Frank Morris wraca do Alcatraz szukając mapy do klucza do depozytu… coś tam coś tam stara historia. I po drodze morduje wszystkich na swojej drodze. WTF? No szkoda, że jeszcze nie zatrudnili do roli Morrisa sobowtóra Eastwooda :) Pomysł średnio trafiony, ale już abstrahując od oceny czynienia z Franka Morrisa psychopatycznego mordercy, postać mordercy kuleje tu z innych powodów. Po pierwsze znamy jego tożsamość, po drugie znamy jego wygląd, nie nosi maski, po trzecie wyglądy jak zwykły dziad, jest groźny i charyzmatyczny jak bej z pod sklepu. Morderstwa nie były najgorsze, choć też bez rewelacji, oryginalny jest natomiast prolog i epilog slashera. Tyle, że ta oryginalność w tym kontekście jest raczej marną pociechą. No, ale jest to kolejny dający się obejrzeć slasher z lat 80-tych, więc …