Moim zdaniem, ta seria powinna się skończyć już po po pierwszym filmie, max drugim (i to tylko, żeby jakieś wątki zamknąć czy coś). Potem dopiero Tokio Drift, jako nowa seria z nawianiem do tej pierwszej. Przy okazji, jechanie po Tokio Drift przez fanów FF jest żałosne. Oprócz jedynki, to jedyny film z serii, gdzie jest mocny nacisk na samochody (a moim zdaniem nawet większy), co było głównym zamiarem. Takie było założenie i główny motyw FF. Na Tokio Drift się skończyło i od tamtej pory mamy średniej jakości, typowo filmy akcji (poza 5, bo to był nawet dobry film akcji). Ogólnie, w porównaniu z pierwszym filmem i Tokio Drift, seria całkowicie zeszła na psy. Najbardziej drażni kompletny brak realizmu. Wiem, że ktoś się tutaj przyczepi, ale po prostu gdybym chciał pooglądać film fantasty czy si-fi, to bym je obejrzał zamiast filmu akcji. No choćbym nie wiem jak bardzo przymykał oko na te niedociągnięcia, to niektórych akcji przeboleć się nie da. Jazda po pasie startowym (jednym i tym samym) przez 20 minut, skoki z/na samochodów na ok. 5-8 metrów, zarówno w pionie jak i poziomie a totalnym przegięciem była akcja z łapaniem Letty. Zdaję sobie sprawę, że była lżejsza od Dominica, ale pomyślcie sobie, że jedziecie na rowerze z 60 km/h, dobijacie w przeszkodę i lecicie przez kierownicę. Siła bezwładności jest ogromna. A teraz pomyślcie sobie, że z boku skacze osoba i próbuje was załapać w locie. Nierealne. Ktoś powie, że przesadzam, ale po prostu nie da się obok takiego czegoś przejść obojętnie. Nie nastawiałem się na ambitny film, ale to nie znaczy, że chciałem być traktowany jak skończony idiota...