Część (w tym ja) zdążyła już wystarczająco skrytykować scenariusz, klimat, czy obsadę Terminator Genisys, dlatego teraz chciałem ocenić wyłącznie sceny akcji, w końcu to film akcji :P
Pierwsze części posiadały masę świetnie nakręconych sekwencji - atak T-800 na posterunek policyjny w (1), walka z policją i antyterorystami (2), strzelanina na cmentarzu (3), pościgi (każda wcześniejsza część, ale najbardziej 2), finalne starcie w 1 i 2. Pomysłowe, efektowne, świetnie zmontowane, trzymające w napięciu.
Co takiego ma do zaoferowania Terminator Genisys? Film ewidentnie stawia na ilość, rozwałka nonstop od samego początku. Szkoda, tylko że ilość nie idzie tutaj w parze z jakością. Od czasu do czasu, pojawi się jakiś ciekawy pomysł na akcję (jak pojedynek dwóch T-800 - swoją drogą dobre wejście Popsa), albo zastosują jakieś praktyczne efekty specjalne (Pops przebijający ścianę, albo unoszący się autobus), ale przez większość czasu jest bardzo średnio.
Wymienię po kolei (wg mnie) największe wady scen akcji w Terminator Genisys:
- Zmarnowany potencjał Arnolda Schwarzeneggera. Aktor chociaż stary (swoją drogą 100 lat gubernatorze), nadal posiada w sobie sporo charyzmy, przyciąga uwagę, na sam widok ciśnie się słowo "badass". Szkoda tylko, że sam nie robi w tym filmie nic powalającego. Urok filmów z Schwarzeneggerem (nie tylko serii Terminator) polega na scenach akcji, w których bohater sam dumnie (czasami z odsłoniętą klatą) z wielką giwerą wychodzi na przeciwko przeważającym siłom wroga - wszyscy strzelają do niego, jednak nikt nie trafia, albo Arnold dumnie przyjmuje kule, po czym sam rozwala wszystkich bez mrugnięcia okiem. W Terminatorze taką sceną byłą strzelanina na posterunku (1), w Cybernyde (2) i na cmentarzu (3). Tutaj jest wręcz odwrotnie - przez cały film Pops walczy z pojedynczymi przeciwnikami, przeważnie ma wsparcie w postaci Sary i Kyle, a przez cały film do walki używa zwykłą strzelbę i własne pięści (później z magnetycznym "kastetami"). Ani to kozackie (trzech na jednego to banda łysego - czy jakoś tak), ani pomysłowe, ani nawet sensowne (przypominam, że Pops i Sara mają do dyspozycji cały arsenał).
- Niezniszczalność Kyle i Sary. Dobry film akcji powinien trzymać napięciu, a emocje wywołuje poczucie zagrożenia. Kiedy mamy świadomość, że bohaterowie podczas walk męczą się, popełniają błędy, odnoszą obrażenia, to zaczynamy przejmować się ich losem, wierzymy, że mogą zginąć. Tutaj Kyle i Sara wykazują większą wytrzymałość od samego Popsa (dosłownie). Od początku do końca walczą z kolejnymi terminatorami, wszystko dzieje się w bardzo krótkich odstępstwach czasowych, nie ma scen podczas których robili sobie przerwy na odzyskanie sił. Nie jestem nawet pewny, czy w trakcie scen akcji pocili się, brudzili. Co jest zabawne, Pops, T-800, cyborg którego przeznaczeniem jest zabijanie, w paru momentach tracił siły, "zacina się", nie jest w stanie odpowiednio szybko zareagować. Rozumiem taki zabieg, ale dlaczego podobnych scen nie mieli Kyle i Sara? W całym filmie nie ma absolutnie żadnej sceny w której nasza para ludzkich protagonistów odnosiła by jakiekolwiek obrażenia (kropla kwasu na ramieniu Sary się nie liczy), a jeżeli była (tylko jej nie pamiętam) to w żaden sposób nie odbija się na ich kondycję. Najlepszym podsumowaniem tego punkt jest scena z autobusem. Sara i Kyle jadą rozpędzonym autobusem. Dziewczyna jest zapięta (bo jej Pops przypomniał - co za fajny, troskliwy gość), a Kyle stoi i czeka na atak Johna Connora, nie wie jednak że ten wisi sobie pod pojazdem. John wyciąga jakiś podłużny element autobusu, przykłada do asfaltu, przez co autobus odbija się - kilka razy obraca się w powietrzu, po czym robi długą "wywrotkę", po czym widzimy, że Kyle nie jest nawet draśnięty. Szczyt głupoty. Rozumiem, że to protagonista, ale na miłość boską, powinien być chociaż trochę ranny. Jeżeli bohater nie reaguje na coś takiego, to czemu w ogóle mam o niego się martwić? Nie patrzę na Sarę i Kyle jak na ludzi z krwi i kości, tylko jak na jakiś superludzi, super maszyny, postacie w trybie god mode.
