Jak na ekranizację kolejnej po MK i Street Fighterze bijatyczki wcale to takie złe nie było. Walki fajne, dynamiczne. Kreacje postaci w porządku prócz Steve'a Foxa (aktor zupełnie mi nie pasował, porażka totalna), Marshalla Lawa (mojego ulubieńca, i kolejny chybiony aktor w tej roli) oraz jakoś nie mogłem znieść facjaty Jina. Myślę, że powinni znaleźć kogoś odpowiedniejszego do tej roli. Najlepiej jak dla mnie wypadł Raven, Eddie, moja ulubienica z gry Christie Monteiro (chociaż nie wiem czemu tutaj nie walczyła Capoeirią, albo mi coś umknęło) she's hot! 8). Fabuła ujdzie w tłumie.