Heja,
Na forum nie pisałem dobre 10 lat a tytuł posta jest mocno clickbaitowy na zachętę do dyskusji i z góry za to przepraszam ;)
Nie ukrywam, że Nolana lubię bardzo, jest jednym z moich ulubionych reżyserów, uważam go za wizjonera, który będzie miał stałe miejsce w historii kina (jak nie całego to na pewno XXI wieku). Każdy jego film jest w jakiś sposób wyjątkowy, często nowatorski, pokazujący coś czego jeszcze nikt w kinie nie pokazał. Nie inaczej jest z Tenet.
Co my tu właściwie mamy ? Wzorem Incepcji, powiedziałbym, że trzy płaszczyzny:
1. Nolan nakręcił kolejną część Bonda. Mamy szpiegów, piękne lokalizacje, wybuchy, pościgi, drogie samochody, garnitury, cedzone dialogi, antagonistę, kobietę do uratowania. Bond jak się patrzy, to jest konwencja w której Tenet jest zrealizowany. Jest to o tyle ważne, że bez tej konwencji nikt nie wyłożyłby 200 milionów na realizację. Paradoksalnie to ta konwencja tyle kosztuje, ale wyniki BO dla podobnych produkcji pokazują, że takie kino wciąż sprawdza się doskonale i ludzie lubią oglądać Bonda (albo inne tytuły zbliżone konwencją).
2. Do tego mamy dodane podróże w czasie. Specjalnie piszę podróże w czasie chociaż nie jest to wcale dobry opis novum, które zaproponował Nolan, ale dla ciut bardziej zaangażowanego widza właśnie to będzie niejako źródłem nowinek. Pocisk wraca do pistoletu, bohater walczy sam ze sobą, samochód jedzie do tyłu ale mówią, że do przodu. Ogólnie fajny bajer, część widzów szybko się połapie chociażby w tym, że zamaskowany antagonista to jednocześnie nasz bohater itd. Część już na tym etapie odpłynie widząc to tylko jako niepotrzebną komplikację Bonda. Mieliśmy przecież Deja Vu z Denzelem, mieliśmy Primer dla większych wyjadaczy w temacie. Ogólnie "podróże w czasie" mamy już w kinie rozklepane.
3. I tu zaczynamy jazdę bez trzymanki a mianowicie dołożenie do tych już znanych podróży w czasie, paradoksów dziadka, co się stało to się stało itp, absolutnej nowości, czyli pierwszy raz w kinie widzimy bohatera, dla którego czas i otoczenie płynie wstecz. I od razu mamy fantastycznie wykorzystane możliwości jakie daje kino: możemy obserwować wydarzenia z perspektywy normalnej w której widzimy normalnych bohaterów, możemy obserwować też tych odwróconych a nawet tych normalnych z perspektywy odwróconej. Można tego nie rozumieć, nie doceniać, nazywać bzdurami, ale to jest, kurde, nowatorstwo! Nikt tego nigdy nie pokazał, nie zaproponował ani nawet nie musnął tego tematu. A do tego muzyka współgra z tym z czyjej perspektywy aktualnie oglądamy film. Ja to nazywam nowym doświadczeniem filmowym i jestem tym zachwycony nawet jeśli w 100% tego nie rozumiem.
Większość twórców kina akcji porusza się w pierwszej płaszczyźnie. Czasami zdarzają się dobre dzieła, które mają też zalążki drugiej płaszczyzny. Ale trzeciej nie dotykał do tej pory nikt. Gdyby to był nowy Primer czy Coherence to mielibyśmy przewagę rozkminiaczy nad tymi, którzy piszą, że się zmęczyli i niewiele zrozumieli. Ale, że mówimy o jednym z najdroższych filmów roku to więcej widzów mamy z tej drugiej grupy.
Oczywiście, to wciąż może się nie podobać, nudzić, ale nie sposób udawać, że najnowszy film Nolana to dzieło w pełnym tego słowa znaczeniu, Film wielki, nowatorski i jednocześnie na co najmniej jednej płaszczyźnie kompletnie spoza mainstreamu. A w ogóle nie wspomniałem o ewentualnych interpretacjach.
Nie wiem od czego zacząć. Tenet oglądałem kilka dni temu i na ten moment trudno mi napisać jakąś dłuższą wypowiedzieć na temat tego filmu. Ale napiszę o moich przemyśleniach. Tenet to taki mix blockbustera i filmu nazwijmy to "inteligentnego". Do tej pierwszej grupy należą przede wszystkim filmy superhero, które są łatwe w odbiorze, kosztują dużo, ale zarabiają również sporo. Jeśli chodzi o filmy "inteligentne" to są to zazwyczaj tanie produkcje z ciekawym konceptem. Dajmy na to Primer, który kosztował zaledwie 7000 dolarów (dla porównania Tenet ponad 200 mln), Coherence, czy np. Triangle aka Piąty wymiar. Filmy z tej grupy są przeznaczone dla bardzo wąskiej grupy odbiorców. Nolan wymyślił ciekawy koncept, ale zabrakło kogoś do pomocy. Kogoś kto ten koncept ubierze w fabułę. Teraz taka dygresja. Niedawno zakończył się wspaniały serial (Dark), który jest naprawdę wymagający dla naszych mózgów, a jednocześnie wszystko jest podane w prosty sposób i wystarczy się tylko skupić, żeby wszystko zrozumieć. Właśnie tego zabrakło mi w Tenet. Ten film jest niepotrzebnie zagmatwany i podczas seansu nie sposób jest zrozumieć co autor miał na myśli. Oczywiście znajdą się tacy, którzy lubią po seansie godzinami rozmyślać i układać sobie w głowie film, ale w przypadku Tenet widz po seansie jest tak zmęczony, że ma to wszystko w d. i woli jak najprędzej zapomnieć o tym filmie. Tak przynajmniej było w moim przypadku. Cały film był podany w tak toporny, nieintuicyjny, nie przemyślany sposób, że nawet trudno to opisać. Nie jest sztuką zrobić film, który zrozumie zaledwie garstka. Sztuką jest zrobić inteligentny film, ale jednocześnie taki, który traktuje widza z szacunkiem, taki który nie wrzuca widza na głęboką wodę.