- Brak dramatyzmu. Ten punkt trochę pokrywa się z powyższym. W trakcie całego filmu, mało kto ginie. Policzyłem sobie, że w Terminator Genisys ginie jedynie 6 statystów, żaden bohater pozytywny. W każdej poprzedniej części ginął jakiś protagonista - Kyle (1), T-800 (2 i 3) i Marcus Wright (4). Dzięki temu mamy świadomość, że misja którą wykonywali bohaterowie jest niebezpieczna, nie wszyscy przeżyją, a tutaj nic. Pewnym wyjątkiem jest John Connor, ale to temat na osobny punkt.
- Antagonista. Pierwsza i druga część Terminatora były emocjonujące m.in. dzięki złoczyńcy. Złego T-800 i T-1000 poznawaliśmy od samego początku i w trakcie całego filmu byliśmy świadkiem ich morderstw, ataków, dzięki czemu bardziej ich nienawidziliśmy i kibicowaliśmy protagonistom. Co prawda, widzimy Johna Connora na początku, ale poznajemy go jako terminatora w ostatnich 40 minutach filmu. Minęła już większość filmu i dopiero w drugiej połowie poznajmy antagonistę? Przez taki zabieg nie patrzymy na T-3000 jak na głównego złoczyńcę, tylko kolejnego "minibossa" do pokonania. Btw Zabicie T-800, T-1000 i T-X w poprzednich częściach zajmowało prawie cały film, a tutaj pokonanie T-3000 (który jest ponad terminatorami - cokolwiek to znaczy) jakieś pół godziny. Nie wzbudza emocji, bo dopiero co się pojawił, a już dochodzi do finalnej walki. Na dodatek zmarnowano potencjał Johna-terminatora. Wg twórców, Connor ma być postacią tragiczną, mamy mu bardziej współczuć, niż nienawidzić. To było by niezłe rozwiązanie, gdyby nie zostało tak późno i tak banalnie wykorzystane. T-3000 okazuje się się niczym innym, jak podróbką T-1000 rzucającą najbardziej oklepanymi dla złoczyńcy tekstami (typu "dołącz do mnie", "to jedyne wyjście", "nie rozumiesz?", "myślałem, że będziesz mądrzejszy"). Nie jest postacią z krwi i kości, jest tylko kliszowym złoczyńcą.
- Montaż. Po prostu, kiepski montaż. Kamera trzęsie się, co chwilę przeskakujemy z miejsca na miejsce, trudno się połapać co jest grane.
