czyli ?
To musi być genialny film,może arcydzieło,obsypmy to coś nagrodami .
Bo jeśli nie to przecież wyjdziemy na tłuków filmowych,troglodytów bez uczuć.
Cate Blanchett jest rewelacyjną aktorką tylko co z tego .
2,5 godziny pitolenia by okazało się,że chodzi o karierę i du.ę ?
To jest chore.
Nie chcę nikogo urazić.Może jestem głąbem kapuścianym,któremu przypadkowo się zdaje,że trochę się na kinie zna.
Chyba mi trzeba szybko zdychać jeśli takie filmy są teraz na topie :)
pozdrawiam
No ale przecież nie ma przymusu zachwycania się. Skoro dla 2% jest to arcydzieło to dajmy się tym dwum procentom nacieszyć. Dlaczego wszyscy muszą koniecznie znaleźć się na tej samej imprezie. Niszowa muzyka to akurat leci w RMF - bo przecież mało kto jeździ ciągle windą w sieciowych hotelach ;-) Polecam shine oraz whiplash - b.fajne filmy z bardziej narrracyjnymi scenariuszami i super wykonaniem rezyserskim.
Jasne ,że masz rację.Moja opinia to tylko łyżka dziegciu w waszej beczce miodu.I niech tak zostanie bo szczerość za pierwszym miejscu :)
Blask u mnie ósemka,Whiplash piątka,
pozdro
Pan Fidelio najadł się strachu po imprezie i był w swoim domu w Seattle, z żoną i czwórką synów, gdy zadzwonił Victor i oznajmił, że winien im przysługę. Poprzez megalomański tytuł, udawanie bio-opowieści, skarykaturowanie postaci, stylizowanie na film dokumentalny, pod płaszczykiem studium psychologicznego i komentarza odnośnie kultury anulowania, przy braku ciekawej historii, dostajemy nic innego jak apologetycznie reakcjonistyczny zlepek odklejek.
Nie oglądałem wiec mogę się mylić, ale po opiniach jakie piszecie nasuwa się wniosek, że od paru lat albo robi się przeintelektualizowane gnioty albo po prostu: gnioty jak dla dzieci i osób z ilorazem inteligencji paprotki. Dwie skrajności. A wszystko chyba przez to (jak mnie kiedyś "uświadomiła" jedna z osób z filmwebu), że obecnie nie robi się już dobrych filmów tylko filmy pod targety. Bo filmów już nie robią reżyserowie, a nawet producenci wykonawczy tylko korporacje podchodzące do tego jak do sprzedaży czipsów. Więc chcemy film dla dzieci to nakręcimy 124 część historii o superbohaterach gdzie nikt nie powie nawet jednego brzydkiego słowa nawet jak mu chałupa spada na łeb albo 34 część filmu o dinozaurach. Chcemy film dla znudzonych, Polek hipokrytek, które się oficjalnie brzydzą porno to damy im "365 dni - ten dzień" - niech sobie spokojnie pooglądają przystojnych facetów udając, że oglądają dobry film. No musi być dobry jak zajmuje pierwsze miejsce popularności na Netflixie. No i w końcu celujemy w intelektualistów to damy im Tar.... Dlatego od jakiś 10 lat nie powstały nie tylko filmy przełomowe w historii kina jak: Ojciec Chrzestny, Przeminęło z Wiatrem, Pulp Fiction czy Matrix, ale nawet - po prostu - filmy dobre jak: Titanic, Atlas chmur czy Skazani na Shawshank... Bo zrobić film dobry, dla wszystkich to jest sztuka, a zrobić film pod "target" to jak upiec pączka. Po części mówi o tym Tomasz Raczek, ale też wiele innych osób... Sytuację ratuję jeszcze tacy ludzie jak Clint Eastwood gdzie "Przemytnik" to film całkiem dobry ("Cry Macho" już nie tak bardzo) czy niektóre produkcje Netflixa jak "Niewybaczalne"... Ale znaleźć coś dobrego to już powoli robi się wyzwanie... Ja osobiście od jakiś kilku lat to prawie wyłącznie oglądam filmy wyprodukowane max do jakiegoś 2016 r i to we wszystkich gatunkach. Na całe szczęście HBO wciąż trzyma poziom z serialami, które obecnie są najlepsze w historii kina, ale typowe filmy to tragedia targetowa... Jak dla mnie obecnie zaczął się kryzys kina.
