Kwintesencja tego filmu był monolog Malkovich'a "całe życie walczę z takimi głupimi ludźmi jak ty, ale dziś to ja wygrałem"... Dwóch idiotów (Chad i Linda) powodują lawinę nieszczęść i mega zamieszanie. Rzeczywiście film trochę podobny do "Fargo" ale już zupełnie inny niż "No Country for Old Men" czy "Big Lebowski", ale w dalszym ciągu jest ten klimat "czarnego humoru", absurdu i złych wyborów poszczególnych bohaterów...IMO zabraklo trochę wyraźniejszych zapadających w pamięć bohaterów, cała obsada była lekko mdła (oprócz Clooneya i Pitta), zabrakło postaci na miarę Antona Chigurh czy Dude'a Lebowskiego...jak na Coenów po prostu przyzwoity dobry film.