- Choreografia. Po prostu, kiepska choreografia :D
- Sceny akcji chaotyczne, bez pomysłu i wciśnięte na siłę. Bohaterowie co chwile przeskakują z miejsca na miejsce, walczą z kolejnymi terminatorami i wsiadają do kolejnych pojazdów, a w między czasie coś wybucha. Wszystkiego jest za dużo. Najpierw 2029 roku - bitwa z maszynami, potem 1984 rok - walka z T-800 i T-1000 (wygląda to jakby walka z terminatorami byłą codziennością w życiu Sary i Popsa), potem 2017 rok - walka w szpitalu, John okazuje się być terminatorem, walka, ucieczka, walka w kryjówce, ucieczka, walka na posterunku, helikoptery, walka w Genisys. Wygląda to tak, jakby na początku kręcili różne sceny akcji, a potem starali się je jakoś połączyć ze sobą.
Czy tylko ja mam wrażenie, że scenarzyści mniej więcej tak pisali sceny akcji "Eee, teraz bohaterowie walczą w arsenale i nagle wybuchy! Oni uciekają i... znajdują autobus i dalej uciekają, a John ściga ich swoim... motorem. Nagle John jest pod autobusem, wyrywa hamulec... i autobus lata... a teraz są na posterunku policyjnym, uciekają... znajdują helikoptery, latają... i nagle są w Genisys, które na końcu też wybucha!".
- Efekty specjalne. Wyglądają nieźle, na pewno lepiej niż w zwiastunach, ale przypominam, że to Terminator, a każda część Terminatora była największym widowiskiem roku. Tutaj jest tylko nieźle, poziom przeciętnego blockbustera, nic wybijającego się na tle konkurencji.
To juz tak gnojona przez wszystkich terminatorka z T3 przyćmiewa swoją charyzmą wszystkich terminatorów razem wziętych z T:G,czuć chociaz powiew zagrożenia z jej strony,zresztą T3 zjada T:G prawie w każdym aspekcie.
Nie podobała mi się T-X, ale ma przynajmniej jedną przewagę nad terminatorami z Genisys - od początku do końca stanowiła poważne zagrożenie, zabijała ludzi, bohaterowie musieli borykać się z nią do samego końca, nie ginęła po 5-10 minutach. Swoją drogą Terminator Genisys był by już lepszym filmem, gdyby całość skupiała by się na walce złego T-800 z dobrym T-800. To był by niezły pomysł na połączenie klimatu pierwszej i drugiej części - z jednej strony mroczny thriller o zabójczym T-800, a z drugiej wybuchowe kino akcji o obdarzonym ludzkimi uczuciami T-800. Ciekawie nawet prezentował by się kontrast między komputerowo odmłodzonym, a już starzejącym się.
Tak jest... film oparty/skupiony od A do Z na jednym bardzo ważnym, przykładowo co opisałeś a nie jak w gimbasys gdzie jest wszystkiego po trochu od 2 do 5 minut na dodatek nie wyjaśnione.
I tak Genisys jest lepszy od trójki i Ocalenia. John Connor z Genisys jest lepszy od Johna z trójki i czwórki, twist zaskakuje pod warunkiem że nie oglądało się zwiastunów. Po drugie sceny akcji może nie powalają ale są utrzymane w duchu Terminatora bardziej niż te z trójki i czwórki np. walka z T-1000 czy 800vs800 są pomysłowe, wadą może wydawać się że Arnold jest jakby na drugim planie ale widocznie twórcy zdawali sobie sprawę z wieku aktora i go zanadto nie wytężali, bardzo ludzki Arnold Teminator to również ciekawy zabieg i odrobina świeżości chociaż ciężko to zaakceptować jeśli ktoś najbardziej lubi jedynkę, aktorów mogli dać lepszych ale Sara była ok. Kyle to drewno ale cóż nie można widocznie mieć wszystkiego. Tak więc zgadzam się z argumentami jednak radzę też spojrzeć z szerszej perspektywy na tą produkcję, po pierwszym seansie miałem dać 5-6/10 po drugim seansie już 6-7/10. To nie jest takie złe mimo wad:)
"John Connor z Genisys jest lepszy od Johna z trójki i czwórki" - gorszego Connora od tego z trójki po prostu się nie da zrobić, więc to nie jest jakieś wielkie osiągnięcie ^ ^. Christian Bale był bardzo dobrym wyborem do roli Connora, tylko scenariusz go ograniczał - niby "nadzieja ludzkości", ale zachowywał się bardziej jak zwykły, gburowaty żołnierz niż wybitny przywódca. Jason Clarke jest gorszym wyborem, ale przynajmniej zachowywał się jak przywódca/zbawca. Clarke jako Connor może wypadł lepiej, ale kompletnie nie przekonuje jako terminator. Niby jest postacią tragiczną, ale zachowuje się jak typowy złoczyńca z starych komiksów i kreskówek: bez przerwy gada klisze typu "Dołącz do mnie, to jedyne wyjście" (brakowało tylko "i wspólnie będziemy władać galaktyką").