Szkoda,że czytałeś opinie nie oglądając filmu.Lepiej podchodzić do seansu bez żadnych oczekiwań :)
Nie zgadzam się,że przestano robić dobre filmy.Szukać ich trzeba raczej nie w wielkich wytwórniach filmowych i niekoniecznie u dotychczas znanych tuzów światowego kina.
Cudowne filmy potrafią kręcić Argentyńczycy, Węgrzy czy Rumuni na przykład ,kiedyś Czesi. Fakt,że niełatwo do nich dotrzeć.
Co mnie najbardziej dziwi to fakt,że rzadko który tzw.krytyk filmowy je oglądał.A powinno być dokładnie odwrotnie.To ich zadaniem powinno być wyszukiwanie perełek filmowych i polecanie ich szeregowym kinomanom.
Nie ma w Polsce dosłownie ani jednego krytyka filmowego,którego zdanie bym szanował.
Więcej samozaparcia w poszukiwaniu dobrych filmów życzę :)
PS
Jeśli będziesz miał życzenie zrobię Ci listę rewelacyjnych filmów z ostatnich kilku lat.Miałaby ona jedną,ale bardzo istotną wadę.To byłaby lista cudownych filmów wg.mojego gustu :)
Określenie "dobry film" dla każdego będzie oznaczać coś innego. Każdy to inaczej rozumie. Dla mnie "dobry film" to nie taki film, który tylko mnie się podoba (jakkolwiek abstrakcyjnie by to nie zabrzmiało), ale film, który jest jednocześnie arcydziełem, świetnie się sprzedaje, jest hitem, który w swojej prostocie przekazuje najgłębsze i najtrudniejsze kwestie. Do tego grają w nim świetni, uznani aktorzy. Na liście filmów przełomowych zapomniałem dodać "Forresta Gumpa", który idealnie wpisuje się w moje pojęcie "dobrego filmu". Filmy kocham od jakiś 40 lat. Jeszcze w czasach PRL chodziłem po DKF żeby oglądać Felliniego czy Antonioniego i o nich dyskutować więc jakieś tam pojęcie mam :) Najważniejsze filmy w historii kina raczej obejrzałem, nawet jak mi nie podchodziły. Nie przeczę, że mogą być gdzieś na świecie filmy o których piszesz z Argentyny czy Węgier ale nie są przełomowe. Bo w mojej ocenie film przełomowy to taki (jak pisałem wcześniej) który dotrze do jak największej widowni, a jednocześnie będzie arcydziełem. Więc jakby te filmy o których piszesz miały być przełomowe każdy by o nich słyszał tak jak każdy słyszał o Ojcu Chrzestnym, Forreście Gumpie czy Pulp Fiction. A takich filmów nie ma właściwie od początku XXI w.
Moim zdaniem dałeś sobie narzucić co ma się podobać.Mnóstwo rewelacyjnych filmów nie trafiło do masowej widowni BO NIKOMU NA TYM NIE ZALEZAŁO OPRÓCZ TWÓRCÓW.
Też jestem starym kinomanem i zawsze znajduję dobre filmy.To chyba nigdy nie są obrazy polecane i oglądane przez "krytyków". Rzadko pisze się o nich na głównych portalach i nieczęsto bywają w multipleksach kinowych.
A jednak są !!!
Mam oczywiście przykłady filmów niszowych, które też bardzo doceniam ale żadnego z nich nie nazwałbym przełomowym. Może się naiwnie mylę, ale uważam, że rzeczywiste arcydzieło przebije się. Choć przyznaję - obecnie jest to o niebo trudniejsze niż jeszcze 40 lat temu.
Co jest/staje się arcydziełem to wypadkowa tak wielu czynników ,że szkoda czasu na rozkładanie tego na czynniki pierwsze.
Ojciec chrzestny czy Forrest Gump to rewelacyjne filmy ,ale widziałem dużo lepszych i mniej znanych.
