Tekken jak dla mnie jest grą kultową. Do dziś pamiętam te nieprzespane noce, pełne emocjonujących pojedynków. Gdy usłyszałem że powstaje film, miałem mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłem się że zobaczę na ekranie: Jina, Kinga, Paula, Eddiego, Hwoaranga, Xiaoyu i kilku innych bohaterów nierozłącznie związanych z Tekkenem. Z drugiej strony bałem się że film może nie spełnić pokładanych w nim nadziei. Oczywiście mam namyśli swoich. Pewnego dnia przełamałem się wreszcie i obejrzałem. Jakie wrażenia? Na pierwszy rzut oka... nie za ciekawie. Gdzie jest Paul, King i inni bohaterowie wymienieni w obsadzie? Gdzie jest klimat Tekkena? Pomyślałem sobie... Co oni zrobili, przecież można było zrobić naprawdę dobry film. Ochłonąłem trochę i spojrzałem na Tekkena okiem kinomana, który styczności z grą nie miał. I co się okazało? Nie jest tak źle. Tekken to film lekki, łatwy, przyjemny dla oka. Spokojnie można go sobie obejrzeć w niedzielne popołudnie. Nie trzeba za dużo myśleć. Możemy na luzie oglądać wspinaczkę Jina na szczyt. Jak dla mnie ocena 6 to w sam raz dla tej produkcji.