"Po drugie sceny akcji może nie powalają ale są utrzymane w duchu Terminatora bardziej niż te z trójki i czwórki" - kopiowanie scen i wątków z 1 i 2, to najbardziej banalne "utrzymanie w duchu". Prawdziwego ducha serii dały by praktyczne efekty specjalne (przynajmniej w 70%) i sceny akcji pełne przemocy i krwi. Poza sceny z autobusem, dobiła mnie jeszcze scena z helikopterem. Pops mówi "I will be back", a w tle motyw przewodni serii - co sugeruje, że za chwile wydarzy się coś powalającego, a jest przeciwnie. Zamiast zrobić coś co na porządnego T-800/Arnolda Schwarzeneggera przystało by (bazooka, gatling itd), wyskakuje z pojazdu udaje jakiegoś emerytowanego Supermana, a wszystko to okraszone bardzo sztucznym CGI. Twórcy chyba byli przekonani, że ta scena wygląda świetnie, bo pokazywali ją chyba w zwiastunie. Inny przykład - eksplodujące Genisys w finale. Wygląda jak z gry komputerowej. W pierwszych częściach byli by gotów wysadzić prawdziwy budynek. W Mrocznym Rycerzu wysadzono szpital, a w ostatnim Mad Maxie chyba każdy pojazd (plus dużo ofiar wśród postaci negatywnych i pozytywnych i często widać tryskającą krew, ale to tak swoją drogą) więc da się to zrobić w XXI wieku.
"bardzo ludzki Arnold Teminator to również ciekawy zabieg i odrobina świeżości" - Schwarzenegger jest najmocniejszą stroną filmu, co nie zmienia faktu, że ten T-800 charakterem niewiele różnił się od tego z drugiej połowy drugiej części (w wersji reżyserskiej). Zamiast zabijać ludzi strzela w stopy (czego nie pokazano w Genisys, bo chyba uznali to za zbyt brutalne), powtarza teksty które usłyszał od ludzi (zamiast klasycznego "f*ck you as**ole" mówi "bite me", żeby nie było za dużo przekleństw), próbuje się uśmiechać (co było w wersji reżyserskiej) i nie potrafi zrozumieć ludzkich uczuć (w dwójce nie rozumiał płaczu, a w Genisys przytulania się). W Genisys Pops stał się troskliwym tatusiem ze strzelbą, ale w dwójce też był porównywany do ojca. Mimo wszystko Pops wzbudził we mnie więcej sympatii, niż ten z trójki - nie dusił Connora, nie okłamywał jej, nie gadał farmazonów typu "Nie jesteś mi potrzebna".