Atlas chmur i Matrix to nie są moim zdaniem dobre filmy,a Eastwooda ledwo trawię.Sam widzisz ,że w ocenie co jest arcydziełem ,a co nim nie jest opinie mogą być bardzo podzielone :)
Im jestem starszy tym coraz bardziej mam wywalone na to co sądzą "fachowcy od kina". Nie wracam do staroci,łaknę nowych,filmowych wrażeń i bywa ,że z trudem,ale jednak je znajduję.
Nie wracam nawet do swoich 52 arcydzieł (za wyjątkiem jednego) bo nie chcę zmienić o nich zdania.Świat się zmienił,nasza mentalność,nic nie jest takie jak było lata temu.
Mnie interesują nowe formy dopalaczy filmowych bo jako stary, kinowy narkoman muszę sobie co jakiś czas aplikować doładowanie :)
Pozdrawiam
Tak zwany czesto krytyk filmowy to ktos,ktory czesto oglada mnostwo filmow na roznorakich festiwalach filmoweych wlasnie filmy niejednokrotnie niszowe nie tylko z hameryki tak wiec bym nie uogolniał.
Nie czytam recenzji "krytyków" .Bywa,ze gdzieś trafię na jakieś zapowiedzi filmów,ale nie przykładam wagi do tego co o nich napisano.Tu pomaga zbawienna skleroza.
Opinie "krytyków" czytam dopiero PO zobaczeniu filmu.I w 90 procentach są odmienne od moich.Czy to ja jestem głąbem filmowym czy oni - niech każdy ma prawo do własnego zdania :)
Widziałem wiele doskonałych filmów,których nie raczył zobaczyć /ocenić ani jeden "krytyk". To nie moja wina,że oni pozostają w zaklętym kręgu "mainstreamu filmowego" .To oni nie mają ikry/cojones by mieć własne zdanie,odmienne od światowych liderów krytyki filmowej.
W tamtym roku trafiłem na doskonały film,u mnie 9.Jeden !!! polski krytyk napisał opinię,że polecił mu go jakiś angielski fachman od filmów i że faktycznie dobry. Nie piszę o jaki film chodziło bo zależy mi tylko na przykładzie.
Rozumiem,że to dla nich praca i muszą pisać o takich filmach ,za recenzje których dostają kasiorę.Masz do wyboru albo jesteś cynglem do wynajęcia potentatów filmowych albo jesteś pasjonatem z własnym zdaniem.To pewnie często nie do pogodzenia.Stąd moja opinia o ich pisaninie.Żeby było sprawiedliwie - oni też mają wywalone na to co ja sądzę o jakimś filmie :)
32 lata temu otworzyłem wypożyczalnię kaset video by dorobić do budżetu domowego i dlatego,że to była moja pasja.Nie będę udawał,że dopłacałem do interesu,miałem drugą pensję.Po 7 latach działalności niestety musiałem zlikwidować fuchę.
Nigdy nie żałowałem poświęconego czasu.Miałem klientów z innych dzielnic miasta,którzy przyjeżdżali specjalnie do mnie bo polecałem im naprawdę dobre filmy.
Pewnie wiesz jak to wyglądało.
Proszę mi polecić jakiś film,a każdy co innego ma na myśli.Jeden chce twardego pornola inny rąbankę karate gdzie trup ściele się gęsto.
I ja mam wiedzieć co kto uważa za dobry film :)
Satysfakcję sprawiali mi ludzie,którzy przychodzili rzadziej,ale brali w ciemno to co wg. mnie był dobre. Dużo potem o nich gadaliśmy.
Może rok temu pod bankomatem spotykam prawie 50letniego facia,który mi dziękuje,że wychowałem go filmowo.Ledwo się rozpoznaliśmy,ale było mi naprawdę milusio :)
To moim zdaniem zadanie dla krytyków pełną gębą - wyszukiwać nieznane zajebiste filmy i prezentować/polecać/edukować mniej doświadczonych pasjonatów kina.Niekoniecznie korzystać z gotowców wytwórni filmowych i pisać o filmach,o których wszyscy piszą.
Takich krytyków być może czytałbym z przyjemnością choć nie wykluczam,że i tak miałbym na nich wywalone bo liczą się tylko i wyłącznie moje własne odczucia zboka filmowego :)
Pojęcia nie mam o tym, o czym Tár mówiła, bo się nie znam. Ale jednocześnie film opowiada o człowieku- geniuszu. Mało sympatycznym, wrednym wręcz, owładniętym obsesją i żądzą. Nie ma znaczenia czy jest muzykiem, fizykiem czy kimkolwiek. Muzyka jest chyba celowo użyta, bo jakim cudem muzyczny geniusz może być jednocześnie takim gburem, przemocowcem etc.
