Pierwsza część (tj. Doktor Mabyse (1922) była niezwykle angażującym przeżyciem. Pomimo, że trwała 4 godziny, byłem pochłonięty bez reszty. Pojedynek między Mabuse, a Wenckiem zapierał dech w piersiach. Niestety w "Testamencie.." właśnie tego zabrakło. Postacie to jakieś resztki z pełnokrwistych poprzedników. Od tego sporo akcentów wręcz groteskowych (jak np. wypełnianie pokoju wodą). Doceniam wpływ tego filmu na współczesne kino, nie zmienia to jednak faktu, że nie doceniam go jako pojedynczego filmu. Szkoda, bo liczyłem na wiele.