Film mógłby być dobry lub nawet bardzo dobry, gdyby nie był przeładowany niepotrzebnymi i tanimi fragmentami wziętymi żywcem z młodzieżowej love-story. Pierwsza część Terminatora - krótki moment uniesienia pomiędzy Reesem i Connor, scena łóżkowa, koniec tematu. Terminator Genesys - ciągnący się przez cały film wątek miłości przeznaczonej wspomnianym osobom, a w jego końcu wyczekiwany namiętny pocałunek (!). Kolejny wątek - Terminator jako przybrany ojciec Sary i nieustanna debata w okół tego tematu. Po co to komu?
Kiedy Ty ostatnio widziałeś T1? To jest dopiero love-story! Cały film to historia rozwijającej się miłości. Tutaj w porównaniu z 1 to są jedynie krótkie nawiązania, a że dosyć infantylne, no coż PG-13 - co poradzić.
Lalu, no nie przesadzaj. :) Posługując się takim kategoriami 99% procent filmów s-f z ostatnich 30 lat można uznać za love-story. A i dobry melodramat od cukierkowego romansidła też trzeba odróżnić.
Ano trzeba, fakt. Ale jak wiadomo cycki i sex dobrze się sprzedają zawsze. I tutaj pojawia się nieszczęsne PG-13. I trzeba było wybrać. Ja sądzę, że gdyby target był inny to Emilka by została, ale Jai już nie koniecznie.
No nie wiem, czy Emilka by została. Ciężko ją przyrównać do umięśnionej Lindy Hamilton.
Tak, PG-13 to przekleństwo i pierwsza moja myśl po opuszczeniu kina. :( W T:Genesys chyba nawet nie padł ani jeden trup!
Patrz realistycznie! Mamy 2015 rok, Linda Hamilton (z całym szacunkiem do niej i jej atrakcyjności) na w tej chwili 58 lat. No chyba, że by to w CGI opracowali. A Emilka co ma to w Grze o Tron pokazała i prezentowało się to bardzo dobrze. A Jai... no cóż w Spartakusie też pokazał, ale jakoś od tamtej pory nikt od niego niczego w tym stylu nie oczekuje.
Nie nie, broń boshe. Ale po pierwsze moim skromnym zdaniem Emilka wygląda dobrze jak na obecne czasy (ani nie wychudzony wieszak, ani nie Kim Kardashian - w sensie wszystko na miejscu ale w umiarze), po drugie kanon piękna nieco się zmienił od '84, niestety nie we wszystkich aspektach na korzyść (akurat damskie fryzury z lat '80 mi w ogóle nie pasowały), ale trzeba obstawiać target, a target to PG-13 - a oni nie łykną urody w stylu Lindy Hamilton z lat '80. Tak samo jak większość 20-latków i troszkę starszych. Jak to już ktoś na tym forum napisał: "to se ne vrati.."
PG-13 wszystko łyknie skoro łyka helikoptery z TG ;) i poważnie jestem przekonany, że zdecydowana większość osób nie czepiałaby się urody kogoś w stylu takiej Lindy:
http://www.filmweb.pl/person/Linda+Hamilton-5157/photos/212396
Z drugiej strony Emila, ze swoją drewnianą twarzą, dużo lepiej pasuje do tego plastikowego filmu i swojego drewnianego filmowego rycerza.
A jak teraz robi się casting do blockbustera (w założeniu to chyba coś takiego miało być), bierze się aktorkę na topie (nie koniecznie aktorskim, ale znaną i lubianą), a Emilka taka właśnie jest.
A znajdź mi teraz aktorkę w wieku 25-39 lat, znaną i lubianą o typie urody Lindy Hamilton. Bo o ile Arnold to jest taki ktoś kogo do śmierci można wrzucać do takich produkcji (to samo Stallone, de Niro, Willis, Samuel L. Jackson) to od wątku romansowego przy takiej produkcji oczekuje się młodych i atrakcyjnych - niekoniecznie utalentowanych.
Nie znam się. Dla mnie ta Emilia to była zupełna nowość tak samo jak jej rycerz. Kobieta znikąd, niby z jakiś seriali. Nie oglądam seriali.
Nie szukałbym na siłę klona Lindy, ale kogoś kto nie ma twarzy niewinnej panienki nawet jak jest wściekła.
Do roli Sary ze znanych, lubianych (chyba) oraz młodych to Lohan. Z mniej znanych (nie znanych?), ale młodych może Allie MacDonald.
Mówimy o Lindsay Lohan? Ok. zgadzam się, że jest dobrą aktorką, ale jest absolutnie nieobliczalna. I sądzę, że to jest jej gwóźdź do kariery aktorskiej. A Emilka znana jest głównie z serialu, który na Filmwebie jest uważany za najlepszy wszechczasów, podobnie na imbd, produkcji HBO, a oni dobre seriale kręcą, a poza tym sezon to tylko 10 odcinków, więc spokojnie można zobaczyć (nie to co Lost - po 24 odcinki w sezonie i do tego chyba z 5 sezonów - poddałam się gdzieś koło 3 sezonu). Poza tym gra od początku (tam trup ściele się gęsto i nawet wydawałoby się główne postacie umierają bardzo niespodziewanie - i już nie zmartwychwstają jak w Modzie na Sukces)
Możesz nie oglądać seriali, ale ona dla wielu będzie bardziej rozpoznawalna niż ktokolwiek inny z całej obsady (może poza Arnim).
Pewnie masz rację z tą rozpoznawalnością Clarkowej.
Jednak ja jako osoba, która nie ogląda seriali i nie specjalnie interesuje się nazwiskami aktorów, a filmy ogląda w tv. Dużo wcześniej słyszałem nazwisko Lohan niż zobaczyłem z nią jakikolwiek film, a o Clarkowej do czasu TG nigdy nie słyszałem.
Nie przypominam sobie, aby Clarkowa grała w "Married... with Children" ;)