W tzw. wojnie matabelskiej, prowadzonej przez Brytyjczyków w Południowej Afryce w 1893 roku, liczący 50 żołnierzy oddział angielski odparł natarcie 5000 wojowników Matabele. Każdy z pięciu ataków krajowców załamywał się w ogniu czterech(!) karabinów maszynowych Anglików. Straty tubylców przekroczyły 3000 ludzi, przy nieznacznych stratach w oddziale angielskim.
Pod Omdurmanem w Sudanie - w roku 1898 - brytyjska ekspedycja gen. Kitchenera odparła atak derwiszów Mahdiego. Podczas tego ataku, trzy czwarte z 20 tysięcy zabitych derwiszów poległo od ognia karabinów maszynowych. Anglicy stali na otwartym polu, w zwartym szyku.
W 1915 roku pod Loos niemieckie karabiny maszynowe wystrzelały 385 oficerów i 7861 żołnierzy spośród 10 tysięcy Brytyjczyków, którzy ruszyli do natarcia. Niemcy nie stracili ani jednego żołnierza (fakt, tu Niemcy byli okopani, ale Anglicy mieli wsparcie artylerii).
Takich przykładów mógłbym podać jeszcze kilka. Świadczą o tym, że powstrzymanie natarcia biegnących, a więc i źle strzelających przeciwników jest możliwe, nawet jak mają przewagę 100 do 1. Wystarczy trochę determinacji i odwagi, oraz celnego oka, wcale nie trzeba się kryć
Bardzo ciekawy i merytoryczny komentarz, przydało by się takich więcej na filmwebie ;)
ok to masz tu dzielnego amerykanina:
http://www.youtube.com/watch?v=rLHU-_OhT8g
milion ich zabił jak widać, a kumple jego 10 milionów talibów
Ale co ty mi tutaj pokazujesz przeciętnego piechociarza, jak tam udział brali najlepsi komandosi, przeczytaj sobie biografie Howarda Wasdina, Richarda Marcinko, Biografie snajpera z Seal Team Tree Chris'a Kyle'a już nie żyjącego, czy operacja Gieronimo, czy relacje Mark'a Owen'a z akcji Sił specjalnych navy'.
Na razie wyłącz przeglądarke.
Obejrzałem scenę walki i hahaha. Grupa komandosów stoi na otwartm terenie bez skał i niczego i strzelają do armii talibów stojąc, nawet niż na ziemię się nie kładzie ani nie kuca, do tego wielu talibów podeszło na odległość 20-30 metrów i nigdy żaden talib nie trafił w nikogo. Tak głupich scen nawet w filmach Bollywood nie ma! A później nagle talibowie odwrót robią. To jest tak głupie wszystko, że brak mi słów. W realu żołnierze kładliby się na ziemię, a nie stali obok siebie w odległości pół metra jeden obok drugiego w linii będąc widocznym z kilometrów. A talibowie zrobiliby dawno sito z takich komandosów. Na filmie talibowie prawie wcale nie strzelali, ich taktyka to "hej, choć sobie pobiegniemy wszyscy do nich, a później odwrót zrobimy i pozwolę tylko dwóm osobom z naszej armii otworzyć ogień i żaden z was nie może położyć się na ziemi i strzelać, nawet jak jest 30 metrów od przeciwników".
Początkowa scena filmu też śmieszna, w innym kraju komandosi do domu wchodzą i żadna osoba nie strzela, a komandosi zabijają ich. Przecież nawet w realu we Francji jakiś czas temu policja, czy jakieś inne jednostki wbiły do mieszkania jednego kolesia, który strzelał, a jednak francuzi na filmach wolę dać przeciwników w domu kilku i żaden z nich nie strzela i część ginie. Głupota.
