To już drugi pod rząd - po Nightmare Detective 2 - nieudany film Tsukamoto. Nie jest źle, ale do dobrego kina daleko. Pierwszy Tetsuo miał charakter awangardowego komiksu, drugi zaś był pójściem w stronę kina gatunkowego, także kicz był tam oczywistym (bardzo pasującym) elementem. Tymczasem w The Bullet Man pan Tsukamoto próbuję tę samą historię opowiedzieć już na poważnie, co okazuje się ogromnym błędem. Bo tym samym autor obdarł swoje dzieło z umowności, przez co film popada w śmieszność. Może inaczej by było, gdyby w takim razie skupił się na psychologii, ale niestety swoich bohaterów potraktował bardzo powierzchownie. Postaci są puste (do tego źle zagrane przez drewnianych aktorów), dialogi strasznie dosadne, dramat bohaterów pozostawia widza zupełnie obojętnym, a sama historia konsekwentnie zmierza w stronę banału. "Epileptycznie" poruszająca się kamera zamiast dodawać odpowiedniego pazura, to tylko irytuje i męczy uwypuklając przy okazji dramaturgiczne braki. Efekty i charakteryzacja też pozostawiają sporo do życzenia - pierwszy Tetsuo wyglądał dużo lepiej. To miejscami wygląda jak jego (nieświadoma) parodia. Całość sprawia wrażenie filmu zwyczajnie niedopracowanego, pod każdym możliwym względem. Jeśli chcecie dalej pozytywnie myśleć o Tsukamoto, to sugeruję do tego filmu się nie zbliżać. I do Nightmare Detective 2. Bo po seansach obu tytułów jedyne co mi przychodzi do głowy, to że ich autor się już wypalił. I desperacko błądzi.