hahaha. Nie ma to jak pseudointelektualiści którzy na samo nazwisko Cohen dostają duchowego orgazmu. A spróbójcie tylko skrytykować jakieś wylansowane dziełko to dostaniecie się pod obstrzał jadu. Nie trzeba być wielkim krytykiem żeby dostrzec beznadziejną fabułę tego filmu, który w zasadzie jest tak naprawdę o dupie Maryni. Jeżeli ktoś cierpi na ostrą bezsenność niech sobie go zapuści na wieczór. Wielkie chrapanie gwarantowane! :)