Jestem fanem całej serii, z racji, iż wychowałem się na pierwszych częściach oraz, wiadomo, NFS Underground i tak dalej. Mam wielki sentyment do części 1-4 ( 3 jako Tokio Drift ), gdyż były po prostu najlepsze. Lubiłem 5,6, nawet 7. 8 mi się spodobała, chociaż zastanawiam się, po co ją w ogóle robić i bezcześcić całą serię, przecież Brian był głównym bohaterem 1,2 oraz w połowie 4 i 5, no ale... Przebrnąłem przez 8 i widzę to.
CO
C O
Brak mi słów po prostu. Rock próbuje zająć miejsce Briana w części 8, a teraz dostaje własny film. No nie byłoby tragicznie, gdyby nie to, że jego wspólnikiem jest morderca Hana, super. Czyli teraz zaczniemy udawać, że Han nikogo nie obchodził, a Deckard i Shaw, włącznie mający na koncie Hana i Gisele, są super?
Ehhhhhhh, po prostu brak słów. Już w 4 części seria zaczęła odchodzić od swojego trzonu, ale w 4 zrobiono to bardzo dobrze, bez superbohaterskiego gówna, dalej tylko było coraz gorzej. Myślałem, że po skakaniu między budynkami w 7 i hakerskim szajsie w 8 nie da się dać gorszych rzeczy, a w zwiastunie widzę, jak Dwayne "Niszczyciel każdej dobrej serii bo chce być głównym bohaterem na siłę" Johnson robi z siebie Kapitana Amerykę i przytrzymuje HELIKOPTER XDDDDDDD, tak bardzo realne, wgniata gościa w ścianę podczas jazdy ( ciekawe jakim cudem zdążył idealnie wyczuć moment, żeby nie uderzyć swoją dłonią ) i inne duperele... O, jakbym zapomniał, mamy CZARNEGO SUPERMANA, super, świetnie, niedługo dokopiemy się do poziomu dna, którego nawet powinniśmy nie znać.
Boję się oglądać tego filmu i sądzę, że to może być pierwsza część ( tak wiem, nie jest pełnoprawnym sequelem, lecz spin-offem), którą odpuszczę. Pozostaje mi trzymać kciuki, że wykorzystają jeszcze jeden kontraktowy film Lucasa Blacka i zrobią Tokio Drift 2, najlepiej o wyścigach, tak jak powinno być.