś się przydało? W bezczelny sposób obnażył snobizm elit, które "znają się" na sztuce, bo się znać wypada.

Podobne, lecz bardziej wyrafinowane prowokacje czynił też Gombrowicz, choćby poprzez wmawianie publice, że jest wybitnym pianistą, potem dawanie koncertów, na których walił na oślep w klawisze i... ludzie to kupowali. Ba, byli nawet zachwyceni.

Tyle, że nijak to się nie ma do relacji pomiędzy mną a Tarantino, gdyż doskonale rozumiem tę twórczość, z tego też powodu w moim, nie ukrywam, zachwycie jego filmami nie ma nic z pozy i snobizmu.

Gerard_Polanski

Czy ja wiem? Wg. mnie niczego nie osiągnął na tej płaszczyźnie , bo te tzw. "elity" nawet nie pojęły , że to prowokacja i eksponat nadal lawirował między kolejnymi muzeami , by po śmierci osiągnąć cenę mieszkania czy dobrego samochodu.
Jedynym co z tego tak na dobrą sprawę wyszło była dyskusja nt. granicy sztuki i pojęcia estetyki. Oczywiście sama dyskusja , bo w dzisiejszych czasach "gówno artysty" nie zyskałoby ani popularności , ani nawet rozgłosu.

Bez obrazy - dla mnie to nadal sztuka dla sztuki. I kino dla motłochu , który lubi krew , bluzgi i sztuczne cycki ( z wyjątkami ).
Najśmieszniejszym i tak jest fakt , że 'Pulp Fiction' zostało wpisane na listę "Dziedzictwa narodowego Ameryki" obok takich tytułów jak 'Siedmiu wspaniałych' czy 'Wyrok w Norymberdze'. A ów film był przecież prostą rozrywką nie mającą żadnych cech wspólnych z kulturą wyższą.

GarvinSitho

Hmm, we "Wściekłych psach" można znaleźć ciekawie przedstawioną wariację schematów z dramatu antycznego. Co do "Pulp Fiction" - przyznaję, że to głównie kino rozrywkowe, ale czy to zarzut? Chciałbym dużo więcej rozrywki na tak wyśrubowanym poziomie. Rozrywki tak kompletnej, świadomej siebie oraz odbiorcy, z którym się styka. Rozrywki, w której - owszem - odnajdziemy sporo bluzgów, przemocy i wulgarności (podobnie jak w "Podziemnym kręgu" lub "Mechanicznej pomarańczy"), ale też całą gamę odwołań do francuskiej nowej fali, filmów Felliniego lub biblijnej przypowieści o dwóch łotrach.

Gdyby tylko chodziło o odwołania... Ale tam pojawia się zupełnie nowa poetyka, z premedytacją stylizowana na śmieciową, wtórną, miałką, a jednak potrafiąca wynieść pulpowe schematy fabularne na niespotykany wcześniej poziom. Jestem w stanie zrozumieć, że ostatnie dokonania Tarantino mogą budzić mieszane uczucia, lecz w przypadku "Pulp Fiction" ani trochę mnie nie dziwi, że został ten film wpisany na listę "Dziedzictwa narodowego Ameryki". A przy okazji - "Siedmiu wspaniałych" to też tylko rozrywka, nie ważne że inspirowana kinem Kurosawy.

P.S. Tak się cały czas zastanawiam, co to jest ta "wyższa kultura". W gimnazjum przedstawicielem "wyższej kultury" są "Cierpienia młodego Wertera", czyli powieść, która była dla ówczesnych nastolatków zwykłym czytadłem.

Gerard_Polanski

Nie żebym ci nie wierzył , pytam przez zwykłą ciekawość: gdzie odnalazłeś te wszystkie odwołania? Ostatnio usłyszałem , że film "Mroczny rycerz powstaje" ma odwołania do rewolucji październikowej , więc wolę się upewnić czy aby sobie nie żartujesz.
Jeśli chodzi o 'Podziemny krąg' to podobnie jak "Mechaniczna pomarańcza" opiera się na książce i ma z góry wytyczony szlag jakim będzie podążać. Poza tym jeśli chodzi o FC to jest to typowy męski świat i nie ma tam miejsca na zamienniki. Wulgaryzmy muszą być i koniec.

Dla mnie praktycznie każdy western ma coś z kultury wyższej , bo wiele z nich pokazuje jakąś ważną postawę moralną i nierzadko wgłębia się w emocje głównego bohatera. Jak dla mnie "Siedmiu Wspaniałych" na pewno nie jest zwykłą rozrywką , bo jakoś nie mogę sobie wyobrazić młodych widzów , którzy obejrzeliby ten 2 godzinny film bez znużenia. Znacznie lepiej bawiliby się pewnie na "Avengers" czy "Man of steel".

Ps. Każda dziedzina sztuki ma własny przepis na oddzielenie tych dwóch przeciwstawnych ogniw , choć czasem ich rozróżnienie nie jest ani proste , ani możliwe.
"Cierpienia młodego Wertera" idealnie wpisywały się w swoją epokę , zanim tak naprawdę nadeszła i w swoich czasach były strasznie popularna ( aż za bardzo ). Teraz temat niespełnionej miłości jest już tak przewałkowany i przemęczony , że nie dziwię się , iż na nikim nie robi wrażenia i jest 'zwykłą' książką.

GarvinSitho

To, że film jest adaptacją książki niekoniecznie musi od razu czynić z niego bóg wie jakie cudo.

