Jestem po wczorajszej premierze i nie mogę się powstrzymać od napisania o tym filmie. Zdania są podzielone i o gustach się nie dyskutuje ale część 2ga to dla mnie majstersztyk, 3cia też trzymała w klimacie, 4ta trochę odeszła ale i tak była spoko ale to co wczoraj widziałem to... żal...
Zacznę od plusów: sceny walki i efekty było na super poziomie... (tyle plusów)
To co mnie w filmie poraziło to notoryczne rozmowy dwóch bohaterów na wymianę, rozmowy w stylu CSI: "przygotowujemy się do czegoś od 30 lat ale podejdź tu to Ci opowiem wszystko jeszcze raz..."
- kadrowanie podczas tych rozmów kojarzyło mi się tylko z kilkoma serialami: Moda na Sukces!!! po... co...???!!!???
- dobór aktorów... jaki dobór? Poza Arnim i młodą Sarah - błoto... Jakby zabrakło na aktorów z I ligi...
- wątek miłosny i wieczne sprzeczki jak u młodej pary? po... co...??!?!?!?
Wszystkie te rozmowy przypominały wymianę zdań jak z nowego serialu na TVP: Wspaniałe Stulecie (chociaż nie wiem czy serial nie ma lepszych...)
Jest mi przykro bo oczekiwałem czegoś wbijającego w fotel a dostałem jakiś melodramat?! Ktoś już wspomniał, poza efektami film nadaje się na TV Puls2, bo nawet nie na Puls.
Warto też wspomnieć o niespójnej fabule bo ta była zupełnie nielogiczna. Np. skąd Sara wiedziała, że Reese zginąłby po 2 dniach chronienia jej skoro nigdy nie musiał tego robić. Takich błędów jest cała masa, a scenariusz został napisany na kolanie przy dłuższym posiedzeniu w toalecie. Szczerze nie polecam tego filmu bo tylko zepsujecie sobie chumor.
To akurat jest logiczne - Arnie który uratował ją jako dziewczynkę zapisane miał informacje o tym co się stanie w linii czasowej, w której Reese przybywa w '84, żeby ją uratować, płodzi Johna i ginie po wybuchu cysterny. Akurat co do ogarnięcia pętli czasowych, to nawet sobie poradzili. Bardziej mierziły mnie inne rzeczy, np. Wspomniane wyżej typowo hamerykańskie pier**lolo, zupełnie niepotrzebnie hamujące rozwój akcji, jak również cukierkowe zakończenie typu "i żyli długo i szczęśliwie".
Właśnie to było nielogiczne. Wtedy zginął w innych okolicznościach. Czemu teraz miał zginąć w ten sam sposób co wtedy po dwóch dniach, skoro Terminator, który go zabił został uśmiercony w pierwszych minutach od jego przybycia. W dodatku pojawił się T1000, którego Reese w starej pętli czasowej nie znał. Zatem nie mógł w logiczny sposób zginąć tak jak w T1.
Nie wiem co za ludzie oceniają to wiekszosc to 7,8,9 jeszcze nie było zadnej 10 ale Arcydzieło przecież na to zasluguje