"Sara była ok" - pod warunkiem nie porówna się jej do Lindy Hammilton z drugiej części. Wystarczy porównać zdjęcia obu aktorek w roli Sary Connor:
http://blacren.com/wp-content/uploads/2013/12/Linda-Hamilton-in-Terminator-2-Jud gment-Day-1991-Movie-Image.jpg
http://i0.wp.com/www.slashfilm.com/wp/wp-content/images/Terminator-Genisys-Sarah -Connor-Character-Poster.jpg
Linda Hammilton nie była żadną pięknością, wręcz przeciwnie. Duże mięśnie, groźny wyraz twarzy, małe piersi - widać, że była to kiedyś przeciętna kobieta, która po pierwszej konfrontacji z terminatorem stała się wojowniczką. Zdeterminowaną, przygotowaną na wszystko, gotową do walki z całym światem. W Genisys mam małą, słodką, zadbaną księżniczkę, która zamiast mięśni, eksponuje swoje krągłości. Niby od dziecka szkolona przez maszynę do zabijania (dosłownie), niby uzbrojona i gotowa do walki, ale wygląda bardziej jakby miała wyjść na miasto i podrywać chłopaków.
Według mnie nowa Sara akurat pasuje do cech psychologicznych jakie nabyłby człowiek po wychowaniu przez maszynę obrońcę. Po prostu ta maszyna jest zaprogramowana tylko na obronie życia Sary i nauce jej w obronie i posługiwaniu się broniami. Poza tym to wyrosnąć może z tego właśnie takie duże dziecko na które się wszystko pozwalało. Wystarczy więc wychowanie w innym środowisku i przez innych rodziców i mamy zupełnie innego człowieka.
Nie było zabijania bo było Pg-13. A w Mad Maxie jedyna naprawdę brutalna scena była gdy facet z rurami od odkurzacza zginął. Nowe filmy gdzie widać dobrze tą kategorię R to są np. Raid 1,2. Mad Max wypada przy nich niewinnie. "i sceny akcji pełne przemocy i krwi."? O jakich brutalnych scenach piszesz bo nawet pierwsze Terminatory nie były jakoś specjalnie brutalne czy krwawe. CGI w Genisys nawet pasuje do komiksowej estetyki filmu.
Zły John po prostu gada pierdoły jak Ultron w Avengers. To miała być postać tragiczna i mroczna podobnie jak Ultron w wyszła trochę komicznie:)
Wiem, że to "inna" Sara, ale jej wygląd nie pasuje w ogóle do postaci. To było by ciekawe zobaczyć nastoletnią Sarę wychowaną na wojowinczkę przez samego Terminatora, ale w tym filmie wygląda jak typowa, zadbana, laska eksponująca biust i pośladki. Kiedy miała 9 lat przygarnął ją terminator, przez 11 lat przygotowywał do walki i opowiadał o nadciągającym holokauście. Czy po czymś taki nie powinna przypominać Lindy Hammilton z dwójki połączonej ze zbuntowaną nastolatką? Powinna być podobnie zbudowana, groźna, być może niezrównowarzona. Sam film ukazuje ją jak wojowniczkę pokroju Sary z dwójki. Jest tylko jedno uzasadnienie - twórcy chcieli kogoś, kto będzie na plakatach błyszczał ładną buzią, dużymi piersiami i pośladkami.
"Nie było zabijania bo było Pg-13." - tak, ale z jakiegoś powodu w wielu innych filmach z PG-13 jest więcej zabijania, często nawet więcej krwii. W Mrocznym Rycerzu zginęło sporo ludzi (również postacie pozytywne), co prawda nie było krwi, ale i tak było drastyczniej. W wielu seriach fantasy/science-fiction gineło dużo postaci (w tym niewinnych i pozytywnych) - Harry Potter (bardziej ostatnie części), Władca Pierści/Hobbit (w tych seriach nawet od czasu do czasu odcinano kończyny i głowy), Gwiezdne Wojny (zwłaszcza Zemsta Sithów, gdzie zabijano dzieci i pokazano podpalonego Anakina z odciętymi kończynami), nawet w Jurrasic World ginęło sporo ludzi i dobrych dinozaurów ;_; (widać było od czasu do czasu obrażenia i tryskającą krew).
To całkiem zabawne (i smutne), że ostatnie części Harrego Pottera są brutalniejsze i mroczniejsze od ostatniego Terminatora.