A snajper nie wiem w jakiej był odległości, ale może 2 kilometrów od talibów? i jak celował dla przykładu w kolano, to celownik był idealnie wycelowany w nie i idealnie tam trafiał. Snajper w ogóle nie brał pod uwagę wiatru, fizyki, balistyki, temperatury, ciśnienia i innych czynników. Np. na wikipedii piszą:
"Przy strzelaniu na odległości większe niż 1000 metrów dużo więcej czynników musi zostać wziętych pod uwagę. Temperatura powietrza, ciśnienie atmosferyczne, temperatura prochu, temperatura lufy i wilgotność powietrza to czynniki które wpływają na odległość, po przeleceniu której pocisk staje się poddźwiękowy."
i nie wiem po co talib w jednej scenie mówi w swoim języku, a drugi talib mu mówi, że jest zmęczony tym swoim językiem i każe mu mówić po angielsku. Haha! Kto z was powiedziałby polakowi "hej, nudzi mnie nasz język, weź mów po angielsku!". Głupota!
btw. w prawdziwym życiu talibowie potrafili postrzelić żołnierzy USA z o wiele większej odległości niż na filmach, ale film jak to film, mogą tam dać i 10 000 talibów oddalonych od żołnierzy o 30 metrów i żaden talib nie trafi w nich.
btw. a dlaczego jak talibowie na filmie szli np. 3 dni za tymi francuzami to żaden z talibów nie miał nawet wody do picia przy sobie ani nic? Rozumiem, że talibowie potrafią latać i codziennie sobie lecą na szczyt gór, gdzie leży trochę śniegu i go jedzą?
jeszcze podam przykład brytyjczyków w Afganistanie. Brytyjczycy byli na patrolu, zobaczyli taliba i okazało się, ze są częściowo otoczeni przez jakichś 20 talibów. Co zrobili brytyjczycy? Wskoczyli do rowu z wodą i uciekli. Jeden brytyjczyk został ranny w nogę, a druga kula trafiła w kamizelkę. Prawdopodobnie nie zabili żadnego taliba! Jak to wyjaśnisz? Wg ciebie ci brytyjczycy z patrolu powinni rozwalić ich wszystkich jak na filmie, a tymczasem uciekli przez głęboki rów z wodą.
Usiłuję rozwikłać, o co ci chodzi, i jakoś nie mogę dojść ładu i składu w tej wypowiedzi. Nie gorączkuj się tak, napisz o co ci chodzi, bo z takim bełkotem nie można dyskutować. I jak się to ma do tematu? Bo pisałem tylko o historii, sprawdzalnych faktach, powszechnie dostępnych. Być może to na nich opierali się twórcy filmu.
A tej twojej historii z rowem z wodą jeszcze nie słyszałem. To doprawdy fascynująca, niesłychana opowieść!... Rozwiń ją jakoś, bo nigdy dotąd nie słyszałem, by jacyś żołnierze najpierw byli częściowo otoczeni a potem uciekli
Wielu żołnierzy z UK nagrywa filmy od lat kamerką na hełmie, później te filmy (tysiące godzin) trafiają do Ministerstwa Obrony, a później Ministerstwo Obrony udostępnia je np. twórcom filmów dokumentalnych pozwalając im wykorzystać je. No i stąd można się dowiedzieć o tych różnych akcjach, historiach, które przydarzyły się żołnierzom w Afganistanie, wszystko dokładnie opowiedziane. Dlatego ten film kinowy ma tyle głupich akcji, że każdy żołnierz wyśmiałby twórców tego filmu za to, bo rzeczywistość wygląda inaczej.
i jest też sporo akcji, w których żołnierze nie potrafią namierzyć talibów strzelających do żołnierzy z broni i z moździerzy (i tak wiele razy żołnierzy wycofywali się z jakiegoś pola. Czasem wzywali nalot, by tylko przeleciał nad terenem jakiś samolot nie zrzucając żadnej bomby, czyli miał na celu tylko postraszyć talibów. A czasem samolot bombarduje jakiś teren niszcząc domy ludziom. Różnie bywa).
W mojej odpowiedzi była ironia, bo takich akcji, gdzie żołnierzy otoczyli, a potem oni (albo ci drudzy, co za różnica) uciekli, jest mnóstwo- w każdym czasie i w każdej armii. Ogólnie, jeśli ktoś miał styczność z wojskiem, daleki jest od mówienia o czymś: "niemożliwe". Misje, np naszych żołnierzy w Iraku, wyglądały rzeczywiście zupełnie inaczej. Składały się głównie z nudnych służb, walki z brudem i upałem, stresującymi patrolami i chlaniem na umór, żeby o tym wszystkim zapomnieć. Romantyczny i porywający temat do filmu?