Co do odwołań - słynny taniec Travolty i Thurman został zainspirowany ujęciem z "8 i pół" Felliniego. Co do francuskiej nowej fali, wystarczy zapoznać się z pierwszymi z brzegu filmami Godarda, jak "Do utraty tchu" i "Szalony Piotruś", by zauważyć podobne rozwiązania montażowe, pozornie rozluźnioną kompozycję, nieustanne podkreślanie umowności świata przedstawionego oraz oryginalne podejście do montażu pionowego. Odwołanie biblijne: historia Vincenta Vegi i Julsa może być potraktowana jako parafraza przypowieści o dwóch łotrach, z których jeden się nawraca, drugi zaś uparcie tkwi w grzechu i kończy marnie.

Analogie pomiędzy "Wściekłymi psami" a dramatem antycznym są oczywiste - począwszy od winy tragicznej i konfliktu tragicznego a na zasadzie trzech jedności kończąc.

"Dla mnie praktycznie każdy western ma coś z kultury wyższej , bo wiele z nich pokazuje jakąś ważną postawę moralną i nierzadko wgłębia się w emocje głównego bohatera". Każdy, dosłownie każdy film Tarantino czyni dokładnie to samo.

P.S. Tutaj też wulgaryzmy muszą być i koniec. Poza tym, trzeba mieć zupełnie niewyrobione ucho, by nie zauważyć w dialogach z "Pulp Fiction" jedynej w swoim rodzaju literatury.

Pozdrawiam. Wiesz, wydaje mi się, że nie chodzi o rzekomą "pulpowość" filmów Quentina. Po prostu nie trafiają one w Twój gust. I tyle. Ale to jeszcze nie powód, by nazywać go beztalenciem.

Gerard_Polanski

Owszem nie musi , nigdy nie twierdziłem , że tak jest. Po prostu żeby oddać jak najbardziej realizm pierwowzoru trzeba bazować na tym co zostało wcześniej przedstawione. Odejście od tematu książki , zmienianie poszczególnych wątków zazwyczaj nie jest mile widziane.
Dobrym przykładem będzie tutaj film Wiedźmin , gdzie w stosunku do książki reżyser puścił wodzę fantazji , pomylił wiele rzeczy , inne pozmieniał przez co efekt końcowy był strasznie chaotyczny i niespójny.

Bardzo ciekawe. A zawsze myślałem , że PF to jedyny film , który nie jest zlepkiem innych produkcji. Od razu uprzedzam , że "Wściekłych psów" nie oglądałem , więc nie odniosę się do tego co napisałeś.

Nie zgodzę się. Z tego co zauważyłem Tarantino bardziej skupia się na ukazywaniu postaci w sytuacji z której pozornie nie ma wyjścia ( np. Django ). I pokazuje etap wyplątywania się z tej "matni" , przeważnie ze stratą czegoś na czym 'main bohaterowi' w danym momencie zależy.
Podobnie jak Kieślowski , tylko w sferze bardziej przyziemnej ( nie wiem jak to inaczej nazwać ) , bo u Kieślowskiego wszystkie problemy powstawały w głowie i częstokroć w tejże się kończyły. To właśnie on ukazywał ważne postawy moralne i emocje , zadawał ważne pytania na które nie zwykł odpowiadać jednoznacznie.
Te same postawy u Tarantino są strasznie uproszczone i jest to coś na zasadzie - stoi sobie bezbronnie jeden gościu otoczony przez kilkunastu wrogo do niego usposobionych drani i musi jakoś się wykaraskać z takiej sytuacji. Są to zdarzenia odarte z duchowości i wszelakich filozoficznych rozważań dlatego to nie może być kultura wyższa , bo na podobnej zasadzie możemy do tego grona wpisać całe setki filmów sensacyjnych a przecież nie o to w tym chodzi.
Jeśli zaś mówimy o emocjach to praktycznie całościowo ograniczają się do płaskiego przechodzenia ze świętego wzburzenia w cwaniakowaty cynizm ( zapewne efekt miłości do spaghetti westernów ).

"Poza tym, trzeba mieć zupełnie niewyrobione ucho, by nie zauważyć w dialogach z "Pulp Fiction" jedynej w swoim rodzaju literatury. "

Jw. nie wgłębiałem się w niuanse , tkwiąc w błędnym przekonaniu , że jest to jedyny film Tarantino w którym nie nawiązywał do innych tytułów , więc pewnie przeoczyłem parę rzeczy.

A ja myślałem , że mam do czynienia z jednym z wielu fanatyków Tarantino , który to nie umie uargumentować swojego zdania i ogląda go wyłącznie dla flaków i wulgaryzmów. Cieszę się w takim razie , że oboje się myliliśmy względem siebie.
Pozdrawiam serdecznie

GarvinSitho

A - ostatni wpis, obiecuję. "Wściekłe psy" i "Pulp Fiction" są dla mnie filmami o tym, że moralność jest relatywna, niezależnie od tego, jak wielkie by były nasze przekonania, że tak nie jest. "Jackie Brown" to piękny film o dorastaniu do świadomości, że jednak się starzejemy. "Kill Bill vol.1" akurat o niczym mądrym nie jest, za to "Kill Bill vol.2" jest ciekawą metaforą otrząsania się z beztroski i dorośnięcia do roli rodzica. "Death Proof" jest alegorią współczesnego kryzysu męskości.

"Bękarty..." i "Django" to najsłabsze filmy Tarantino, gdzie króluje tylko żywioł narracji.

P.S. Nie mam zamiaru wciskać Quentina w obszar kultury wysokiej, lecz w kinie rozrywkowym reprezentuje poziom nieosiągalny dla większości twórców. Poza tym jest prawdziwym filmowym erudytą, a jego zainteresowania nie ograniczają się tylko do filmów klasy B.

GarvinSitho

Jeszcze jedno muszę dodać. Po pierwszym Twoim wpisie wydawało mi się, że mam do czynienia z kolejnym bucem, który lubi pokazywać swą wyższość nad motłochem. Pomyliłem się. Da się z Tobą pogadać jednak.