"nawet pierwsze Terminatory nie były jakoś specjalnie brutalne czy krwawe." - już wystarczy że w tych filmach ginęło wielu niewinnych ludzi. Krwi nie było bardzo dużo, ale była bardziej widoczna niż w Genisys. Niezapominaj jeszcze o scenach w której T-800 "rozbierał" swoje ciało - krwawił jak człowiek (posiada ludzką tkankę) i widać jak otwierał sobie rękę, wydłubywał oko (1) i zdejmował skórę (2). W Genisys nie krwawił, kiedy jego ręka rozpuszczała się, była ona sucha i czysta, podobnie jak zły T-800. Poza tym, druga część Terminatora była brutalniejsza - T-1000 zabijał głównie swoimi ostrzami i widać było dokładnie jak zanurzał je w ciałach swoich ofiar (jest nawet ujęcie jak zanurza je między oczy starżnika). Jest scena wizji Sary w której widzi siebie i dzieci palone przez wybuch bomby atomowej.
"Mad max (...) sceny akcji pełne przemocy i krwi" - źle to zabrzmiało, nie jest to tak brutalny film jak np: seria Raid. Chodziło mi o to, że tam również ginęło wiele ludzi, a kiedy ktoś obrywał to widać było tryskającą krew i obrażenia. Film na pewno brutalniejszy od pozostałych tegorocznych blockbusterów.
Wspomniałeś, że Genisys jest w komiksowej estetyce. Racja, ale czy to adaptacja komiksu, czy sequel/reebot filmów Camerona?
Reebot/sequel utrzymany w stylistyce komiksowej z PG-13, kolorowymi eksplozjami CGI i reżyserem Dark World gdzie chyba było nawet więcej trupów niż w Genisys:) To jest nowy Terminator. Ale obejrzyj ten filmik. Zobacz ile dobra jest w Genisys. Samochód z Powrotu do przyszłości, aż nie chce mi się tego wymieniać wszystkiego.
https://www.youtube.com/watch?v=dkJdaBw2BrQ
Murzyn który wyleciał w powietrze w dwójce powrócił z synem w Genisys, prymitywny radio magnetofon na kasety z obciachowymi słuchawkami, pućkowata twarz Sary na zdjęciu z oryginalnego Terminatora. A najlepsze to wciągany przez magnes T-3000 w zwolnieniu wygląda jak przekrój ewolucji. Przetworzony John podobnie jak Ava z Ex Machiny wydają się być po prostu kolejnym krokiem w ewolucji:)
Większość nawiązań (ujęcia, cytaty) jest tak banalna, że wyłapią je nawet ludzie którzy widzieli jedynie reklamy/zwiastuny poprzednich części, ale niektóre są bardzo ciekawe, jak ujęcie "ewolucji człowieka" (nieźle pokrywa się z postacią T-3000, szkoda tylko że był tak głupi :/), cameo Roberta Patricka, albo muzyka w radiu. Lepiej by było dla filmu, gdyby było więcej takich subtelnych nawiązań, zamiast takich oczywistych odwołań. Ten film wręcz krzyczy "Patrzcie! Kojarzycie tą scenę z 1, albo tamtą z 2?", "Ej słyszycie to? Ona powiedziała "come with me if you want to life!" Zupełnie jak w poprzednich częściach" itd. Nierozumiem tylko dlaczego w scenie z młodym T-800 punki byli inaczej ubrani? Odtworzyli każde ujęcie i element otoczenia, ale przeoczyli tak charakterystyczny wygląd punków? Żałuję, że Patrick nie wrócił do roli T-1000, fajnie by było zobaczyć ponownie pojedynek największych terminatorów w serii.
