Patrząc na tytuł i gatunki można by pomyśleć, że otrzymamy komediowy slasher, może coś w stylu Ice Cream Man (1995)... ale nie. The Ice Cream Truck to coś zupełnie innego, choć faktycznie jest w tym szczypta horroru i komedii. Ale część horrorowa to raczej makabryczny i głupiutki thriller, niż slasher, a elementy komediowe to w sumie nie jest czarny humor, ani młodzieżowe żarty, tylko generowanie dość specyficznych, niezręcznych sytuacji. Pierwszym elementom brakuje może jakiegoś mocniejszego uderzenia, a drugie są zbyt rozwodnione w wątku damsko-męs... znaczy damsko-chłopięcym. Ale z drugiej oba te składniki mają swój urok. Ataki nie budzą może jakiegoś terroru w głowie widza, ale są zdecydowane, no Jamie Lee Curtis vs Micheal Mayers sh*t, if you know what i mean :) Zaś cała reszta jest taka... nierzeczywista, błaha, oniryczna, przerysowana i naturalna jednocześnie... dziwny klimat. A! Właśnie, klimat! Muzyka jest bardzo fajna, a montaż dość powolny, sceny długie. I wszystko to wpisuje się w modną ostatnio w horrorze retro stylistykę hołdowania kinu z lat 80-tych. Czy skutecznie? Nie zawsze, ale ogólnie klimat zdecydowania na plus. Plusem są też efekty (a jest trochę krwawych scen, ale bez szału) i w ogóle aspekty techniczne (praca kamery, jakość obrazu i oświetlenie). Nie ma amatorki, jak na niski budżet jest całkiem zacnie.

O ile boy next door jest średnio obsadzony, irytuje twarzą, a jego perfect body umięśnionego modela, jeszcze bardziej odrealnia całą i tak dość dziwną sytuację. Natomiast nasza główna bohaterka... Deanna Russo jest cudowna. Śliczna i pełna charyzmy... i tej jej dziwne zawieszki :)

Zakończenie albo się kupuje, albo nie. Albo się nie wie. Ja sam nie jestem pewien nawet, co to miało być, ale mam pewną teorię i, choć jest naciągana, to mogę ją kupić, bo tutaj chodzi o formę, nie o treść.