zaczelo sie od chwytajacego za serce intra ze scenami z genialnych czesci 1 i 2, takiej sobie 4 i badziewnej 5 oraz tego ze zabawka dziecka Briana to oczywiscie Skyline. a potem regulaminowe 2h papki z miliardem efektow specjalnych. ciekawe kiedy tworcy wpadna na to ze liczy sie klimat, fabula i wyscigi, a nie to co nam serwuja? nigdy! a dlaczego? bo bilety sie sprzedaja nawet i na takie shit-kino. dobry chwyt, z nowymi bohaterami mogloby nie wypalic, a Doma i Briana wszyscy uwielbiaja, wiec do kina kazdy pojdzie. Absurdow jak zwykle od groma, Dom wylaniajacy sie z plomieni, sytuacje typu "centymetr od smierci" i tak dalej. A scena w locie Doma i Letty pobila chyba te wybryki z sejfami z czesci 5. No i proste bylo ze Gisele zginie, bo skoro Hana zaraz nie bedzie to jej postac tez jest zbedna. I teraz najgorsze: ta smierc Hana to jawna kpina. Han zginal po prostu w wypadku, nikt na niego sie nie czail. Tym bardziej ze ta rekonstrukcja odbiega od tego co bylo w Tokyo Drift, czyli wiadome jest ze tworcy nie mieli specjalnie pomyslu jak to wyjasnic. A ja wiem co mogli: ostatnia scena jest obiad w LA. I koniec! tak, koniec. Han mowil ze chce do Tokio, wiec mamy w zasadzie wszystko i takze historie Hana w calosci. Ale nie, przeciez musieli wkrecic Stathama, bo FF to maszynka do zarabiania kasy i za nic w swiecie nie odpuszcza dopoki nie rozmienia tego na drobne. Zaraz.. zanim nie rozmienia? Oni juz to zrobili...