Jeśli rzeczywiście żołnierze śmieją się z takich filmów, jak "Terytorium wroga", to co robią na takich "wiekopomnych dziełach" jak Rambo2, Bitwa Warszawska czy Bękarty wojny? Kwilą ze szczęscia, że ktoś tak realistycznie pokazał oblicza wojny? Coś mi się jednak wydaje, że od filmu fabularnego wymaga się czegoś więcej, niż od dokumentu czy reportażu...
Nie sposób nie zgodzić się z Nimr co do głupot w filmie, ale uważam że też przesadził z pewnymi kwestiami i do nich się odniosę:
"Początkowa scena filmu też śmieszna, w innym kraju komandosi do domu wchodzą i żadna osoba nie strzela, a komandosi zabijają ich. Przecież nawet w realu we Francji jakiś czas temu policja, czy jakieś inne jednostki wbiły do mieszkania jednego kolesia, który strzelał, a jednak francuzi na filmach wolę dać przeciwników w domu kilku i żaden z nich nie strzela i część ginie. Głupota."
O ile pamiętam to jest akcja z zaskoczenia - zaskoczony przeciwnik nie trzyma palca na spuście i nie spodziewa się w każdej sekundzie wejścia wroga. Ta scena jest całkowicie usprawiedliwiona.
"A snajper nie wiem w jakiej był odległości, ale może 2 kilometrów od talibów?"
Snajper nie był dalej jak kilometr, a to i tak byłoby sporo. Wiele karabinów wyborowych kończy swoje możliwości na 800-900 m. Jednak co do warunków do oddania strzału to pełna zgoda - do wszystkiego dorzućmy czas lotu pocisku. Przy 2 km od momentu wystrzału do trafienia upłynęłoby średnio 2-3 sekundy (wszystko zależy od prędkości początkowej pocisku, wiatru etc.). W filmie strzały od razu raziły cel, więc był blisko.
Scena z Talibem i językiem ang. - nie oglądałeś dokładnie filmu - on się wychowywał na zachodzie, liznął zachodniej kultury, studiował. On nie gardził wszystkim, co zachodnie - widać to także w scenie, gdy szukał tubki z żarciem.
Ronin przykłady, które podałeś, chyba nie są zbyt dobre. Rambo 2 - kino akcji (nie film wojenny) lat 80 - znajdź mi logiczny film wojenny z tego okresu - to były inne czasy. Bękarty wojny również nie jest filmem wojennym - raczej komedio-dramatem osadzonym w "swoistych realiach" wojennych (i jest to zabieg celowy).
Oczywiście to wszystko nie zmienia faktu, że Terytorium wroga jest filmem bardzo słabym i z durnym scenariuszem.
Ronin29, podałeś świetne przykłady bitew, w których głównie Brytyjczycy (ale też Niemcy), mając kilkukrotnie mniejszą przewagę i tak wygrywali! Czy są może jakieś filmy fabularne, oparte na tych wydarzeniach?
Są, ale sięgają czasów starożytnej Grecji:P Jeden nazywa się "300" :)
A tak poważnie... też chętnie zobaczyłbym film o takiej bohaterskiej walce w obliczu przeważającego wroga.
Jest to temat bardzo wielu filmów, opartych na historycznych faktach, z praktycznie każdej epoki. Oczywiście "300", "Alamo", "9 kompania", z polskich "Westerplatte". Filmowanie zwycięstw stron mających dużą przewagę jest mało dramatyczne i pachnie propagandą.
Co ciekawe, takich przykładów w historii jest wiele, na koncie właściwie wszystkich armii, we wszystkich epokach, choć nie na temat każdej bitwy zrobiono film. A jak już zrobiono, to nie zawsze rzetelny, jak ostatnio porażka pt "Bitwa pod Wiedniem". Polską historię mniej więcej znamy wszyscy. Rosjanie mają zwycięstwo Aleksandra Newskiego nad Krzyżakami i Kutuzowa nad Wielką Armią Napoleona, Anglicy w Bitwa pod Azincourt pokonali wielokrotnie silniejsze wojska francuskie króla Karola VI itd, itd.
