Niezly to tyle mozna powiedziec, ale porywajacy tez nie jest. Typowy kryminal z teksanskimi motywami w tle. Ja skusilem sie tylko i wylacznie dlatego, ze spedzilem troche czasu we poludniowo-wchodnim texasie, wiec tylko i wylacznie z sentymentu. O czym jest film - o seryjnych zabojstwach dziewczyn w texasie i sledztwu prowadzenemu przez dwoch detektywow. Obaj aktorzy wyszli niezle z tego pojedynku, w sumie musze przyznac ze dobor aktorow byl calkiem dobry no ale sama fabula ... sam nie wiem. Zakonczenie mimo ze przewidywalne to i tak sporo zaskakujace, co nie zmienia faktu, ze nie wyczuwalem w tym filmie jakiegos ekstra dreszczyku emocji, a przez moment mialem wrazenie ze ogladam jakis CSI i nic wiecej. Podobala mi sie za to sceneria, nie podobala mi sie kamera, no bo kto to widzial aby widac bylo jakies odbicia w kamerze w ujeciach nocnych - fajnie, fajnie nagle gdzies pojawia sie ufo na czarnym tle nieba....lo matko. Osobiscie wysoko oceniam obsade i aktorstwo, plusem jest tez zachowana mroczna, duszna atmosfera tego rejonu swiata ale.... wlasnie, cos bylo nie tak. Moze nie jest to na tyle dobra historia aby pojawila sie w kinie. Na tv jest w sam raz, mozna sobie spauzowac, zrobic siku badz kawe i wszystko gra. Osobiscie uwazam, ze nie warto isc do kina, ale warto obejrzec. Uwielbiam te bagniste pustkowia okolic zatoki meksykanskiej. Tam trzeba byc aby to poczuc. Teraz dodam tylko od siebie, ze mialem przyjemnosc/nieprzyjemnosc nocowac w motelu przydroznym, gdzie odglos cykad mieszal sie z cisza tego dusznego miejsca. Pamietam ze wybralem sie autem na takie odludzie, aby sobie pospacerowac wieczorem (bylo to w jednym z tych ich wildlife refuge) i spotkalem grupe 'mysliwych' (texmeksy) z kuszami...mysle ze wtedy mialem wilgotno nie od pogody. Teraz widze, ze takie wedrowki to raczej nie jest dobry pomysl, chociaz sie okazalo, ze byli to prawdziwi mysliwi, a mieli kusze,bo tam byl zakaz uzywania broni palnej no i byl wtedy jakis open season na cos...dobrze ze nie na Polakow.
Dokładnie i jak człowiek sobie popatrzy na napisach, że cała familia Mannów siedziała w tej produkcji to wyobraża sobie w duchu jaki senior rodu Michael musiał czuć wkurf nad tymi technicznymi burakami podczas oglądania gotowego dziełka. Zwłaszcza, że już w pierwszej scenie niby najbardziej bajeranckie ujęcie od bagna przez samochód i szosę a tu nagle na drodze wyskakują cienie operatora i szwenkiera. Natomiast fajnie bo nie ma łopata wyjasniane w scenariusxu kto i po co robi, a i tak moxa sie pokapowac,
PS. całkiem klimatycznie opisujesz swoje podróże - życzę, żeby nigdy nie zabrakło szmalu na takie wypady.