Obejrzałeś cały film czy tylko pierwsze kilka minut? Serio pytam, bo "hermetyczne ględzenie" to w sumie głównie na początku, podczas sceny wywiadu - i całkowicie się zgodzę, że może odstraszać od obejrzenia reszty filmu. Nie nazwałabym też "niszową muzyką" Bacha czy Beethovena ;) Jasne, że nie jest to najpopularniejsza obecnie muzyka, ale jednak większość ludzi zna te nazwiska i słyszała ich kompozycje (np. trudno w Europie nie usłyszeć Ody do radości).
Czy historia mogłaby opowiadać o menadżerce marketu - zapewne tak, ale czy to przypadkiem nie świadczy o tym, że jest to w sumie historia uniwersalna? Czy każdy film musi być skierowany do jak najszerszej widowni? - bo piszesz, że kierowniczka marketu byłaby bliższa większej ilości osób. Wg. badań (znalezionych w google na szybko) wynika, że muzyki słucha ok. 65% mieszkańców Polski, a jako "pasja" słuchanie muzyki jest na pierwszym miejscu - wymienia je 61% badanych (Oglądanie filmów jest na 2 miejscu z 60%), w marketach w Polsce pracuje ok. 700 000 osób, czyli ok. 2% - także "bliskość" tematu jest dyskusyjna.
Wiem, że nie jestem obiektywna: pracuję w kulturze - jako pracownik biurowy, ale jednak. Możesz nie znać realiów pracy z muzykami i orkiestrą, ale mogę Cię zapewnić, że w kwestiach artystyczno-muzycznych nie jest to film "sztuczny". Większość konceptów jest też opisywanych w dość jasny sposób - artyści, zwłaszcza muzycy potrafią używać o wiele bardziej skomplikowanych metafor itp.
Nie twierdzę, że jest to film genialny. Ja czułam się nieco oszukana - po trailerze spodziewałam się zupełnie innego filmu, bardziej psychodelicznego, pełnego napięcia, historii popadania w obłęd XD Ale też nie uważam, że jest to film jedynie dla fanów muzyki klasycznej/poważnej - jest tam sporo ukłonów w stronę osób zainteresowanych bardziej kulturą popularną (np. mentor Tar - Leonard Bernstein był kompozytorem West Side Story, a sama Tar jest jedną z EGOT).
Nie próbuję Cię przekonać, że Twoja opinia nie ma racji bytu - najwyraźniej nie jest to film skrojony pod Ciebie, ale uważam, że ocena 2 jest bardzo surowa. To nie jest film zły, nawet jeśli uważasz go za nudny to chyba trudno mu odmówić dobrych zdjęć, gry aktorskiej czy muzyki ;) [zajrzałam na szybko w Twoje oceny: ewidentnie jestem mniej surowa - nie daję tak łatwo ocen poniżej 5, może nie oglądam tylu filmów, które wiem, że nie są dla mnie, może łatwiej mi znaleźć dobre strony techniczne w nieinteresujących historiach i emocje w filmach złych technicznie]
Protestuję! To nie jest dobry film! Dobre zdjęcia? Lodowate jak ta Europa co miała być tej zimy, nie obeszło się bez założenia swetera, za reklamy Porsche też dziękuję :) Gry aktorskiej? No chej, nikt nie powiedział do "U-haul lesbian" Kate: "We're not here, honey", reszta obsady szkoda gadać, Muzyki? Defakto nie egzystuje, kaman xD Polecam zamiast "John Rambo" z 2008: Żyj po co nic albo zgiń za coś.
Zobaczyłem niestety w całości.Dwa razy mi się chyba zdarzyło bym wystawił ocenę nie oglądając do końca.
Też zerknąłem na Twoje oceny. "Dzika noc" np.spowodowała ,że po pół godzinie byłem maksymalnie zniesmaczony,ale oceny nie wystawiłem bo nie zawsze jestem zdolny do katowania się,aż do napisów.Gdybym się nie samoograniczał dałbym 1-2 :)
Apokawixę odhaczyłem,że powinienem zobaczyć.
