Ja rozumiem-satyra na polityczną poprawność satyrą,ale żeby to miało jakieś ręce i nogi,bo jak tak patrzyłem na ekran ,to przychodziły mi do głowy następujące wnioski:
-to chyba jeden z tych filmów które smakują lepiej po pewnym ziółku...
-wyczuwam podobieństwa do serii "Austin Powers",ale to jednak nie ta liga...
-za dużo rozpaczliwie nieśmiesznych dowcipów (np.ta scena z trafieniem się nunchakiem w "czuły punkt" to banał nad banałami)...