Generalnie to sam oskarżasz kogoś o nie wiadomo co chcesz właściwie napisać. Co z tego ,że w określonych warunkach dobrze obsadzony karabin maszynowy mógł wytłuc setki ludzi. Nie ma to za wiele wspólnego z tym filmem. Nie ma tu nic realnego a zachowanie pseudo-komandosów w wielu przypadkach jest wręcz komiczne. Film generalnie bardziej dla fanów Rambo niż np. Helikoptera w ogniu czy Szeregowca Ryana gdzie przynajmniej minimum realizmu zostało zachowane.
Ten film nie jest rekonstrukcją realnych zdarzeń, a raczej reżyser puścił wodze fantazji łącząc w jednym filmie wiele sytuacji, których wystąpienie w jednym czasie jest mało prawdopodobne. Pod tym względem filmowi rzeczywiście bliżej do Rambo niż do "Helikoptera w ogniu", który powstał na tle rzeczywistych wydarzeń w Mogadiszu. "Szeregowiec Rayan" też nie jest filmem historycznym i dokumentalnym, i tam też można znaleźć miejsca, gdzie reżyser sobie pofolgował (ot, choćby na końcu, gdy por porucznik w akcie rozpaczy strzela z pistoletu, a Tygrys wybucha, bo w tym samym momencie trafia go inny pocisk). Czy to mozliwe poza kinem?
To co pisałem na samym poczatku jest właśnie tematem do zastanowienia i apelem do takich jak ty- pochopnych sędziów, by w fotelu i ciepełku domowym nie decydowali, co jest na wojnie możliwe, a co nie. Historia pełna jest podobnych przykładów. Tym bardziej, że raczej powinniśmy obstawiać zwycięstwo w tej konkretnej akcji żołnierzy NATO, nie turbanów, choćby z racji naszego podobnego położenia w tej całej globalnej awanturze
historia to nauka ,przeważnie po to żeby nie popełniać błędów.Żaden żołnierz sił specjalnych nie będzie się zachowywał tak absurdalnie jak aktorzy z filmu,a przytaczanie sławnych bitew sprzed 100 lat(przez Ciebie)chyba całkowicie mija się z celem(inna taktyka,inne realia,inna broń)
Na tym filmie obie strony zachowują się absurdalnie przez większość czasu. Już sam pomysł, żeby watażka w turbanie ścigał przez tyle dni zbiegłą kobietę jest absurdalny. Ale jesli byłeś w wojsku, to powinieneś pamiętać "że tam zaczyna się wojsko, gdzie kończy się logika".
Co do broni i taktyki pozwolę sobie mieć dokładnie przeciwne zdanie. Snajperzy są znani już od wojny domowej w Stanach, a kilka sytuacji w tym filmie przypominało żywcem wyjęte sprzed stu lat: atak piechoty po otwartej przestrzeni na broń maszynową, bez wsparcia artylerii i lotnictwa. Tego mi zresztą brakowało, bo powinni przynajmniej używać RPG. Jest też mało prawdopodobne, by Francuzi byli tak całkowicie pozbawieni łączności - o tym już kiedyś wspominałem.
Ja nie oczekiwałem filmu Dokumentalnego i idealnie odwzorowanych scen walki dlatego ,ze przegięcie w drugą stronę powodowałoby po prostu pojawienie się nudy na ekranie. Natomiast każdy ma jakieś poczucie realizmu i czasami sytuacje typu - my strzelamy i trafiamy a w nas nikt mimo iż jesteśmy wystawieni jak na strzelnicy jest po prostu nierealnie żenujące. Poziom tego poczucia realizmu jest u każdego inny. Jedni zauważają pewne nonsensy i ich to drażni a drudzy oglądają Rambo i uważają ,że tak wygląda wojna.
Tyle jeżeli chodzi o decydowanie w fotelu co jest realne a co nie.Chyba że preferujesz oglądanie takiego filmu w namiocie na poligonie i przez to stanie się on dla Ciebie bardziej realny.