Jestem cholerykiem i pewnie niektóre oceny daję niższe ze względu na to,że spodziewałem się po głośnym filmie więcej.Dlatego prawie nie czytam o filmach przed seansem.O istnieniu filmu Tar nie dało się nie słyszeć ,stąd mój zawód.
Wtręt o apodyktycznej kierowniczce sklepu napisałem do Agatonika,która podsumowała Tar jako wspaniały obraz narcystycznej jednostki.Gdyby taki miał być sens filmu sklepowa byłaby łatwiejsza dla potencjalnego odbioru niż dyrygentka.Czytałaś tamten mój post więc wiesz,że napisałem iż filmoznawcy by tego nie przełknęli.Musiał być Mahler,badania w głębokiej Amazonii itd.
Nie przeszkadza mi hermetyczny temat o ile reżyser chce uwieść potencjalnego widza i przedstawi to w interesujący sposób. Wygląda,że twórcy Tara rozminęli się z moją wrażliwością o lata świetlne,nawet jeśli jestem tylko zwyczajnym chłopkiem-roztropkiem. Może im nie zależało . Myślę ,że bardziej im zależało na "krytykach filmowych" :)
Nie jestem w żadnym wypadku wrogiem muzyki poważnej.Wręcz bardzo szanuję ludzi o takich zainteresowaniach bo są oryginalne i niemodne.
Gdyby film w moim odczuciu był genialny i był jednocześnie podkreślany najbardziej "kocią" muzyką w historii świata też bym go pokochał.
Jak oglądam film to chcę filmowych wrażeń,wszystko inne schodzi na dalszy plan.Wspaniała muzyka na pewno podnosi całościową ocenę filmu.Mam mnóstwo takich w swojej "filmografii" .Tar do nich nie należy :)
Oceniam film raczej sercem niż umysłem.Albo mnie przekona albo nie .Wybitna gra aktorska,zdjęcia,kostiumy czy inne duperele nie mają wtedy większego znaczenia :)
Ukłony.
czyli jak ty nie byłeś w stanie nic zrozumieć to 99% ludzi nie jest? Wierz mi, że są ludzie znacznie bystrzejsi. Ale pewnie nie wylewają swoich żalów na forach. pozdro
Wiem,że jest mnóstwo ludzi mądrzejszych ode mnie .Ty do nich nie należysz :) pozdro
Nic dodać,nic ująć!Zgadzam się...wydaję mi się,że gdyby główna bohaterka SPOILER była w związku heteroseksualnym to nie byłby to film obsypany tyloma nagrodami,no ale taki znak naszych czasów...kiedyś na topie były filmy nt. Holokaustu,a teraz są filmy o silnych kobietach,które wyłamują się normom i ramom społecznym.
Nie wszystko dla wszystkich. Ja lubię muzykę poważną, film obejrzałem z zainteresowaniem. Za to nie mogę oglądać marveli, a ze Wszystko wszędzie wyszedłem w połowie.
Tar moim zdaniem jako film był słaby,muzyka poważna nie jest tu problemem.Ta sama albo jeszcze trudniejsza w dobrym filmie mogłaby nawet podnosić jego walory.
Tu miała działać jako wabik dla filmoznawców i zasłona dymna ,za którą niewiele było.
Do hitów polskich kin czyli wszelkich fantasy ,dla dorosłych widzów o mentalności dzieci nawet nie startuję :)
Wszystko wszędzie słabiutkie - dałem 4 w tym gwiazdkę więcej za dawno niewidzianą Jamie.
Z nominowanych filmów (które widziałem) do nagrody Towarzystwa Wzajemnej Adoracji najlepszy moim zdaniem był "IO" i to nie z powodu polskości Skolimowskiego.
pozdro
Zgadzam się, że to zasłona dymna, że ten film mógłby być o wiele bardziej niejednoznaczny. Nie mogłem patrzeć na Blanchett, która, moim zdaniem, grała bardzo słabo. Nie zmienia to faktu, że film na taki temat oglądałem z zainteresowaniem, choć nie jest to jakoś bardzo dobry film. :) Blisko mi się podobało. IO jeszcze nie widziałem.