Ja naprawdę chciałem polubić Terminator: Genisys, obejrzałem nawet drugi raz i to z innym nastawieniem, ale nie zmieniło to mojego stosunku. Wręcz przeciwnie, zauważyłem kolejne wpadki. Podoba mi się początek, sekwencja w postapokaliptycznej przyszłości nieźle pokazuje jak powinien wyglądać Terminator Ocalenie, parę późniejszych scen przypadły mi do gustu (jak pierwsza scena Popsa), jak zwykle dobrze zobaczyć Schwarzeneggera na ekranie, ale przez większość czasu czuję ogromne rozczarowanie.
Nie kupuję obsady, scenariusza, scen akcji, oraz łopatologicznych nawiązań do filmów Camerona. Jeszcze bardziej nie kupuję podejścia twórców - zamiast trwać przy poważnym, mrocznym, brutalnym i pesymistycznym tonie 1 i 2 (do których tak nawiązuje), woli naśladować styl filmów Marvela, a nawet Michaela Baya. Film stara się przekonać fanów serii nawiązaniami i Arnoldem, a młodszych widzów efekciarstwem, tonem i humorem.
Zbyt duża ilość kompromisów zawsze źle wpływa na jakość.
Mam nadzieję, że powstanie jakaś wersja reżyserska (jak w przypadku poprzednich części) z nowymi, alternatywnymi scenami (i zakończeniem), z usuniętymi scenami humorystycznymi i z lepszym montażem, dzięki czemu film stał by się chociaż troszkę poważniejszy, mroczniejszy, brutalniejszy i mniej chaotyczny.
PS Wczoraj obejrzałem kulisy powstawania charakteryzacji i niektórych praktycznych efektów specjalnych. Charakteryzacja jak zwykle dobrze wygląda, bardzo fajne "kukły" tylko szkoda że przez ten montaż widać je przez jakieś 2 sekundy, a chłopacy tak się starali :(
http://stopklatka.pl/wiadomosci/-/165109072,-terminator-genisys-tak-powstaly-cyb orgi-magia-wideo-?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_stopklat kapl
T-1000 Roberta Patricka, za stary ten aktor jest, wystarczy że Arnold gra dziadka terminatora, T-1000 Azjata to ukłon w stronę chińskiego rynku który jest potężny. Nie mieli praw do oryginalnego Terminatora to powielili te sceny ale wyszło to oczywiście śmiesznie i trochę nieudolnie. Mroczny, poważny ton. Nie rozumiem do końca tych argumentów.Tylko jedynka była mroczna, w dwójce był to już przyjacielski T-8oo który przybijał piątki z dzieciakiem. Wciąż mniej kompromisów niż w Ocaleniu i Buncie Maszyn, większe skupienie na postaciach i ich problemach a nie tylko efektach specjalnych. Mrok i brak humoru czyli filmy rozrywkowe z kijem w tyłku. Od tego jest Nolan albo Snyder. Reżyser Genisys robi filmy z humorem, wciąż jest on lepszą opcją niż reżyser jakichś szybkich i wściekłych albo MCG od aniołków. I będą kontynuacje Genisys, jest to pewniejsze niż np. kontynuacja Mad Maxa. Tylko że tym razem muszą zatrudnić lepszych ludzi od marketingu.
Oczywiście o mniejszej ilości kompromisów piszę o Genisys w stosunku do trójki i czwórki a nie dwójki, żeby była jasność.
Co do Arnolda T-1000 to uważam że to świetny pomysł bo teraz można zrobić film z Arnoldem praktycznie bez jego udziału, albo będzie to Arnold ciekły albo będzie wcielał się w innych ludzi. Oczywiście lepiej gdyby zagrał w tych dwóch planowanych kontynuacjach ale przecież nie wiadomo czy jeszcze będzie w stanie zagrać w jakichś scenach akcji, w końcu chłop będzie miał już 70 lat za dwa lata. Po drugie Arnold T-1000 będzie mógł zmierzyć się z jakimś silniejszym przeciwnikiem niż dotychczas np. jakimś T-5000:)