Na koniec jeżeli chodzi o tą scenę z "Szeregowca Rayana" to napiszę tylko tyle ,że jeżeli nie zauważyłeś ,ze scena ta jest niejako przenośnią i wyrazem bezsilności to oznacza ,że nieuważnie oglądałeś film
Oglądałem sporo filmów na poligonie, i to faktycznie zmienia perspektywę, ale nie o to chodzi. Mam świadomość niedostatków w scenariuszu i realizacji tego filmu, nie jest on też dla mnie zapisem dokumentalnym. Staram się tylko dostrzegać, że nie wszędzie reżyser puścił wodze fantazji i że wiele przedstawionych tam sytuacji jest możliwe, a wręcz było w rzeczywistości- tyle, że w innych realiach i w innym czasie. Dlatego min przytoczyłem przykład z Szeregowca Ryana. Oczywiście Spielberg jest o wiele lepszym reżyserem od Rybojada, ale też potrafił coś interesującego pokazać. I mimo, że "Ryan" jest filmem bardzo realistycznym, to jednak scenę z porucznikiem i tygrysem także odebrałem jako wyraz bezsilności. Zwłaszcza, że zaraz realizm wrócił i okazało się, że do czołgu strzelano w tym samym momencie z czegoś większego. Natomiast w szerszym kontekście te filmy są dosyć podobne - w obu mamy dramat małego oddziału obarczonego trudną misją, w otoczeniu przeważających sił wroga. I w obu żołnierze wypełniają misję, mimo dużych strat i mimo braku wiary w sens tej operacji (przynajmniej u niektórych).
Ronin 300? Ten film jest bardzo luźno oparty na faktach. W bitwie pod Termopilami brało udział od 5 do 7 tys. Greków w zależności od historyka ;-). Persów było od 70 - 300 tys. Nawet w końcowej fazie bitwy, kiedy chcieli zatrzymać Persów, to nie byli tam wyłącznie sami Spartanie, ale i kilkuset Greków.
W ogóle film pokazuje Persów jako straszne zło, a nie byli takimi dzikusami jak się nam wmawia :P
Można polecić nowy film o podobnej tematyce, tym razem amerykański "Act of Valor" -"Akt odwagi"
Dobrze ,że wypomniałeś o tym filmie dlatego ,że porównując te dwa filmy możemy od razu zauważyć który film jest realistyczny przy okazji z fajną fabułą a który jest typową rąbanką pokroju Rambo Oczywiście brawa dla Act of Valor. Szkoda ,że tej ogromnej różnicy nie dostrzegasz
Uprzedzenia zaciemniają ci ocenę. Obydwa filmy są o odwadze i poświęceniu, i jeden, i drugi film nie są filmami dokumentalnymi. Realia w filmie "Act of valor" dużo odbiegają od prawdziwego przebiegu konkretnej akcji, jest raczej zlepkiem odległych wydarzeń, co mu niczego nie ujmuje, ale nie można na tej podstawie przesądzac o realizmie lub jego braku. Po prostu potrzeby fabuły były takie a nie inne. Także jeden jest filmem europejskim, drugi amerykańskim, więc różnice w pokazywaniu tej tematyki są zrozumiałe- co jednym się może podobać, innym nie. Kwestia gustu; który u polskiego widza jest w dużej części wyrobiony przez filmy amerykańskie.
Natomiast wspominanie o w tym kontekście "Rambo" jest zupełnym nonsensem. Zupełnie inne przesłanie- "Rambo" pokazuje dramat odrzuconego przez wszystkich kombatanta a nie akcję wojskową na tyłach wroga... I nie jest to "rąbanka" bo w całym filmie ginie tylko jeden człowiek, a i to przypadkiem. Chyba że twoja znajomość tego cyklu ogranicza się do knotów pod podobnymi tytułami "Rambo II i III", nie mającymi z pierwowzorem, realizmem czy zwykłą logiką nic wspólnego- poza aktorem z głównej roli.
jakie uprzedzenia??weź już nie męcz tematu bo słabe pojęcie masz.Zresztą przy AOV pracowało więcej wojskowych niż przy tym gó**nie
ciągłe przykłady historii od wojen burskich po jakieś inne przedpotopowe zdarzenia i tłumaczenie ,że w tym dziele ma to sens..żałość.
