Jak już ktoś dobrze ujął: to, że reżyserowali bracia Cohen niestety nie znaczy, że film musi być świetny... Moim zdaniem w filmach uznanych twórców czase widoczna bywa nonszalancja - czego bym nie zrobił i tak komuś sie będzie podobać, a ja swoje zarobię. Jak komedia ma być głupia, to nikt się nie zastanawia nad smakiem i formą żartów, ale jak ma być nieco bardziej ambitna i "najśmieszniejsza danego roku" to oczekiwania są większe. Niestety połowa "komicznych sytuacji" polega na używaniu niewyszukanych wulgaryzmów przez znanych aktorów. Obsada dość solidna, ale jak doświadczenie ("Ryś") uczy, nie wystarcza, żeby flim był warty obejrzenia. Zachwyt nad Bradem Pittem jest dla mnie przynajmniej niezrozumiały. Zastanawiam się, w którym momencie rola "postrzelonego wesołka", jakby zapożyczona z "12 małp", była "wybitna". Zgadzam się, że scena śmierci Chada nie pasuje do ogólnego klimatu filmu. Podobnie jak Teda (Jenkinsa), tylko ta bardziej wpisała się w kompozycję obrazu. Podsumowując, przyćmiona, ciekawie absurdalna fabuła nie broni się wystarczająco mocno, żeby nie było mi żal poświęconego na film czasu.
Pozdrawiam.

4/10