Szczerze mówiąc - bardzo pozytywne zaskoczenie. Akcja umieszczona w rewelacyjnej lokacji, ze świetnymi, klasycznymi, ledwo powłóczącymi nogami zombie. Zatrudniono mnóstwo statystów i każdy z nich wygląda wiarygodnie, nigdzie się półgębkiem nie uśmiechając czy olewając swoje zadanie. Niektórzy z nich, z tymi białymi tęczówkami i mozolnym krokiem, robią wręcz piorunujące wrażenie. Do tego naturalne zachowanie bohaterów, świetne, otwarte zakończenie i doskonale ilustrująca fabułę muzyka.

Sama koncepcja fabuły też - wbrew pozorom i poprzednim postom - ma ręce i nogi. To Afryka, kraj ukropu i braku wody, nie tolerujący u samotnego podróżnika najmniejszych nawet błędów. Tu trzeba chodzić bez zbędnego pośpiechu, trzeba też dobrze planować, żeby nie obudzić się w środku sawanny bez kropli wody. Liczba zombie może rzeczywiście nie jest mała, ale to jeszcze nie pustynia, a w miarę ludna sawanna, nic więc w tym dziwnego, że plącze się tam sporo osób. Wbrew pozorom w Afryce naprawdę mieszka kupa luda.

Są jednak i minusy. Nie wiadomo, skąd się wzięła zaraza. Nikt nie wspomina słowem, co ją zapoczątkowało. Brak tej informacji absolutnie nie przeszkadza w odbiorze filmu, jednak z biegiem fabuły rodzi pytania - skąd się wzięło tyle schludnie wyglądających, wcale nie nadgryzionych zombie? Przecież widzimy, że zaraza roznosi się przez ugryzienie. A skoro Afryka to gorący kontynent, ile czasu trzeba, by takie zombie na tyle odparowało, żeby wyglądać jak ta mijana w pewnym momencie, padła krowa - sucha i żylasta? A tu wszyscy jacyś tacy dobrze wyglądający, nie odwodnieni. Dalej - można się przyczepić, że bohaterem jest biały, w dodatku nie do końca radzący sobie z grą. Z drugiej jednak strony też ma to jakiś sens (no, może poza tą grą). Prościej pokazać tamtejsze zdarzenia z punktu widzenia kogoś obcego, kto nie do końca rozumie kontynent i mieszkających tam ludzi. W dodatku wymusza to niejako komunikację po angielsku (inaczej trzeba by kombinować z napisami albo dubbingiem), a przecież film został zrobiony właśnie dla publiczności białej, i to najczęściej anglojęzycznej. Na upartego można by się jeszcze przyczepić zbędnemu wrzuceniu na początek sceny z końca filmu, a także przegapienia motywu, który samoistnie narzuca się tym, którzy znają losy czarnego kontynentu. Mianowicie aż prosiło się umieścić w fabule ludzi, którzy gratis mogą mieć safari. Którzy mogliby opancerzyć ciężarówkę i po prostu pojechać sobie w teren postrzelać do ludzi. A tu wszyscy uciekają i wręcz powstrzymują się przed likwidowaniem zombiaków.

Innymi słowy - mogło być lepiej, ale nawet mimo tych potknięć wyszło kino ciekawe i dobre, momentami wręcz hipnotyzujące klimatem i krajobrazem. Jak dla mnie mocne 7/10