Dokładnie tak jak piszesz. Przy "Act of Valor. " pracowali anonimowi (z oczywistych względów) eksperci SEAL starając się oddać jak najbardziej rzeczywisty przebieg działań tych jednostek. co jest zauważalne (szkoda ,że nie dla naszego eksperta ronin29 )
Dla dociekliwych polecam poszukać informacji o United States Naval Special Warfare Development Group
Faktycznie bzdury piszesz. Ja mam uprzedzenia bo wg. mnie film jest nierealistyczny. Dla Ciebie "Realia w filmie "Act of valor" dużo odbiegają od prawdziwego przebiegu konkretnej akcji" natomiast w dużo mniej realistycznym "Terytorium wroga" wszystko jest ok. A o "Rambo" nie piszę aby porównywać fabułę i rozwodzić się nad częściami tylko po to ,ze jest właściwie już synonimem braku realizmu chyba ,że wolisz określenie rąbanka jak w "Rambo 2 "
Jeżeli film Ci się podoba i jest dla Ciebie realistyczny to trudno. Dla mnie takie kwiatki jak obrona w otwartym terenie na stojąco czy zachowanie pseudo snajpera czy ilość trafień na ilość strzałów i mnóstwo tym podobnych spraw jest nierealne i w związku z tym film jest dla mnie bajką pokroju "Rambo" lub jak kto woli "Rambo 2"
Jeżeli w "Act of valor" widzisz podobne rzeczy to pochwal się przynajmniej poprzesz woje sowa jakimiś faktami. Przy okazji ocenimy jakie zachowania są mniej realistyczne.
Jeśli ktokolwiek porównuje Rambo do kolejnych części, albo mówi, że to wszystko jedno, to jest dla mnie zwykłym dyletantem w kwestii kina.
Popieram - Rambo zarówno książka Morella jak i film wywarły ogromny wpływ na kulturę. Jest to świetny dramat, z rewelacyjnym klimatem, świetnym aktorstwem i historią która tak naprawdę zaczynała społeczeństwu tłumaczyć dramat żołnierzy wracających z Wietnamu, ich społeczne odrzucenie i nieprzystosowanie do zmian, jakie zaszły - właśnie po wydaniu książki Morella zaczęto rozmawiać na ten temat. O ile dobrze pamiętam, to nawet słowo Rambo weszło do słownika Collinsa.
Świeższe dane? Co to zmienia, czy karabiny maszynowe masakrują Murzynów, Arabów czy białych, dowodzonych przez idiotów? Teraz o tyle się zmieniło, że jakby trochę mniej jest chętnych do rzucania ludzi na wstrzelane kaemy. Przypomnę tylko, że karabin maszynowy powstał w 1862 roku. Już pierwsza konstrukcja km Maxima (chłodzona wodą), wystrzelił podczas prób 10tyś naboi, przeleżał w wodzie całą noc, po czym,( bez czyszczenia) bez zacięcia wystrzelono ponad 20 tyś naboi.
"-Karabinom maszynowym przypisuje się zbyt duże znaczenie; wystarczą dwa na batalion. To i tak więcej, niż potrzeba - stwierdził gen. Haig w roku 1915.
W rok później nad Sommą niemieckie kaemy w pół godziny wystrzelały 21 tysięcy Brytyjczyków (z Pierwszej Dywizji Hampshire nie ocalał nikt), w 1917 roku wystrzelały dziesiątki tysięcy Francuzów pod Chemin des Dames. Jeden dobrze ustawiony karabin maszynowy mógł zatrzymać pułk, nawet dywizję piechoty." - tym bardziej można było, na otwartym terenie, zatrzymać natarcie nawet setki talibów; o ile nie mieli by dobrego snajpera lub moździerzy. A ci na filmie mieli tylko lekką broń.
Dodać jeszcze można Bitwę pod Kłuszynem gdzie 2 700 husarzy pokonało mocno przeważające siły Szwedów i Moskali
Można i przytoczyć atak husarii pod Kircholmem. Ale ja nie sięgał bym tak daleko, bo przed erą zmechanizowanych broni wynik bitwy zależał w dużej części od siły fizycznej i osobistych umiejętności walczących. Od drugiej połowy XIX tylko dwóch niezbyt silnych żołnierzy mogło w parę minut wybić dziesiątki, setki innych. Atakujący mogli być najdzielniejszymi z dzielnych, a i tak nie dostali szansy na pokazanie swoich umiejętności. Im bliżej naszych czasów, tym rola techniki rośnie. Wiodące kraje już wprowadzają nawet samą technikę na pole walki (drony,zdalnie sterowane roboty bojowe) co diametralnie zmienia obraz zmagań
masz więcej takich argumentów? najpierw się doucz historii, naucz zbornie wysławiać, a zabieraj głos, jak będziesz miał coś ciekawego do przekazania