Nie od początku co prawda, więc mocno mnie zastanawia, skąd ten pomysł adoptowania dzieci z problemami psychicznymi / wychowawczymi, pochodzącymi z patologicznej rodziny alkoholików..
Na dodatek wyjazd dzieciaków do kraju po drugiej stronie świata, do rodziców adopcyjnych nie umiejących mówić po polsku z tego co zauważyłam.
Czy była to przemyślana decyzja?
Bo wyglądało mi to bardziej na silną chęć wolontariatu społecznego niż chęć założenia stabilnej, szczęśliwej rodziny..
Czy ta para wcześniej już adoptowała dzieci?
A może mieli doświadczenie z własnymi?
Nie chcę nikogo krytykować, ale wyglądali mi trochę na takich nieogarniętych i odciętych od świata.
Przykro mi się zrobiło na koniec, gdy opisali dalszy los Sylwka i brak kontaktu z domem dziecka w Polsce, w którym wychowywało się to rodzeństwo.
Nawet nie wysłali kartki na Święta-> ale może to dlatego że te dzieci nie chciały wysyłać, chciały móc choć trochę mniej wspominać przeszłość..
P.s.: Chętnie bym obejrzała dalszą historię ich losów, więc jeśli ktoś ma namiar na "Dom nad Missisipi" , bardzo proszę o kontakt.
Znalazłam tylko taki jakby zwiastun-> http://www.kalejdoskop.art.pl/kalejdoskop/dom-nad-mississipi.html