...jednakoż pozostawia pewien niedosyt, co nie zmienia faktu, że jest znakomity. 8/10
Przez cały film, miałem wrażenie, że się nie moze rozkręcić. To jak "trzymanie" auta na nieodpowiednich obrotach - wystarczyłoby tylko zmienić bieg i pognać szybciej, a tu... jakby na dwójce cały czas. Nie mogę się doczepić gry aktorskiej, ale w tym filmie zabrakło mi jakby... życia. Gdyby nie strzał w szafie, jeszcze chwila, a zachciałoby mi się spać. Ale to tylko moje, subiektywne zdanie.
Kurczę, obejrzałem film jeszcze raz i niestety muszę zweryfikować swoją ocenę i opinię o nim: nie odczuwam już niedosytu. Myślę, że mój poprzedni sąd był zbyt pochopny. Film stanowi piękną, skończoną całość, w związku z czym nie mogę go ocenić inaczej, niż 8/10. Znakomity! ;-)
Tak, tak, Pawle, miałem dokładnie takie samo wrażenie, jak Ty, a nawet powiedziałbym, że oglądanie "Tajne..." kojarzyło mi się z sytuacją, w której ktoś uruchamia samochód, przez jakiś czas naciska pedał gazu, trzymając wciąż wciśnięte sprzęgło, po czym gasi silnik i wysiada, nie ruszywszy z miejsca. ;-) Stąd też pewnie moje wrażenie niedosytu. :-) Oglądałem film, czekając na jakieś clou, jakieś ciekawe rozwiązanie wszystkich tych przedziwnych zdarzeń, tymczasem, ku mojemu zdziwieniu, film jakby się urwał ...niedopowiedziany. Jednak po kolejnym seansie jestem przekonany, że to zamierzony efekt. Sugeruje to właśnie to "zawieszone" zakończenie. I zwróć uwagę na ostatnie słowa (cytuję z pamięci):
"- I czego nas to nauczyło?
- Nie wiem."
To jest przekomiczne! :-) Jesteśmy przyzwyczajeni, że zdarzenia w tego typu filmach zmierzają do jakiegoś spajającego je rozwiązania czy wyjaśnienia, a Coenowie pokazują, że wcale nie musi tak być - wszystkie te absurdalne sytuacje, tak jak zakończenie, były po prostu... absurdalne. ;-) Ja jestem pod wrażeniem.
Do ostatniego akapitu można by dodać jeszcze, że to dokładnie tak, jak w życiu: wszystkie te absurdalne sytuacje, które nam się przydarzają, rzadko mają zadowalające wyjaśnienie. ;-)
Możliwe więc, ze i ja powinienem zobaczyć ten film jeszcze raz. Przyznam, że sama fabuła rzeczywiście bardzo mi przypadła do gustu, jak i także gra aktorska, ale własnie brakowało tej "kropki nad i". Choć to pewnie i dobrze, że tej kropki zabrakło, bo przynajmniej całość zaintrygowała na tyle, że pobiegnę do sklepu kupię własną kopię, żeby zobaczyć jeszcze parę razy i odnaleźć coś jeszcze.